wtorek, 13 października 2015

Rz 1,16-25
Bracia. Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: „Sprawiedliwy zaś z wiary żyć będzie”.
Można z całą pewnością stwierdzić, że Ewangelia stanowi najbardziej wyrazistą wykładnię wiary. Wszystko to, co Kościół przez wieki głosił stanowiło odniesienie do słów Chrystusa- „Dobra Nowina”- opowieść o zbawieniu każdego człowieka. Paradoksalne jest to, iż Europa która wyrosła na fundamencie Ewangelii, teraz zbyt łatwo i pochopnie próbuje uczynić ją reliktem pobożnej przeszłości- słowem zdezawuowanym, najlepiej zalegającym zakurzone pułki kościelnych bibliotek. Co się takiego stało współczesnemu człowiekowi. W jakim momencie zagubił wiarę w mądrość Ewangelii ? Kultura, a wraz z nią nowoczesny światopogląd, wylansowały obraz człowieka, które stoi w centrum wszystkich wydarzeń, uzurpując sobie pierwszeństwo do wszelko rozumianych autorytetów. Ludzkość ze swoją płytką mądrością, pozorną witalnością i wzdętym niczym brzuch żarłoka egoizmem, stała się śmieszna i karykaturalna. W tym multikulturalnym świecie schowano pokarm do lodówki, zastępując go syntetycznym suplementem bezwartościowego i krótko terminowego „produktu”. Na rogach wielkomiejskich ulic sprzedaje się nachalnie „mądrość świata”, w której nie ma miejsca na szczęście człowieka; jedynie tani popyt na miałką paplaninę. Bardzo szybko młode pokolenie hipokrytów i cwaniaków, zapomniało że to, Bóg wyprowadził człowieka ze stanu natury, ku głębi jakim jest świat. To pierwszy protoplasta Adam, zagubiony w rajskim Edenie, dzięki boskim prerogatywom nadawał imiona stworzeniom, czyniąc tym samym z siebie „istotę wolną i uprzywilejowaną”- przekształcając świat natury w kulturę. Z dzikiej małpy z kokosem w dłoni, stał się miarą wszystkich rzeczy- koroną stworzenia- „wolnym od jakichkolwiek uwarunkowań, stając się sobą przez działanie” i pomysł Boga. Nie wykarmiła nas mitologiczna wilczyca historii, ale hojna dłoń Boga, z której otrzymaliśmy cały splendor dostojeństwa i blasku. Człowiek refleksyjny, kochający, twórczy, zdolny do przekraczania siebie… szybujący niczym ptak ponad łańcuchem ewolucji. Z ust Boga staliśmy się…, On nas wypowiedział i obdarował wolnością. To takie żałosne, jak szybko zapomnieliśmy o naszym obdarowaniu… Święty Paweł staje naprzeciw świata i krzyczy, ile mu tylko sił starczy, że Słowo które głosi jest mocą Bożą- fundamentem i sensem jego życia. Jego pełnia życia.., perspektywa myślenia, działania a nade wszystko kochania; zakorzeniona jest w zdumiewający sposób w Ewangelii. Jakby chciał każdemu z nas uświadomić wartość naszej egzystencji- we wnętrzu człowieka „Słowo ma stać się ciałem”. Każdy z nas ma stać się żywą Ewangelią, przeobrazić się w Chrystusa nauczającego i pochylającego się nad roztrzaskanym i pozbawionym duchowości wycinkiem świata. Bóg zechciał, by Słowo stało się Ciałem, jedynym żywym przybytkiem, w którym jego słowa brzmią naprawdę jak słowa życia, których nie są wstanie zastąpić najbardziej kuszące protezy szczęścia. Ewangelia stanowi czyste złoto duchowości, drogocenną perłę zakopaną w ziemi, list miłosny, którego autorem jest zakochany bez granic w człowieku Bóg. „Wszyscy stajemy dziś przed wielkim wyzwaniem, którym jest dawanie wiarygodnego świadectwa Ewangelii, Dobrej Nowinie Jezusa Chrystusa.”  Nie pozwól aby twoje usta zamilkły…, bowiem sprawiedliwy z wiary żyć będzie ! Ten realizm chwili przybiera postać pokory, orientacji życia ku Bogu, które „pulsuje” słowem życia i „tym, cośmy słyszeli, cośmy oczyma naszymi widzieli, cośmy oglądali i czego ręce nasze dotykały” (1J 1,11). Kościół tych, którzy zostają pozbawieni głosu, zakrzyczeni, staje się ludem Słowa przepełnionego duchem proroctwa i odwagi, aby manifestować wielkie sprawy Boga. Chrześcijanie dzisiaj stają niczym Apostoł Paweł na areopagu miast, wobec ołtarzy poświęconych nieznanym (fałszywym) bogom i zostają przynagleni do głoszenia orędzia wiary, nadziei i miłości- których szerokość oraz głębokość staje się propozycją wobec ludzkiego wyboru „być czy nie być”.