Bracia.
Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla
każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia
się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest
napisane: „Sprawiedliwy zaś z wiary żyć będzie”.
Można z całą pewnością
stwierdzić, że Ewangelia stanowi najbardziej wyrazistą wykładnię wiary.
Wszystko to, co Kościół przez wieki głosił stanowiło odniesienie do słów
Chrystusa- „Dobra Nowina”- opowieść o zbawieniu każdego człowieka. Paradoksalne
jest to, iż Europa która wyrosła na fundamencie Ewangelii, teraz zbyt łatwo i
pochopnie próbuje uczynić ją reliktem pobożnej przeszłości- słowem
zdezawuowanym, najlepiej zalegającym zakurzone pułki kościelnych bibliotek. Co
się takiego stało współczesnemu człowiekowi. W jakim momencie zagubił wiarę w
mądrość Ewangelii ? Kultura, a wraz z nią nowoczesny światopogląd, wylansowały
obraz człowieka, które stoi w centrum wszystkich wydarzeń, uzurpując sobie
pierwszeństwo do wszelko rozumianych autorytetów. Ludzkość ze swoją płytką
mądrością, pozorną witalnością i wzdętym niczym brzuch żarłoka egoizmem, stała
się śmieszna i karykaturalna. W tym multikulturalnym świecie schowano pokarm do
lodówki, zastępując go syntetycznym suplementem bezwartościowego i krótko
terminowego „produktu”. Na rogach wielkomiejskich ulic sprzedaje się nachalnie
„mądrość świata”, w której nie ma miejsca na szczęście człowieka; jedynie tani
popyt na miałką paplaninę. Bardzo szybko młode pokolenie hipokrytów i
cwaniaków, zapomniało że to, Bóg wyprowadził człowieka ze stanu natury, ku
głębi jakim jest świat. To pierwszy protoplasta Adam, zagubiony w rajskim
Edenie, dzięki boskim prerogatywom nadawał imiona stworzeniom, czyniąc tym
samym z siebie „istotę wolną i uprzywilejowaną”- przekształcając świat natury w
kulturę. Z dzikiej małpy z kokosem w dłoni, stał się miarą wszystkich rzeczy-
koroną stworzenia- „wolnym od jakichkolwiek uwarunkowań, stając się sobą przez
działanie” i pomysł Boga. Nie wykarmiła nas mitologiczna wilczyca historii, ale
hojna dłoń Boga, z której otrzymaliśmy cały splendor dostojeństwa i blasku.
Człowiek refleksyjny, kochający, twórczy, zdolny do przekraczania siebie…
szybujący niczym ptak ponad łańcuchem ewolucji. Z ust Boga staliśmy się…, On
nas wypowiedział i obdarował wolnością. To takie żałosne, jak szybko
zapomnieliśmy o naszym obdarowaniu… Święty Paweł staje naprzeciw świata i
krzyczy, ile mu tylko sił starczy, że Słowo które głosi jest mocą Bożą-
fundamentem i sensem jego życia. Jego pełnia życia.., perspektywa myślenia,
działania a nade wszystko kochania; zakorzeniona jest w zdumiewający sposób w
Ewangelii. Jakby chciał każdemu z nas uświadomić wartość naszej egzystencji- we
wnętrzu człowieka „Słowo ma stać się ciałem”. Każdy z nas ma stać się żywą
Ewangelią, przeobrazić się w Chrystusa nauczającego i pochylającego się nad
roztrzaskanym i pozbawionym duchowości wycinkiem świata. Bóg zechciał, by Słowo
stało się Ciałem, jedynym żywym przybytkiem, w którym jego słowa brzmią naprawdę
jak słowa życia, których nie są wstanie zastąpić najbardziej kuszące protezy
szczęścia. Ewangelia stanowi czyste złoto duchowości, drogocenną perłę zakopaną
w ziemi, list miłosny, którego autorem jest zakochany bez granic w człowieku Bóg.
„Wszyscy stajemy dziś przed wielkim wyzwaniem, którym jest dawanie wiarygodnego
świadectwa Ewangelii, Dobrej Nowinie Jezusa Chrystusa.” Nie pozwól aby twoje usta zamilkły…, bowiem
sprawiedliwy z wiary żyć będzie ! Ten realizm chwili przybiera postać pokory,
orientacji życia ku Bogu, które „pulsuje” słowem życia i „tym, cośmy słyszeli,
cośmy oczyma naszymi widzieli, cośmy oglądali i czego ręce nasze dotykały” (1J
1,11). Kościół tych, którzy zostają pozbawieni głosu, zakrzyczeni, staje się
ludem Słowa przepełnionego duchem proroctwa i odwagi, aby manifestować wielkie
sprawy Boga. Chrześcijanie dzisiaj stają niczym Apostoł Paweł na areopagu
miast, wobec ołtarzy poświęconych nieznanym (fałszywym) bogom i zostają
przynagleni do głoszenia orędzia wiary, nadziei i miłości- których szerokość
oraz głębokość staje się propozycją wobec ludzkiego wyboru „być czy nie być”.