W
tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: „Kto właściwie jest
największy w królestwie niebieskim?” On przywołał dziecko, postawił je przed
nimi i rzekł: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie
jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to
dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno
takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Strzeżcie się, żebyście nie gardzili
żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują
się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie”.
Wielokrotnie i na różne
sposoby przez tłoczący się oraz pełen nachalności tłum, potrafiły prześliznąć się
małe dzieci; dla ludzi stojących w ścisku i oczekujących „ekscytujących duchowo
fajerwerków”, kompletnie niezauważone. Szwendanie w miejsca które zabraniają
dorośli są częstą domeną małych, ciekawskich buntowników. Dzieci najbardziej
sprytne, kreatywne, przemykające ponad strapieniami świata dorosłych. Czytamy w
Ewangelii, jak to kobiety przyprowadziły do Jezusa dzieci, aby je
pobłogosławił. To taki naturalny odruch matek, aby ich ukochane pociechy mogły
być blisko osoby z której emanuje ciepło, miłość, bezpieczeństwo i wrażliwość
na dziecięcą bezpardonowość. Dziecko zawsze skupia na sobie, ogniskuje w sobie
uwagę wszystkich. „Prostota i ufność duszy dziecięcej jest obrazem zawierzenia
człowieka swemu Boskiemu Ojcu (samo słowo hebrajskie emuna- wiara- nie oznacza wiary w jakąś abstrakcyjną prawdę, lecz
zaufanie, wierność Bogu. Od tego słowa pochodzi amen- „to prawda”). Oto dlaczego Jezus lubił to dziecięce słowo: Abba.”