Bramy, podnieście swe
szczyty,
unieście się, odwieczne podwoje,
aby mógł wkroczyć Król chwały!
«Któż jest tym Królem chwały?»
«Pan, dzielny i potężny,
Pan, potężny w boju».
unieście się, odwieczne podwoje,
aby mógł wkroczyć Król chwały!
«Któż jest tym Królem chwały?»
«Pan, dzielny i potężny,
Pan, potężny w boju».
Pełne zdumienia słowa Psalmisty wprowadzają
czytelnika w atmosferę podniosłą, transcendującą wszystko, co do tej pory było znane
i możliwe do wyobrażenia. Jakby rozdarła się zasłona wieczności i zstąpił Ten,
którego zewnętrzna cielesność nasycona światłem- jaśnieje niczym słońce na
firmamencie nieba- boski Helios zstępujący w świat i unoszący ku górze. Taką
wizję próbuje transponować bizantyjska, ruska... i współczesna ikona. „Albowiem
to, co nie możemy zobaczyć cielesnymi oczyma, oglądamy duchowymi poprzez
wyobrażenie na ikonie” (J. Wołocki). Czyż nie takim- pełnym wykwintu i
splendoru jest Chrystus z mozaikowych dekoracji kopuł, sklepień, apsyd,
spękanych od czułych pocałunków i pachnących rajem drewnianych desek- nośników
archetypicznej świętości ? Ikona „kolorowa kontemplacja Boga”, skracająca
dystans między niepoznaniem a poznaniem, lękiem a fascynacją zrodzoną z
poszukiwania serca. „W centrum jasności uroczysty Chrystus-Logos siedzi na gwiezdnym
łuku. Mocny kontur sylwetki i nieprawdopodobnie wydłużone ręce i ramiona, ich
patetyczny, niecielesny gest..., wszystko składa się na obraz zaskakującej ekspresji,
mówiący nie o Galilejczyku, ale o Odwiecznym Słowie” (A. Frybesowa).W
przestrzeni wzroku uobecnia się, zawsze piękny, dostojny, wiecznie młody, o
przenikliwym spojrzeniu- Człowiekolubiec.
„Bóg, który jest wszystkim we wszystkich, który jest obrazem swoich
przyjaciół, a Jego Oblicze jest opisywane przez kształty i kolory- to Chrystus
kosmiczny” (M. Quenot). Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem kiedy czytam ten
fragment psalmu, moja wyobraźnia podąża ku miejscom dobrze znanym- teologiczno-malarskim
„przedsionkom nieba.” Jednym z takich miejsc jest zespół późnobiznatyjskich
malowideł z kościoła w konstantynopolskim monasterze Chora. Wizja która została
tam rozpostarta na ścinanych świątyni porywa dynamizmem, świetlistością i
subtelnym humanizmem emanującym z każdego kawałka barwnej dekoracji. Ogromne Zstąpienie do Otchłani w apsydzie i
wywierający jeszcze silniejsze wrażenie Sąd
Ostateczny na sklepieniu kaplicy wskazują nie tylko o niezwykłej biegłości
artysty, ale nade wszystko o mistycznej aurze wyrosłej z fascynującej i
wielkiej teologii Kościoła Wschodniego- wychylonego ku Paruzji. Tu zaczyna się
droga prowadząca oko widza w świat najwyższego splendoru. Człowiek ugodzony
przez grzech i lęk, zostaje zaproszony do przemienionego świata Boga. „I odtąd
wcielony i ukrzyżowany Bóg staje się między naszym cierpieniem a nicością,
między sprzeciwem a beznadzieją, między konaniem a pustką i przywracając nam
życie otwiera przed nami drzwi wieczności” (O. Clement). Wstępuje Król Chwały i
od tej pory wszystko jest przeniknięte paschalną nadzieją i euforią szczęścia.