Racz
sprawić, o Panie, byśmy obmywszy serca swoje i oczyściwszy je od wszelkiej
skazy i nieczystych myśli, godni byli wejść do Twego miejsca- wyniosłego i wywyższonego
świętego świętych, i byśmy stanęli przed Twoim świętym ołtarzem nieskalani i
czyści... Liturgia św. Jakuba.
Rozpoczął się tydzień modlitwy o jedność
chrześcijan. Ekumenizm u początku był niewiarygodnym tchnieniem Ducha Świętego,
tak wiele otwartości i inicjatyw które zaowocowało w Kościołach i wspólnotach
chrześcijańskich, zdawało się przezwyciężyć impas i wielowiekowe teologiczne
mury dzielące samych chrześcijan. Ruch ekumeniczny bezwzględnie zmienił oblicze
chrześcijaństwa- niczym kropla wody rzeźbiąca szczelinę. Minęło tyle lat od
pierwszych wspólnych spotkań, marzeń o jedności i bliskości- przytuleniu się do
Chrystusa- Źródła duchowej odnowy i nawrócenia. Ekumenizm stał się popularny,
ale zatracił ów pierwszy witalizm, stając się tolerancyjną koegzystencją ludzi
żyjących wokół siebie oraz próbujących za wszelką cenę uratować własne tradycje
i obrzędowość. Jesteśmy obok siebie z Ewangelią na ustach, ale w rzeczywistości
ciągle dalecy, bezradni i zakłopotani, niepotrafiący znaleźć adekwatnych słów
bliskości; na dodatek pokąsani przez wrogów z zewnątrz: laicyzację, indyferentyzm
religijny, napór islamu. W niektórych europejskich krajach chrześcijaństwo
stało się skansenem- zaszłym obiektem muzealnym, przebrzmiałym i nienowoczesnym
reliktem skostniałego „średniowiecznego sentymentalizmu”. Teologia ekumeniczna
zalega biblioteczne półki, a w samych ekumenistach pozostało jeszcze coś, co
wymaga rewizji i odkupienia. Poza licznymi deklaracjami przedstawicieli
Kościołów, deliberujących myślicieli i kurtuazyjnych spotkań, istnieje wąwóz z
nieprzerzuconym mostem; zamiast konsensu- ciągłe rozstania i powroty- „separacja”.
Niby bliscy- odrobinę mądrzejsi, a ciągle obcy- jakby nieufni. Czy chrześcijanom
braku wyobraźni i ducha odwagi w przezwyciężeniu wzajemnych podziałów ? „Wiemy,
że serce Kościoła znajduje się w Ewangelii i w Eucharystii, lecz nie wiemy,
gdzie są jego granice...” Być może należy poszukać na nowo granic Kościoła „jednego,
apostolskiego, świętego...” Od wielu lat postuluję aby zrobić krok w tył (nie w
sensie regresu), ale powrotu do pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa; do tego
co było wspólne, jedyne i bliskie chrześcijanom. Kościół nie jest zjawiskiem
socjologicznym- to misterium Ciała Chrystusa, zdolnego do ciągłej odnowy,
rewizji, a jednocześnie posiadającego swój trwały fundament. To „potęga
zmartwychwstania” porywająca na powrót serca zalęknionych i obojętnych uczniów.
Jesteśmy powołani do budowania mostów, do stawania się zwornikami jedności. Każdy
z nas ma swój udział w leczeniu podziału. „W Kościele trwa nieustannie i
niezmiennie jednoczenie się człowieka z Chrystusem. Owo zjednoczenie jest
źródłem życia duchowego. Gdzie nie ma zjednoczenia z Chrystusem, następuje
duchowa śmierć. Sakrament Eucharystii- oto co jest źródłem życia duchowego i
jednoczy ludzi z Bogiem, i łączy ze sobą” (św. Hilarion Wierejski). Potrzeba
nam jedności, rozpromienionych światłem Chrystusa ludzkich twarzy,
przynoszących zagubionemu często światu jedyną nadzieję na ocalenie. Jakże
ciągle aktualne wydają się słowa o. Sergiusza Bułgakowa: „Droga do zjednoczenia
Wschodu i Zachodu nie wiedzie przez spory teologów, lecz przez zjednoczenie
przed ołtarzem. Członkowie obu hierarchii powinni zrozumieć, że są jednością, a
jeśli umysły kapłanów zapłoną tą ideą, to runą wszelkie bariery i jedność
dogmatyczna, ściślej, wzajemne zrozumienie w ramach własnej charakterystycznej
tradycji, zostanie osiągnięte.” Być może te słowa wziął sobie do serca inny,
wielki katolicki teolog o. Yves Congar, pisał: „Od pierwszego dnia mego
kapłaństwa, zawsze, gdy mogłem to uczynić, odprawiałem Mszę Świętą za jedność
chrześcijan. Kapłan celebrujący ma wartość sakramentalną, przedstawia Chrystusa
otoczonego wspólnotą. Celebrując Mszę świętą o jedność chrześcijan, aktualizowałem
modlitwę Chrystusa. Ta myśl miała dla mnie wielkie znaczenie.”