środa, 3 stycznia 2018


Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Jest czas rodzenia i czas umierania...czas płaczu i śmiechu... czas szukania i czas tracenia (Koh 3, 1- 8)

Na jednej ze średniowiecznych miniatur można przeczytać następującą treść: „Rok nie mogący się zatrzymać biegnie po swoich własnych śladach.” Już sam nie wiem, czy czas gna tak nieubłagalnie, czy może ja próbuje dogonić czas i wywalczyć drogocenne spowolnienie wskazówek zegara przedłużających moją egzystencję. Pewien kleryk zapytany na egzaminie z egzegezy Biblii przez sędziwego profesora: „Jak mierzy się w tradycji żydowskiej upływ czasu,” miał bez wahania powiedzieć: „Nie potrafię odpowiedzieć na tak postawione pytanie. U mnie w rodzinnych stronach (a pochodził ze wsi) czas mierzy się od orki do orki.” Na pytanie nie odpowiedział celnie, ale odwołał się do doświadczenia wyniesionego z domu. Nasze życie mierzy się mniej lub bardziej ważnymi wydarzeniami. Miał rację Guardini nawiązując do św. Augustyna, kiedy mówił o świecie zamkniętym w kole i o bramie, która pozwala nam wyjść z tego świata. Człowiek ciągle jest w drodze ku czemuś lub komuś. Czasami nie potrafi do końca sprecyzować, co jest celem jego tułaczki i jaki jest finalny moment powziętego niegdyś trudu. Żyjemy tak szybko, że nie potrafimy już zauważyć iż z horyzontu znikają nam twarze osób bliskich- znanych z imienia, a często o zapamiętanym tembrze głosu i kolorze oczu. Wszystko jest tak dynamiczne niczym splot postaci i fantazyjnych zwierząt wypełniających romańskie portale, czy gotyckie belkowania sklepień. „Tempo, tempo, tempo- skandują tłumy na stadionach. To włoskie słowo, oznaczające po prostu czas albo pogodę, stało się synonimem szybkości. Zrywamy się szybko, przełykamy szybko śniadanie, pędzimy do pracy...” (J. Pasierb). Jednych zabija narastające z każdą chwilą tempo życia, innych smog wdychany mimowolnie, a jeszcze innych poczucie bezsensu i przejmująca nostalgia za Bóg wie czym. Poczciwy Rilke pisał: „... każde miejsce tego głazu widzi cię. Musisz twoje życie zmienić.” Często czytam smutek na twarzach młodych ludzi. Niby mają wszystko, rodzice zabezpieczają im byt, wychodzą naprzeciw ich oczekiwań i pasji, zostawiają pieniądze na wszystko. Pomimo tego rysuje się pesymizm i poczucie straty,  niezrozumienia, przygniatającej chęci ucieczki od świata który wydaje się krępujący niczym kaftan, za ciasny... Czy te „zakurzone” smutkiem twarze mogą zajaśnieć radością istnienia ? Czy euforia szczęścia niczym promienie słońca może spowić poczucie pustki, bezsensu, igraszek losu i dojmującego poczucia fatum ? Myślę, że można przekroczyć ten impas. Najważniejsze jest to aby świat przestał krążyć wokół mnie, abym wszedł w radość istnienia- która niczym nurt rzeki wpływa do świata Boga. „Najważniejsze dla człowieka jest wejście w wielką radość... Gdzie w największych ciemnościach mego piekła Przyjaciel- Bóg patrzy na mnie wzrokiem, który nie paraliżuje, lecz wyzwala” (O. Clement). Nie pozwólmy, aby czas stał się własnością człowieka, a przestał być własnością Boga.