Staram się na bieżąco śledzić
zachodzące w dynamicznym tempie zjawiska w kulturze. Niby tyle się dzieje w
przestrzeni szeroko rozumianej sztuki, iż przegapienie jakiegoś wydarzenia może
się zdawać nieodwracalną stratą, albo niewybaczalnym grzechem. Muzea,
filharmonie i różnorakie instytucje stają na głowie i prześcigają się w
pomysłach, aby przyciągnąć człowieka z ulicy i włączyć go w coś ważnego,
wielkiego, ukulturalniającego. Instytucje kultury stają się obiektami konkurującymi
z wielkimi kompleksami galeryjnymi, przez które przebiegają w niewyobrażalnym
tempie tabuny dwunożnych osobników próbujących poprawić sobie nastrój lub
spróbować intelektualnej rozrywki dla oka. Nie będę wnikał w sens i rolę tych skądinąd
ważnych instytucji. Pomijając konteksty zewnętrzne o wiele bardziej intryguje
mnie amplituda ludzkiej wrażliwości na piękno. Współcześnie wielu „estetów”
jest silnie przeświadczonych, że jak przeczytało zalegającą księgarniane półki
książkę O sztuce Gombricha, to zdaje
się że można powiedzieć wiele, a nawet odrobinę za dużo- dyletanci. Sztuka na
wyciągniecie ręki- lekkostrawna i najlepiej opatrzona lapidarnym wyjaśnieniem. Wystarczy
wejść w Internet i otwierają się przed nami muzealne skarbnice sztuki;
wirtualny spacerek po najpiękniejszych „salonach” najcenniejszych artefaktów.
Człowiek styka się ze sztuką „wielką” lub „przeciętną” właściwie codziennie i
zdaje się namacalnie. Jakie ona powoduje w nas emocje. Czy pozostawia jakiś istotny
ślad ? Nie myślę tu o wernisażowych bankietach na których pokazują się stali
bywalcy- już odrobinę znudzeni- choć mający możliwość napicia się odrobiny wina
i przeprowadzenia tych samych wynurzeń o sztuce, która ratuje ich przed nudą,
przeciętnością i chandrą monotonnie upływającego czasu. Dla innych to biznesowe
spotkania, kurtuazyjne wymiany grzecznościowych gestów i ewentualny przegląd
świeżych modowych newsów, okraszony lekkostrawną konsumpcją ukrytego pod
płaszczem materii piękna. „Bez wątpienia jedna z przyczyn, dla których wielu
ludzi nie ma właściwego poglądu na piękno, jest brak subtelnej wyobraźni
koniecznej do odczuwania bardziej wyrafinowanych wzruszeń. Wszyscy roszczą
sobie pretensję do tej subtelności, wszyscy o niej mówią i chętnie widzieliby w
niej sprawdzian wszelkich gustów i poglądów” (D. Hume). Czy sztuka potrafi
kształtować naszą wyobraźnię, wrażliwość na piękno- uszlachetniać
człowieczeństwo ? Mówiąc anachronicznie i mało nowocześnie: Czyż nie taką role
miała pełnić ? Już amerykański historyk sztuki W.J.T. Mitchell, próbuje nas
zatrzymać prowokacyjnie pytając: Czego chcą od nas obrazy ? „Obrazy nie tylko
żyją, ale też mają własne pragnienia i intencje, które musimy wziąć pod uwagę.”
Sztuka poszerza horyzonty naszej wyobraźni i wrażliwości na piękno. „To
wyobraźnia nadaje oblicze naszym pragnieniom, aspiracjom i potrzebom, jak
również naszym niepokojom i lękom- pisał E. Morin- Ona wyzwala nie tylko nasze
marzenia o zdobyciu powodzenia i szczęścia, ale i mieszkające w naszym wnętrzu
potwory, które naruszają zakazy prawa, niosą zniszczenie, szaleństwo i grozę.
Rysuje przed nami nie tylko to, co możliwe i dające się zrealizować, ale
stwarza światy niemożliwe i fantastyczne.” Chrześcijanie w swojej religijnej wrażliwości
doskonale zdawali sobie sprawę jak ważna jest sztuka i jak bardzo kształtuje
świat ludzkiej wyobraźni i potencjalnych postaw moralnych. Już święty Bonawentura
średniowieczny intelektualista mówił: „co widzimy, bardziej pobudza emocje niż
to, co słyszymy,” a O. Clement przekonywał: „Człowiek pragnie piękna najgłębszym
z okruchów swojej natury, ponieważ nosi w sobie, ukryty poetycki logos. Człowiek wezwany jest do stania się
rzeczywiście pięknym, oddając coraz wierniej obraz Boga, który go powołuje,
utwierdza, wzywa, a najbardziej osobiste powołanie człowieka zmierza w tym
momencie od obrazu do podobieństwa będące uczestnictwem.” Obrazy mają ogromną
siłę perswazji- doskonale ten problem naświetlił D. Freedberg w klasycznym już
dziele „Potęga wizerunków.” Będą ekspresyjną, sztuka może wyrażać różne treści.
Będąc wolną, może wynieść człowieka o wiele wyżej, niż stan płytkiego wizualnego
zadowolenia- dotknąć sacrum. Przestrogą
wydają się wczorajsze, choć tak niezwykle aktualne intuicje Mikołaja
Bierdiajewa: „Dziś stajemy się świadkami barbaryzacji świata europejskiego. Po
wyrafinowanej dekadencji, cechującej apogeum kultury europejskiej, następuje
inwazja barbarzyństwa...” Postuluję o wrażliwość w percepcji i otwartość na sztukę
wielką, zdolną wewnętrznie przeobrazić człowieka.