Gdy
Jezus wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. A oto zerwała się wielka
burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do
Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» A On im rzekł: «Czemu
bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary?» Potem, powstawszy, zgromił wichry i
jezioro, i nastała głęboka cisza. A ludzie pytali zdumieni: «Kimże On jest, że
nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?»
Jakimś paraliżującym
symptomem ponowoczesności jest lęk człowieka przed porzuceniem i samotnością; strach
przed katastrofą i natychmiastowym wywróceniem życia do góry nogami. W
gwałtownym „dyskursie” dzisiejszej Ewangelii Chrystus przeprowadza test na
który zdaje się, nie są przygotowani jego uczniowie. Nie spodziewali się, że
aura się zmieni a łódka stanie się małą łupiną dryfującą wobec żywiołu wiatru i
wody. Nawet najtwardszy sen trzymający w ramionach Morfeusza, może być
wytrącony jedną myślą lub gestem Boga. Czy to sprawdzian wiary, wierności,
miłości ? W moim odczuciu jest to sprawdzian wiary. Chrystus wybiera
ekstremalny sposób, aby wypróbować przyszłych adeptów ewangelizacji i
potencjalnych męczenników za wiarę. Chce im pokazać, że ich przyszłe zmagania są
większe i wymagające maksymalnej determinacji, niż strach siedzenia w rozkołysanej
łódce. Kościół to łódź która musi przepłynąć po morzu doczesności; będą się
przez nią przelewać fale ignorancji i niewiary, negacji i miażdżącej ideologicznej
wojny, ale one nie powodują katastrofy- tylko brak wiary ! Henri de Lubac
wskazywał, że należy wierzyć Kościołowi, lecz nie wolno wierzyć w Kościół, gdyż
byłaby to idolatria. Kiedy chrześcijanin spuści wzrok z Chrystusa będąc
przekonanym, że Bóg nie śpi i nie ma powodu, by z nim czuwać i tworzyć
wspólnotę – wtedy zacznie tonąć. Niektórzy tak mocno się usadowili w Kościele,
że najchętniej by innych wyrzucili poza jego burtę. Niech przestrogą będą dla
nas słowa św. Augustyna: „Otóż pierwszą rzeczą, o jakiej nas trzeba było
przekonać, jest wielka miłość Boga do nas, abyśmy przez rozpacz nie stracili odwagi
do powstania i pójścia do Niego. Abyśmy jednak nie pysznili się naszymi rzekomo
zasługami, abyśmy jeszcze bardziej nie oddalili się od Niego i w poczuciu
naszej mocy nie stali się jeszcze słabsi, dlatego należało nam pokazać, w jakim
stanie Bóg nas ukochał. Dlatego tak z nami postąpił, abyśmy raczej Jego mocą
szli naprzód, i żeby siła miłości wzrastała w ten sposób w słabości i pokorze.”
Nie wolno przespać próby. Nie wolno nie pytać: Kimże On jest ?