Pan, wojownik potężny,
«Ten, który jest», brzmi Jego imię.
Rzucił w morze rydwany faraona i wojsko jego,
wybrani wodzowie legli w Morzu Czerwonym.
«Ten, który jest», brzmi Jego imię.
Rzucił w morze rydwany faraona i wojsko jego,
wybrani wodzowie legli w Morzu Czerwonym.
W pierwszym odczuciu
wydaje nam się, że mamy do czynienia z pełnym patetyczności obrazem Boga
ocalającego Izraela. „Pojęcia tworzą idole Boga, tylko wielkie wzruszenie coś
przeczuwa”- pisał św. Grzegorz z Nyssy. Czy tym wzruszeniem- być może chwilowym
jest świadomość bycia ocalonym ? Szczelina, którą czyni Bóg w wodach Morza
Czerwonego pozwala na uświadomienie sobie, że Ten który przynosili wybawienie, prawdziwie
kocha człowieka w sytuacji dramatycznej i bez wyjścia. Wielu myślicieli XX
wieku odrzucający przesłanie religii po Shohah
stawiało to samo pytanie: Dlaczego Bóg milczał i nie wybawił cierpiących z
ucisku ? Konsekwencje tych pełnych pretensji pytań pozostawiły swój ślad do
dzisiaj. Ferry w książce pt. Człowiek-Bóg,
czyli o sensie życia, snuje ważną refleksję: „Faktem jest że psychologia
zdetronizowała teologię. Jednak w dzień pogrzebu, kiedy stoimy przed otwartym
grobem, ogarnia nas zakłopotanie. Co powiedzieć matce, która straciła córkę, co
powiedzieć zapłakanemu ojcu ? Tak oto brutalnie zostajemy postawieni wobec
pytania o sens, a raczej uświadamiamy sobie brak tego pytania w dzisiejszym zlaicyzowanym
świecie.” Milczenie Boga rozumiane przez wielu jako Jego słabość lub wycofanie,
nigdy nie było wycofaniem się, On po raz kolejny „ogołocił samego siebie” (Flp
2,7), pozwolił zmiażdżyć się ogromem absurdalnej i wypaczonej ludzkiej
wolności. Skazany na śmierć protestancki pastor Bonhoeffer napisał: „Tylko
cierpiący Bóg może pomóc.” Może wstydzimy się mówić o tym, że Ten który jest
Panem może współcierpieć z tymi którzy są bezbronni. „Kenoza jest drogą,
przejściem (Paschą !)- powie ks. Hryniewicz- do pełnej chwały i wywyższenia.
Objawia ona bezmiar ofiarnej miłości Boga do ludzi, a jednocześnie odsłania
realizm uczestnictwa Chrystusa w śmierci każdego człowieka. Śmierć Chrystusa ma
charakter uniwersalny. W Jego umieranie włączona jest śmierć każdego człowieka:
jeżeli ocala On i wskrzesza każdego, to właśnie dlatego, że prawdziwie z każdym
człowiekiem współcierpi i współumiera w ciągu całej historii zbawienia.”
Dlatego w noc chrześcijańskiej Paschy – Zmartwychwstania Chrystusa
chrześcijanie wyśpiewują triumfalny psalm przejścia przez „Morze Czerwone” – to
obraz ocalonego od żądła śmierci Kościoła. Lęk przed cierpieniem, śmiercią i
bezsensem jakiegokolwiek historycznie dokonanego zła zostaje rozświetlony
obecnością Zwycięskiego Wodza. Apokalipsa św. Jana porównuje zwycięstwo, jakie
wybrani odnieśli nad śmiercią, do przejścia przez żywioł wody i wkłada w usta
Kościoła zwycięską pieśń siostry Mojżesza: „ I ujrzałem jakby morze szklane,
pomieszane z ogniem, i tych, co zwyciężają Bestię i obraz jej, i liczbę jej imienia,
stojących nad morzem szklanym, mających harfy Boże. A taką śpiewają pieśń
Mojżesza, sługi Bożego, i pieśń Baranka” (Ap 15, 2-3). W Bestii rozpoznajemy
faraona, figurę szatana, który został zniszczony wodą sądu, podczas gdy lud
zwycięski stoi na drugim brzegu przechodząc suchą nogą przez otchłań śmierci.
Nie trzeba jakiejś nadzwyczajnej wyobraźni teologicznej aby nie skojarzyć tego
wielkiego obrazu z Chrztem jako aktualizujące się w łonie Kościoła dzieło
Odkupienia. Przejście przez żywioł stało się prototypem odkupieńczego
wyzwolenia i swoistego remedium na stan pustki egzystencjalnej. Wczytując się w
język Odkupienia Ojcowie Kościoła będą głosić katechezę zwycięstwa. Święty Bazyli
pisze: „To, co wiąże się z wyjściem Izraela, zostaje odniesione do tych, którzy
zostają ocaleni przez chrzest… Może jest figurą chrztu, który wyzwala od
faraona, tak chrzest od tyranii diabła… Lud wyszedł z morza cały i zdrowy: my
także wynurzamy się z wody jak żywi spośród umarłych.” I na koniec jeszcze
jeden fragment- św. Augustyna: „Cóż mogło być bardziej potrzebne dla
podniesienia naszej nadziei…, jeśli nie to, żeby nam dowieść, jak bardzo Bogu na
nas zależało i jak bardzo nas umiłował.”