Jesteśmy zanurzeni w
rytmie czasu, odkrywając dowody naszej nieśmiertelności. Pozostały ponad dwa
tygodnie do wejścia w Paschę. To dobry czas na bilans lub rewizję własnych
postanowień, podjętych zobowiązań i osobistych- drobnych umartwień. To czas leczniczy
i terapeutyczny, pozwalający na porzucenie rozmaitych i głęboko schowanych w
zakamarkach duszy lęków. Obawy przed porzuceniem, brakiem miłości, akceptacji,
czy namacalności i nieuchronności nadejścia śmierci. Patrzę w twarze tych, którzy
stoją na opłotkach Kościoła- zbuntowanych, obrażonych, poranionych,
pretensjonalnych, płaczących. Rozdawać nadzieję tam, gdzie wiara zdaje się być
obumarłą, zmurszałą i ciasną. Człowiek wiary widzi rzeczywistość szerzej i głębiej.
Kiedy się pokajam, to Bóg wychodzi naprzeciw- Miłosierny Ojciec- pokazując mi
krajobrazy- fascynujące perspektywy życia. Znowu kiedy zaczynam czuć się
bezpieczny w moim mieszkaniu wiary- natrafiam na chropowaty krzyż. Chciałbym do
jego niesienia zaprosić ludzi zapętlonych i czujących się na marginesie
kościoła instytucji. Niech wyjdą z zaryglowanego szczelnie grobu. Modlę się za
tych którzy są mniej szczęśliwi niż ja. Reżyser Andrzej Tarkowski napisał mądre
słowa: „Dokądkolwiek się wybieramy, zawsze w gruncie rzeczy będziemy szukali
własnej duszy.” Mamy poszukać swojej duszy, to znaczy mojego własnego
wewnętrznego świata w którym Bóg Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, dokonuje
naszego duchowego odrodzenia. Zstąpić do wewnętrznej świątyni. W tym czasie
mamy odpocząć, wyciszyć się, przestać biec na oślep. „Odpocząć. To znaczy
począć się na nowo”- pisał Norwid. Wydobyć z siebie nowego człowieka- przeobrażonego-
utkanego w Duchu Świętym. Chodzi o krzyż, który zostaje wbity w sam środek
mojego serca. Baranek, który na nim zawisł- poi mnie strugami swojej miłości-
taka jest prawda o Krzyżu. Z tej perspektywy rozpościera się krajobraz
ocalenia. Bóg doświadczył odrzucenia i wyniszczenia, abyśmy zrozumieli na czym
polega bezinteresowna miłość. Przez Jego chwalebne rany emanuje światło naszego
zmartwychwstania. Jak powie w swojej katechezie św. Cyryl Jerozolimski: „Nie
umarł wbrew swej woli ani też nie został ofiarą przemocy, ale uczynił to dobrowolnie…
Z własnej woli przyjął na siebie mękę, radując się wspaniałym dziełem, ciesząc
się przyszłym triumfem i weseląc z powodu zbawienia ludzi. Nie wstydził się
krzyża, bo przezeń dawał życie światu…” Nastał czas duchowej wiosny. Nie bądźmy
smutni, przygnębieni czy osieroceni. Odkryjmy Krzyż- emanujący światłem. Krzyż,
który wyzwala od zwątpienia i bezradności. „Krzyż jest początkiem nieba”- tylko
po nim możemy się wdrapać wyżej. Na horyzoncie wydarzeń kamień odpieczętowuje
grób i dokonuje się zaskakująca inwazja Życia.