środa, 22 listopada 2017


Ps 17   

Strzeż mnie jak źrenicy oka,
ukryj mnie w cieniu Twych skrzydeł.
A ja w sprawiedliwości ujrzę Twe oblicze,
ze snu powstając, nasycę się Twoim widokiem.

Sen jest przyjacielem śmierci ! Psalmista zaprasza nas do zastanowienia się również nad własną śmiercią. Nie potrafię wskazać, czy istnieje jak dawniej, mądra, pokorna i przeniknięta spokojem refleksja nad przemijaniem i przechodzeniem. Czy możemy z pewną swobodą ducha powiedzieć, że żyjemy w czasie pięknych śmierci ? Człowiek niechętnie przyjmuje narzucaną mu myśl o tym, że będzie musiał rozstać się ze światem. „O życiu nikt nie mówi tak dobrze jak śmierć”- pisał J. Green. Śmierć może zadawać się naszą jedyną towarzyszką, która może przyprawiać o zawrót głowy i nasilający się niepokój. Każde odejście bliskiej nam osoby uświadamia nam nieuchronne nadejście czasu naszego pochwycenia i rozstania się z tym, co uważamy za bezpieczne lub oswojone- przynajmniej nam się tak wydaje. Tylko chrześcijaństwo potrafi dumnie spoglądać śmierci w oczy; pozbawione lęku i paraliżującego poczucia niewiadomej, wychodzi na wprost „tajemniczej i wyrachowanej przewodniczki w zaświaty.” Miał rację przenikliwy biskup Massillon, mówiąc: „Mniej boimy się śmierci, kiedy spokojni jesteśmy o to, co po niej nastąpi.” Dzień śmierci chrześcijanina jest jednocześnie dies natalis- dniem narodzin, wejściem w sen i oczekiwaniem na wybudzenie lub bezpośredni ogląd Boga. Święty Serafin z Sarowa proklamował życie i uczył pogodnego odchodzenia. Powtarzał uśmiechając się niczym dziecko: „Dla nas śmierć będzie radością.” Święci byli mistrzami pogodnego naigrywania się ze śmierci, zaglądania jej w oczy; odzierali ją z szaty paraliżującego lęku, odbierając jej niejako władzę. Oni doskonale zdawali sobie sprawę, że Bóg jest tym, który okrywa ich skrzydłami, przebudza ze snu i nie odbiera światła które tak intensywnie zaświadczyło o triumfie życia, kiedy Chrystus wyszedł zwycięski z objęć śmierci. Zatem śmierć dla nas jest nieuniknionym wydarzeniem, do którego winno się przybliżać z wewnętrznym spokojem. Śmierć jest naszym osobistym sprawdzianem z przeżywania życia. „Być może nasza końcowa śmierć- pisał K. Ware- będzie podobnym odświeżeniem- zaśnięciem, po którym nastąpi przebudzenie. Nie obawiajmy się zapaść w ten sen każdego wieczora, ponieważ następnego ranka spodziewamy się ponownego przebudzenia.” Najpiękniejszym marzeniem  wierzącego jest obudzić się ramionach Boga. To niczym prenatalny powrót do początku- wejście w łono Życia i pozostanie w nim. Zakończę słowami paschalnej homilii św. Jana Chryzostoma, ku pokrzepieniu serca: „Niech nikt nie lęka się śmierci... Zmartwychwstał Chrystus- i życie zajaśniało pełnią. Zmartwychwstał Chrystusa- i nikt nie pozostał w grobie martwy.”