piątek, 10 listopada 2017

Rz 15, 21

A poczytywałem sobie za punkt honoru głosić Ewangelię jedynie tam, gdzie imię Chrystusa było jeszcze nieznane, by nie budować na fundamencie położonym przez kogoś innego, lecz zgodnie z tym, co jest napisane: «Ci, którym o Nim nie mówiono, zobaczą Go i ci, którzy o Nim nie słyszeli, poznają Go».

Nie sposób badając zawiłe dzieje chrześcijaństwa wymienić liczby osób których życie przemieniły słowa Ewangelii. Zachowane dla nas liczne świadectwa o cudownych życiowych przewrotach, fascynują niejednego współczesnego poszukiwacza własnej duchowej drogi. Z przekazu Atanazego z Aleksandrii wiemy o świętym Antonim- egipskim arystokracie, który rozmyślając nad własnym życiem, usłyszał w kościele następujące słowa: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” (Mt 19,21). Miał wrażenie, że Jezus kieruje te słowa wprost do niego. Rozdał wszystko i zaczął nowe życie na pustyni z Bogiem w sercu; stał się „zapaśnikiem” podejmując sparing ze złym duchem w przestrzeni najtrudniejszej z możliwych-samotności. Po nim byli inni: św. Benedykt, św. Franciszek, czy św. Dominik który nigdy nie rozstawał się z kieszonkowym przekładem Ewangelii. Takich postaci znanych lub anonimowych były całe rzesze, nie tylko w pierwszym tysiącleciu Kościoła, ale na każdym etapie jego historii. Mężczyźni i kobiety którym słowa Chrystusa odebrały niejednokrotnie argumenty i przewartościowały sposób myślenia; odryglowały kanały łez, wstrząsnęły w posadach serca. Ewangelia poruszała i zapalała ludzkie wnętrza, wzniecając miłość do Boga i spraw wyższych. Dostojewski nawrócił się na skutek lektury Ewangelii, której egzemplarz otrzymał po przybyciu na syberyjskie zesłanie od żony dekabrysty von Vizine’a. Po katordze tematyka religijna stała się głównym duchowym celem pisarza. Wielkie powieści które wyszły z pod jego pióra, stały się ilustracją zawiłych ludzkich losów, które odnalazły swoje spełnienie w kochającym Bogu, który ostatecznie ocala. Dla Romana Brandstaettera jedna z pisarskich nocy była momentem spotkania z Jezusem z Nazaretu. Ewangelia w formie obrazu spłynęła na niego w taki sposób w jaki światło pod Damaszkiem zalało oczy i serce Szawła. Pisał o tym wydarzeniu z wielkim przejęciem: „Skończyłem pracę o północy. Zapaliłem papierosa. Wstałem od stołu, rozejrzałem się po pokoju i przypomniałem sobie, że nie mam nic do czytania.” Wyciągnął jedną z przypadkowy gazet, wypadła z niej karta papieru na której znajdowała się reprodukcja rzeźby ukazująca ukrzyżowanego Chrystusa z kościoła San Damiano w Asyżu. Podniósł ją „wyobrażała Chrystusa chwilę po Jego śmierci... Miał oczy zamknięte, ale widział. Głowa Jego wprawdzie opadła bezsilnie ku prawemu ramieniu, ale na twarzy malowało się skupione zasłuchanie we wszystko, co się działo. Ten martwy Chrystus żył. Pomyślałem: Bóg... Dzieje tej biblijnej nocy są dla mnie smugą najwspanialszego światła, ajkie widziałem w moim życiu.” Ten moment zrodził go jako chrześcijanina. „Nie chodzi o mówienie o Bogu. Trzeba nim żyć” (R. Habachi). Ludzie porwani zdumiewającą siłą Słowa Życia, nie potrafią usiedzieć w miejscu, chcą mówić o Chrystusie, krzyczeć niczym szaleni z miłości, stawać się miejscem Jego obecności i Jego słowa.