Rz 15, 21
A poczytywałem sobie za
punkt honoru głosić Ewangelię jedynie tam, gdzie imię Chrystusa było jeszcze
nieznane, by nie budować na fundamencie położonym przez kogoś innego, lecz
zgodnie z tym, co jest napisane: «Ci, którym o Nim nie mówiono, zobaczą Go i
ci, którzy o Nim nie słyszeli, poznają Go».
Nie sposób badając
zawiłe dzieje chrześcijaństwa wymienić liczby osób których życie przemieniły
słowa Ewangelii. Zachowane dla nas liczne świadectwa o cudownych życiowych
przewrotach, fascynują niejednego współczesnego poszukiwacza własnej duchowej
drogi. Z przekazu Atanazego z Aleksandrii wiemy o świętym Antonim- egipskim
arystokracie, który rozmyślając nad własnym życiem, usłyszał w kościele
następujące słowa: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i
rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie” (Mt 19,21). Miał wrażenie, że
Jezus kieruje te słowa wprost do niego. Rozdał wszystko i zaczął nowe życie na
pustyni z Bogiem w sercu; stał się „zapaśnikiem” podejmując sparing ze złym
duchem w przestrzeni najtrudniejszej z możliwych-samotności. Po nim byli inni:
św. Benedykt, św. Franciszek, czy św. Dominik który nigdy nie rozstawał
się z kieszonkowym przekładem Ewangelii. Takich postaci znanych lub anonimowych
były całe rzesze, nie tylko w pierwszym tysiącleciu Kościoła, ale na każdym
etapie jego historii. Mężczyźni i kobiety którym słowa Chrystusa odebrały
niejednokrotnie argumenty i przewartościowały sposób myślenia; odryglowały
kanały łez, wstrząsnęły w posadach serca. Ewangelia poruszała i zapalała
ludzkie wnętrza, wzniecając miłość do Boga i spraw wyższych. Dostojewski nawrócił
się na skutek lektury Ewangelii, której egzemplarz otrzymał po przybyciu na
syberyjskie zesłanie od żony dekabrysty von Vizine’a. Po katordze tematyka
religijna stała się głównym duchowym celem pisarza. Wielkie powieści które
wyszły z pod jego pióra, stały się ilustracją zawiłych ludzkich losów, które
odnalazły swoje spełnienie w kochającym Bogu, który ostatecznie ocala. Dla
Romana Brandstaettera jedna z pisarskich nocy była momentem spotkania z Jezusem
z Nazaretu. Ewangelia w formie obrazu spłynęła na niego w taki sposób w jaki
światło pod Damaszkiem zalało oczy i serce Szawła. Pisał o tym wydarzeniu z
wielkim przejęciem: „Skończyłem pracę o północy. Zapaliłem papierosa. Wstałem od
stołu, rozejrzałem się po pokoju i przypomniałem sobie, że nie mam nic do
czytania.” Wyciągnął jedną z przypadkowy gazet, wypadła z niej karta papieru na której
znajdowała się reprodukcja rzeźby ukazująca ukrzyżowanego Chrystusa z kościoła
San Damiano w Asyżu. Podniósł ją „wyobrażała Chrystusa chwilę po Jego
śmierci... Miał oczy zamknięte, ale widział. Głowa Jego wprawdzie opadła
bezsilnie ku prawemu ramieniu, ale na twarzy malowało się skupione zasłuchanie
we wszystko, co się działo. Ten martwy Chrystus żył. Pomyślałem: Bóg... Dzieje
tej biblijnej nocy są dla mnie smugą najwspanialszego światła, ajkie widziałem
w moim życiu.” Ten moment zrodził go jako chrześcijanina. „Nie chodzi o
mówienie o Bogu. Trzeba nim żyć” (R. Habachi). Ludzie porwani zdumiewającą siłą
Słowa Życia, nie potrafią usiedzieć w miejscu, chcą mówić o Chrystusie,
krzyczeć niczym szaleni z miłości, stawać się miejscem Jego obecności i Jego
słowa.