piątek, 24 listopada 2017


Twoja jest wielkość, moc i sława, majestat i chwała,
bo wszystko, co jest na niebie i ziemi, Twoje jest, Panie

Niejednokrotnie snuję refleksję o świecie jako projekcie Boga. W metafizyce bytu słowo „stworzenie” oznacza udzielenie bytu temu, co nazywamy stworzeniami, przez najwyższy Byt- Stwórcę. „Stworzenie” zatem oznacza manifestację jedności poprzez wielość. Mamy do czynienia z filozoficznym pojęciem, choć niepozbawionym teologicznych zabarwień. Stwarzać to dla Boga tyle, co objawiać siebie- przynajmniej tak to rozumieli średniowieczni filozofowie, a ja im wtóruję. W Nim-Bogu- zawiera się świat; uczestniczy w akcie stawania się, a zarazem ten sam „wytwór” odbija obecność i piękno samego Stwarzającego. Stworzenie jest dziełem myśli- pragnienia Boga, żywym dziełem artysty. „Wszechświat nie jest słabą kopią nadzmysłowego modelu, tak jak w różnych odmianach platonizmu. Wytryska z rąk żyjącego Boga. Biblię przenika kosmiczna radość... Bóg w nim umieszcza napięcie ku transcendencji” (O. Clement). Dla człowieka choć trochę zajmującego się sztuką i towarzyszącym jej pięknem, ślad Boga odciśnięty w naturze- a wiernie oddany za pomocą talentu i biegłości pędzla artysty, jest czymś na wskroś epifanicznym i doksologicznym. Malarz przenosi odprysk Bożego piękna w świecie na płótno i nadaje mu status „nieśmiertelności”. To trochę jest tak, jakby chciał zawrzeć w kadrze ( ex post), to co wyszło z pod palców udzielających życie. Zatrzymać i poddać medytacji. Bóg istnieje, ponieważ piękno świata o Nim najpewniej opowiada ! Często przyglądam się licznym pejzażom, które tak mocno eksponuje zachodnioeuropejskie malarstwo. Nie są to obrazy religijne. Ile tam jest ukrytego piękna, podprowadzającego mimowolnie oglądającego pod doświadczenie wiary. Takie zdumienie wywołuje u mnie chociażby pejzaż luministyczny, francuskiego malarza Claude’a Lorraina. Jego krajobrazy skąpane są w świetle; utkane z emanacji słońca wschodzącego lub zachodzącego na horyzoncie. Metafizyczny nastrój i spokój, jaki emanuje z jego obrazów nastraja do kontemplacji i zachwytu nad Bogiem. Zgadzam się z Poussinem, „Nic nie jest widzialne bez światła. Nic nie jest widzialne bez przeźroczystego ośrodka.” Takie wrażenia zapadają tak głęboko, że stają się Teologią.