Strzeż mnie jak źrenicy
oka,
ukryj mnie w cieniu Twych skrzydeł.
A ja w sprawiedliwości ujrzę Twe oblicze,
ze snu powstając, nasycę się Twoim widokiem.
ukryj mnie w cieniu Twych skrzydeł.
A ja w sprawiedliwości ujrzę Twe oblicze,
ze snu powstając, nasycę się Twoim widokiem.
Sen jest przyjacielem
śmierci ! Psalmista zaprasza nas do zastanowienia się również nad własną
śmiercią. Nie potrafię wskazać, czy istnieje jak dawniej, mądra, pokorna i
przeniknięta spokojem refleksja nad przemijaniem i przechodzeniem. Czy możemy z
pewną swobodą ducha powiedzieć, że żyjemy w czasie pięknych śmierci ? Człowiek
niechętnie przyjmuje narzucaną mu myśl o tym, że będzie musiał rozstać się ze
światem. „O życiu nikt nie mówi tak dobrze jak śmierć”- pisał J. Green. Śmierć
może zadawać się naszą jedyną towarzyszką, która może przyprawiać o zawrót
głowy i nasilający się niepokój. Każde odejście bliskiej nam osoby uświadamia
nam nieuchronne nadejście czasu naszego pochwycenia i rozstania się z tym, co uważamy
za bezpieczne lub oswojone- przynajmniej nam się tak wydaje. Tylko
chrześcijaństwo potrafi dumnie spoglądać śmierci w oczy; pozbawione lęku i
paraliżującego poczucia niewiadomej, wychodzi na wprost „tajemniczej i
wyrachowanej przewodniczki w zaświaty.” Miał rację przenikliwy biskup
Massillon, mówiąc: „Mniej boimy się śmierci, kiedy spokojni jesteśmy o to, co
po niej nastąpi.” Dzień śmierci chrześcijanina jest jednocześnie dies natalis- dniem narodzin, wejściem w
sen i oczekiwaniem na wybudzenie lub bezpośredni ogląd Boga. Święty Serafin z
Sarowa proklamował życie i uczył pogodnego odchodzenia. Powtarzał uśmiechając się
niczym dziecko: „Dla nas śmierć będzie radością.” Święci byli mistrzami
pogodnego naigrywania się ze śmierci, zaglądania jej w oczy; odzierali ją z
szaty paraliżującego lęku, odbierając jej niejako władzę. Oni doskonale zdawali
sobie sprawę, że Bóg jest tym, który okrywa ich skrzydłami, przebudza ze snu i
nie odbiera światła które tak intensywnie zaświadczyło o triumfie życia, kiedy
Chrystus wyszedł zwycięski z objęć śmierci. Zatem śmierć dla nas jest nieuniknionym
wydarzeniem, do którego winno się przybliżać z wewnętrznym spokojem. Śmierć
jest naszym osobistym sprawdzianem z przeżywania życia. „Być może nasza końcowa
śmierć- pisał K. Ware- będzie podobnym odświeżeniem- zaśnięciem, po którym
nastąpi przebudzenie. Nie obawiajmy się zapaść w ten sen każdego wieczora,
ponieważ następnego ranka spodziewamy się ponownego przebudzenia.” Najpiękniejszym
marzeniem wierzącego jest obudzić się
ramionach Boga. To niczym prenatalny powrót do początku- wejście w łono Życia i
pozostanie w nim. Zakończę słowami paschalnej homilii św. Jana Chryzostoma, ku
pokrzepieniu serca: „Niech nikt nie lęka się śmierci... Zmartwychwstał
Chrystus- i życie zajaśniało pełnią. Zmartwychwstał Chrystusa- i nikt nie
pozostał w grobie martwy.”