Gdy
upłynęły dni Ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli
Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu... A żył w Jerozolimie człowiek,
imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela,
a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci,
aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do
świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według
zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco,
pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”…
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”…
Najpiękniejsze w scenie
ofiarowania Chrystusa w Świątyni Jerozolimskiej, jest pełne szczęścia zdumienie
starca Symeona. Człowiek potrafi się karmić nadzieją i tęsknotą; jakże musiały
być wypełnione łzami oczy tego człowieka, ciężko oddać chwilę najpiękniejszego
spotkania Boga z człowiekiem- niewypowiedziane i trudne do złożenia w słowa
odczucie wielkiej radości. Zobaczył Światłość ! W chwili narodzin Mesjasza,
wypełniło się proroctwo Izajasza. Wielka światłość stała się udziałem tych,
którzy pozostawali w ciemności. Wspaniałość czasów zbawienia zostaje
przedstawiona za pomocą metafory światła- cudownej iluminacji: „Wznieś ponad
nami, o Panie światłość Twojego oblicza” (Ps 4,7). Do przyjścia Mesjasza,
wszystko wydawało się cieniem. Bóg bardziej daleki, niedostępny, całkowicie
transcendentny… Wyrażają to słowa starotestamentalnych autoprezentacji: „Bóg
wasz, Jahwe, jest ogniem trawiącym” (Pwt 4,24). Każda bliskość, spotkanie z
Nim- było wypełnione świętym drżeniem i bojaźnią. Spotkanie twarzą w twarz
okazywało się straszliwym doświadczeniem i wywoływało w człowieku krzyk
separacji: „odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzeszny”. Dopiero Wcielenie
rozrywa barierę niedostępności. Chrystus narodzony w Betlejem, staje się
ludzkim obrazem Świętego do tego stopnia, że mógł powiedzieć: „władca tego
świata, nie ma nic swego we Mnie” (J14,30). Od tej chwili człowiek staje się
stworzeniem nawiedzonym przez swego Boga. Bóg czyni go, na nowo swoim
przyjacielem. „Chrystus jest wstrząsającym objawieniem świętości Bożej w
człowieczeństwie, tajemnicą Bożego życia złożoną w archetypie boskiej ekonomii
wobec bytu ludzkiego”. W tym kontekście wydają się zrozumiałe słowa katechezy
św. Piotra: ”On był przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w
ostatnich czasach się objawił” (1P1,20). „Jest to tajemnica niepomiernie przekraczająca
wymiar samego faktu narodzenia. Jej źródła biją w przedwiecznej wizji Bożej
Rady, która przewidziała „łono”, które przyjmie, pocznie i zrodzi Słowo”. Kiedy przeszliśmy przez gęstwinę
teologicznych zawiłości, możemy zrozumieć na czym polegała radość zobaczenia
Chrystusa, przez starca Symeona. W tym Dziecku, ogniskują się wszystkie
tęsknoty Izraela. Działanie Boga, Jego miłosierdzie i dobroć, objawiają się w
przyniesionej na rękach Maryi Światłości. Miał rację wielki teolog Balthasar,
mówiąc o Jezusie, jako i dowodzie uprzedzającej miłości Boga. Zszedł na ziemię,
aby odsłonić ludzkości swoje kochające i utkane ze światłości oblicze. Piszę
teolog: Gdyby Chrystus był tylko najdoskonalszym przypadkiem człowieka, a
chrześcijaństwo najbardziej wysublimowaną postacią ludzkiej religii, nie byłoby
dzisiaj warto być chrześcijaninem… Skoro Bóg stał się w Chrystusie człowiekiem,
to, co Chrystusowe musi dla ludzkiej niewiary również móc przyjmować oblicze
ludzkie.” Dla każdego chrześcijanina- urodzić się przez chrzest w matczynym
łonie Kościoła, oznacza tyle, co zobaczyć oczyma wiary światłość. „Bo moje oczy
ujrzały Twoje zbawienie…” To jest również moment naszego zdumienia i zapowiedź
przebóstwienia. Zakończę rozważanie słowami Akatystu do Bogurodzicy: „Lepszego
pragnąć świata i odejścia w wieczność. Chciał Symeon opuścić ziemi tej marność.
I wtedy dałeś mu się dzieckiem. Lecz on rozpoznał pełnię Boga w Tobie.
Podziwiał mądrość Twoją niewymowną. I wołał: Alleluja !”.