Gdy
Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i
starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?” Jezus
im odpowiedział: „Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i
Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodzi chrzest Janowy: z nieba
czy od ludzi?” Oni zastanawiali się między sobą: „Jeśli powiemy: «z nieba», to
nam zarzuci: «Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?» A jeśli powiemy: «od ludzi»,
boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka”. Odpowiedzieli więc
Jezusowi: „Nie wiemy”. On również im odpowiedział: „Więc i Ja wam nie powiem,
jakim prawem to czynię”.
Ewangelia w swojej
fabule zapisuje mnóstwo sytuacji w których ludzie próbują pomniejszyć lub wręcz
skompromitować osobę Chrystusa. Pytania nie na miejscu, złośliwe zaczepki
opakowane w pobożne intencje, rzekomo sprawiedliwych ludzi. Pan musiał mierzyć się
z ludzkimi spojrzeniami, ich uśmiercającymi myślami, czy pytaniami których
jedynym celem nie było dochodzenie prawdy, tylko pozbycie się z publicznego
miejsca człowieka naruszającego zastałe struktury. W tym miejscu przypominają
mi się słowa zapisane przez Dostojewskiego w Legendzie o wielkim inkwizytorze: „Czy masz prawo ogłosić nam
chociaż jedną z tajemnic tego świata, z którego przychodzisz ? – pyta Go mój
starzec i sam z Niego odpowiada: - Nie, nie masz, aby nic nie dodać do tego, co
już było powiedziane, i żeby nie odbierać ludziom wolności, o którą Ci tak
chodziło, kiedy jeszcze byłeś z nami na ziemi. Wszystko, co teraz na nowo
głosisz będzie zagrażać wierze ludzi, bo objawi się jako cud, a przecież
wolność ich wiary była dla Ciebie najdroższą już wtedy, przed tysiącem lat…”
Chrystus w tej pełnej napięcia narracji jest po raz kolejny nie przyjęty- nie
chcą Go- Miłość zostaje odrzucona. Tak jak faryzeusze z Ewangelii, stawiają
podstępne pytania, na które Pan odpowiada skomplikowanym pytaniem. Zna bowiem
ich serca, czuje smród sączącego się jadu nienawiści. „Jakim prawem to czynisz
?” Tu wchodzimy w obszar największej tajemnicy, czegoś co decyduje o całkiem
nowej relacji Boga do ludzi. Trzeba być naprawdę ślepym, aby nie zdołać
uchwycić mesjańskiego- profetycznego działania Syna Człowieczego. Jaka przepaść
jest pomiędzy Chrystusem, a tymi małymi ludźmi, którym się wydaje że pozjadali
wszystkie rozumy. My jako chrześcijanie w perspektywie takiego upływu czasu
jesteśmy o wiele bardziej powściągliwi w stawianiu pytań. Poznaliśmy Prawdę i w
jej blasku odczytaliśmy całe nasze życie. Jak napisał bp. Kallistos Ware: „Jest
on Theantropos, czyli Bogoczłowiekiem, który zbawia nas od
naszych grzechów dokładnie dlatego, że jest jednocześnie Bogiem i człowiekiem.
Człowiek nie mógł przyjść do Boga, więc Bóg przyszedł do człowieka- czyniąc
siebie istotą ludzką. W swej wychodzącej na zewnątrz „ekstatycznej” miłości Bóg
jednoczy się ze swym stworzeniem w najściślejszej ze wszystkich możliwych unii
stając się tym, co sam stworzył. Bóg, jako człowiek, spełnia rolę pośrednika,
którą to człowiek przez swój upadek odrzucił.
Jezus, nasz Zbawiciel, stanowi most nad przepaścią miedzy Bogiem a
człowiekiem, ponieważ jest nimi oboma naraz…” W tej teologicznej wykładni
zostaje udzielona odpowiedź na pytanie, które zostało postawione. My jesteśmy
posiadaczami tej odpowiedzi- prawdy, która objawiła się w osobie Jezusa
Chrystusa. On dla nas nie jest nierozstrzygniętą zagadką- stanowi żywe wyznanie
wiary: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego”.