Mt 11,16-19
Jezus
powiedział do tłumów: „Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest ono do
przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom:
«Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili».
Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: «Zły duch go opętał».
Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak,
przyjaciel celników i grzeszników». A jednak mądrość usprawiedliwiona jest
przez swe czyny”.
Jakimś rodzajem społecznego
defektu, nie powiem, że anomalii- to byłoby zbyt śmiałe stwierdzenie; czasami
tak wygląda zachowanie współczesnego człowieka. Wielu ludzi zachowuje się jak
rozkapryszone i pretensjonalne dzieci, o których mówi nam Ewangelia. Oczywiście
każdy z nas ma swoje dziwne zachowania, momenty irytacji, czy nieuzasadnione do
końca pretensje do niewiadomo kogo- najczęściej do tego, kto się pierwszy
napatoczy w danej chwili. Dla jednych to będą dziwactwa, a dla innych sygnały
rodzących się fobii. W mojej kamienicy mieszka pewien sąsiad, którego
codziennym- głównym zajęciem (poza pracą, wtedy jest naprawdę spokój) jest
szukanie zaczepki; wiecznie pretensjonalny i nachalnie terroryzujący swoją
osobą życie pozostałych lokatorów. Nie ma dnia, żeby się do czegoś nie przyczepił…
Czasami obserwując go, zastanawiam się w jakim momencie życia, ktoś mu skradł
poczucie humoru. Każdy z sąsiadów mija go dużym łukiem, aby nie narazić się na
jakąkolwiek konfrontację- ów osobnik zawsze coś, na każdego wynajdzie- a to
papierek na klatce schodowej, lub zastawione jego miejsce parkingowe itd. Nie
uważam tego opisu, za jakąś obmowę- daleki jestem od tego. Raczej podaję
szablonowy przykład dużego dziecka, któremu kiedyś mama pożałowała lizaka i od
tej pory postanowił uprzykrzać życie innym ludziom. Czy to nie jest obrazek
rozkapryszonego i niewidzącego nic, poza czubek własnego nosa dziecka ? Takich
przykładów można multiplikować mnóstwo. Chrystus wielokrotnie przekonywał
swoich uczniów, aby odkrywali życie jako dar. Mówił, aby ludzie nie przybierali
ponurego wyglądu, by potrafili odkrywać w sobie dziecko- o pięknym wnętrzu i
cudownym spojrzeniu. Bóg na kartach Biblii nieustannie przekonuje ludzi o tym,
aby potrafili odkrywać życie jako dar. Naprawdę Bóg się potrafi śmiać. „Śmieje
się śmiechem pokoju, pewności i pogody. Śmiechem, który unosi się ponad
mrocznymi zawiłościami historii okrutnej i krwawej, szalonej i wulgarnej”-
pisał Karl Rahner. Nawet najwięksi asceci- ojcowie pustyni, o których mamy
przekonanie, że byli śmiertelnie poważni- potrafili śmiać się z siebie i w
sposób niezwykle humorystyczny wyjaśniać głębokie zasady życia duchowego.
Pewnie również takim był adwentowy świadek wiary- św. Jan Chrzciciel. Chrystus
swoją osobą i niekonwencjonalnym zachowaniem burzył wszelkie możliwe schematy
poprawnego i patetycznego zachowania. „Żarłok i pijak…”- przyjaciel
grzeszników, tako Go przezywali puryści moralności. Stały bywalec w domach
nielubianych i dyskwalifikowanych społecznie ludzi. Chrystus był realistą, znał
głębiny ludzkich serc- tylko obecnością i siłą miłości uzdrawiał oraz zmieniał
społeczne dysfunkcje- bez wykrzykiwania, obrażania, czy jakiejkolwiek siły
nacisku. Spokój, łagodność i poczucie humoru, naprawdę potrafią nawrócić ! „Otóż
śmiech chrześcijanina powinien być podobny do śmiechu Boga”. Kiedy brakuje mi siły na wadzenie się z
codziennymi problemami, to spoglądam na ikony. Ikony ukazują nam ludzi, których
ciało nic nie waży, nie podlega przyciąganiu ziemskiemu, istoty żyjące w innym
wymiarze. Są odmaterializowane, pozbawione kości, ale nie są pozbawione
realizmu. Są bardziej realne od wszystkich innych, przeszły same siebie.
Człowiek w pewien sposób też jest ikoną- obrazem pięknego świata, który w
wyniku różnych ingerencji zmatowiał, przestał przepuszczać światło. Człowiek
jest ikoną wypisanego uśmiechu Boga, który wychyla się ze swojej mandorli i
rumieni się, widząc jak jesteśmy zagmatwani i śmiertelnie poważni.