Mt 17,10-13
Kiedy
schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa: „Czemu uczeni w Piśmie twierdzą,
że najpierw musi przyjść Eliasz?” On odparł: „Eliasz istotnie przyjdzie i
naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i
postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich
cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.
Eliasz jawi się jako
prototyp proroka zapowiadającego Mesjasza, w tym kluczu wydają się bardziej
zrozumiałe słowa Chrystusa, w których nazwie Jana Chrzciciela Eliaszem, który miał
przyjść. Dla współczesnych Chrystusowi Eliasz był już tym, który ucieleśniał
nadzieje mesjańskie, żył życiem Bożym- doświadczając intensywnie żaru wiary. „Powstał
Eliasz, prorok jak ogień, a słowo jego płonęło jak pochodnia…” (Syr 48,1). „Bo
w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu- w piecu utrapienia”. Jan
Chrzciciel, stał się nowotestamentową ikoną
Eliasza- przyszedł, aby zaświadczyć o Panu. Jego słowa miały porównywalny, a
może jeszcze większy żar- Jego nauka zrodzona z wędrówki w samotności i kontemplacji
Boga na pustyni, niczym ogień przepalała serca tłumów. Jan Chrzciciel nie jest
jedynym „najlepszym z najlepszych”- po nim, przyszło wielu innych. Wielu
charyzmatycznych burzycieli sumień, świętych mężów potrafiło zapalać innych do
świętości. Sami emanowali jakimś niewyobrażalnym żarem miłości. Ich oblicza
były przemienione Duchem Świętym, który ich życie czynił miejscem epifanicznym,
doksologicznym, a nade wszystko obrazującym inny wymiar świata. Jak powie jeden
z apokryfów: „Kto jest blisko Mnie, jest blisko ognia”. Cała rzesza ludzi świętych, których „oblicze zajaśniało
jak słońce”. Nie ma co się dziwić, ludzie którzy potrafili orientować swoje
życie ku Bogu, przybliżając się coraz bliżej i bliżej, w końcu sami zostali
wypełnieni nieopisywalną i pełną apofatyczności- światłością. „Oślepiające światło”-
tak bliskie duchowości i teologii Kościoła Wschodniego. Ludzie którzy tam mocno
zaprzyjaźnili się z Bogiem, stali się uprzywilejowanymi uczestnikami Jego
boskich energii. Jasność która oświecała i wypełniała wnętrze Mojżesza stojącego
na górze, świętych ojców- Pambo, Arseniusza, Sylwana, Franciszka z Asyżu,
Charbela, czy Serafina z Sarowa. Ich oczy zajaśniały tym samym światłem, co ich
Mistrz na Górze Tabor. Stali się pochodniami, rozświetlając ciemności świata. O
jednym z ojców pustyni zanotowano takie słowa: „Bóg go tak wsławił, że nikt nie
mógł patrzeć na jego twarz, z powodu chwały, jaką zajaśniała”. Jeden z
duchowych starców odrzekł swojemu uczniowi (to również słowa skierowane do nas)
„Jeśli chcesz, stań się cały jak płomień”. To również duchowe zadanie dla
każdego chrześcijanina, odkryć w sobie żar ognia- działanie Ducha Świętego.
Pozwolić, aby ten Trzeci z Osób Boskich, wziął moje życie w posiadanie, abyśmy
mogli odkryć prawdę, iż jesteśmy zdolni aby „odbijać jak w zwierciadle chwałę
naszego Pana, będąc przemienionym na Jego obraz”. To przemienienie uzewnętrznia
się dla innych emanacją światła- do którego przyjdą spragnieni wędrowcy, w
których sercach tli się nikła iskra wiary. Miał rację św. Serafin kiedy mówił,
że celem życia chrześcijańskiego jest zdobywanie Ducha Świętego. „Duch Święty
nie jest jednak dany dla poszczególnego człowieka, ale zawsze za jego
pośrednictwem innym ludziom”. Człowiek jest pochodnią odpaloną od źródła, jakim
jest Bóg. Rozpalony światłem, aby zapalać innych. Powstań niczym prorok, a
twoje życie niech płonie.