Z
narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z
Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha
Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej
na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto
anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się
wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się
w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój
lud od jego grzechów”. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie
powiedziane przez proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu
nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»”. Zbudziwszy się ze snu, Józef
uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.
Ewangelista Mateusz w
kilku lapidarnych zdaniach odsłania przed nami postać św. Józefa. Postać
tajemnicza, trochę wycofana z pierwszego planu, trochę schowana za plecami
Maryi. On sam nie pretenduje do tego, aby być na jakimś zasłużonym miejscu.
Może i dobrze, że tak jest; chrześcijaństwo zbyt długo z lekkim dystansem
spoglądało na Jego osobę. Święty Mateusz opisuje historię narodzin Chrystusa z
punktu widzenia świętego Józefa. Zatrzymuje się na Jego wewnętrznych
przemyśleniach, dylemacie zakochanego i targanego wątpliwościami mężczyzny. Świetnie
oddaje to ikonografia wschodnia, stanowiąc
wizualno-teologiczny komentarz do wydarzenia Narodzenia Pańskiego. Na
ikonie z lewej strony widnieje święty Józef pogrążony w przemyśleniach.
Wypisany jakby na „marginesie” ikony, co wskazuje na fakt, że nie on jest ojcem
Chrystusa. Teksty liturgiczne podążając za tropem obrazu, wskazują na głęboki
niepokój Józefa. Oto co Józef mówił do Dziewicy Maryi: „Mario, cóż ja w Tobie
widzę ? Wątpię i jestem zdumiony, mój rozum jest osłupiały”. Przed nim stoi
demon w przebraniu pasterza lub starca z rogami i próbuje zasiać zamęt w Jego
sercu. Oddają to liryczne słowa śpiewanego hymnu zwanego Akatystem: „Falami sprzecznych myśli szarpany jak burzą, chwiał się
i gubił Józef… lecz pouczony od Ducha Świętego o tym poczęciu, zawołał:
Alleluja”. Ale ten mężczyzna, pomimo ludzkich wątpliwości jawi się jako
człowiek głębokiej wiary i zaufania Bogu. Nie jest mu łatwo pogodzić się z
zaistniałą sytuacją. Bóg tłumaczy i kieruje Nim za pomocą snu. Sen jako moment
uświadomienia i przynaglenia przez Boga, jest częstym momentem opisanym w
Biblii. Czas snu jest wykorzystywany, by przekazać człowiekowi jakieś ważne
pouczenie. Kiedy praojciec Adam spał, Bóg wydobył z jego boku żebro, by
stworzyć zeń matkę rodzaju ludzkiego (Rdz 2,21). O Abrahamie jest powiedziane,
że o zachodzie słońca zmorzył go głęboki sen i wtedy zostało mu przekazane
Boskie objawienie (Rdz 15, 12). Jak widzimy, sen odgrywa niezwykle istotną
płaszczyznę komunikacji Boga z człowiekiem. Józef był sprawiedliwy. Nie chciał
skompromitować swojej Ukochanej. Niewyjaśniona brzemienność Maryi była
podstawą, aby Ją oskarżyć, a nawet wydać na ukamienowanie. Bóg wkracza w jego
życie, i umacnia go w trudnych decyzjach. Pokonuje w sobie lęk i odnajduje w
wewnętrzną siłę do bycia z Maryją. Pełen miłość przyjął Matkę i Dzieciątko.
Mężczyzna o wielkim, kochającym sercu. Myślę, że każdy mężczyzna powinien w
swoim wnętrzu odnaleźć cechy św. Józefa, nie dla siebie- ale dla tych, którzy
są powierzeni jego trosce. Święty Józefie, módl się za nami !