Spośród
swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał
ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść
zamierzał. Powiedział też do nich: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników
mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie,
oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani
sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Gdy do jakiego domu wejdziecie,
najpierw mówcie: «Pokój temu domowi!» Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju,
wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was…
W kalendarzu liturgicznym Kościoła
Rzymskiego przypada dzisiaj święto Apostołów Słowian i jednocześnie patronów
Europy- dwóch świętych braci Cyryla i Metodego. Warto zatrzymać się nad ich
życiem- trzeźwo oceniając ich zasługi, odrywając je od historycznych sporów między
Rzymem a Konstantynopolem. Każdy z kościołów odwołując się do źródeł
historycznych, będzie budował własną narrację, lekkomyślnie adaptując dzieło
wielkich misjonarzy. Chciałbym w moim rozważaniu wznieść się ponad spory
konfesyjne i zobaczyć ich dzieło, jako coś naprawdę w pełni ekumenicznego i
przenikniętego duchem Ewangelii. Nie można zaprzeczyć temu, że święci Bracia
próbowali budować eklezjalny pomost między tradycją bizantyjskiego Wschodu, a rzymskim-
papieskim Zachodem. Pochodzili z Salonik, miasta greckiego, leżącego pośród
osad zamieszkiwanych przez ludność mówiącą w IX wieku po słowiańsku. Cyryl i
Metody należeli do niezwykle światłych ludzi; wychowali się w tradycji
intelektualnej Konstantynopola. Promieniowała na nich błyskotliwość i pobożność
patriarchy Focjusza, jak również pulsowała w nich mądrość Ojców Kościoła. Cechowała ich
dyscyplina intelektu, jak również ogromna- ludzka wrażliwość serca. Ich
pobożność i ewangelizacyjna świadomość nabierała kształtów poprzez życie
monastyczne, a później ukonkretniła się w sposób niezwykle dynamiczny w pracy
misjonarskiej. „Prawdziwa działalność obu braci rozpoczęła się w 863 roku, kiedy
to wyruszyli na Morawy. Udali się tam w odpowiedzi na zaproszenie księcia tych
ziem Rościsława, który prosił o chrześcijańskich misjonarzy zdolnych nauczać
jego lud w jego własnym języku i sprawować nabożeństwa po słowiańsku.
Słowiańskie nabożeństwo wymagało słowiańskiego tekstu Pisma Świętego i
słowiańskich ksiąg liturgicznych… Na wstępie musieli opracować odpowiedni
alfabet. W swych przekładach posłużyli się odmianą języka słowiańskiego, którą
znali z dzieciństwa- dialektem macedońskim, używanym przez Słowian w rejonie
Salonik. W ten sposób dialekt macedońskich Słowian stał się językiem
starocerkiewnosłowiańskim, który dzisiaj pozostaje językiem liturgicznym
rosyjskiego i niektórych słowiańskich Kościołów prawosławnych” (K. Ware). Było
to nie lada wyzwanie i przysporzyło to gorliwym apostołom wielu problemów. „Bracia
misjonarze wśród Morawian zaczęli odnosić wielki sukces ewangelizacyjny.
Książęta, wielmoże i prosty lud- wszyscy przyjmowali chrzest, zaczęto fundować
kościoły. Duchowieństwo frankońskie zaniepokoiło się i zaczęło oskarżać Cyryla
i Metodego o herezję. Twierdzono, że w chrześcijańskich nabożeństwach można
prawowicie używać tylko trzech języków: łacińskiego, greckiego i hebrajskiego,
bo w tych językach ułożony była napis na krzyżu Zbawiciela” (N. Ziernov). Dla
nas współczesnych ten problem zdaje się być banalnym, ale w tamtych czasach
sprawa stanęła na ostrzu noża. Bracia udali się do Rzymu, aby bronić swojej
sprawy, gdzie następca papieża Mikołaja, Hadrian, okazał im gościnność i
zrozumienie. „Ewangelia słowiańska została złożona na ołtarzu w Bazylice Santa
Maria Maggiore i słowiańską liturgię odprawiono w wielu rzymskich kościołach.
Misja słowiańska zaczynała się pod znakiem podwójnego błogosławieństwa-
Bizancjum i Rzymu- i zdawała się mieć zapewnioną przyszłość.” (A. Schmemann).
Upłynęło trochę czasu, a Bracia musieli się znowu zmierzyć z niezrozumieniem
wielu środowisk kościelnych; nasilał się nacisk duchowieństwa germańskiego na
Morawach, próbując wykorzenić dzieło słowiańskie i zastąpić je łacińskim,
ściśle podporządkowanym metropolii w Regensburgu. Cyryl zmarł w Rzymie w roku
869, lecz brata jego wyświęcił papież na
arcybiskupa Sirmium i obdarzył go samodzielna jurysdykcją nad Morawami i
Panomią, zachowującą jeszcze tradycję słowiańską. W drodze do swej diecezji
Metody został pojmany i osadzony w więzieniu za sprawą arcybiskupa Salzburga.
Rzym znowu otoczył opieką Metodego, a jego biskupstwo zostało podporządkowane
Rzymowi. Zamiast zacieśniać się braterskie stosunki, eskalowały się nowe problemy
i podejrzliwość. Metody wielokrotnie był jeszcze oskarżany i stawiany przed
sądami. Zmarł w 885 roku w poczuciu niezrealizowanego do końca dzieła. Próba
urzeczywistnienia słowiańskiego Kościoła zakończyła się fiaskiem, a
zainteresowanie i próba odnowienia obrządku słowiańskiego powróci dopiero po
wielu wiekach- i zdaje się odrobinę za późno. Z ich płodnej i pełnej zawirowań
misji ewangelizacyjnej skorzystało wiele krajów, takich jak: Bułgaria, Serbia i
pośrednio Ruś. Byłoby wielkim błędem przypisywanie tego wielkiego dzieła
świętych Cyryla i Metodego tylko prawosławiu. Choćby sama liturgia słowiańska
tzn. Liturgia św. Piotra- nigdy nie była grecką (bizantyjską), ani łacińską-
stanowiła duchową syntezę tych dwóch niezwykle pięknie przenikających się tradycji.
Obrządek słowiański przeszedł w niepamięć wraz z tekstami liturgicznymi, które
nie sposób zrekonstruować, czy obiektywnie zbadać. „Obrządek bowiem- jak
widzieliśmy nie był czymś sztywnym- pisał ks. J. Klinger- Na osobną uwagę
zasługuje również fakt, że Liturgia św. Piotra nie była tylko kompilacją
liturgii bizantyjskiej i rzymskiej, ale zawierała w swych częściach wschodnich
także modlitwy innych liturgii, na przykład Jakuba i Marka”. To świadczy o
pewnym uniwersalizmie, jak również niezwykle twórczej adaptacji. Te wszystkie
podejmowane działania były przeniknięte duchem profetycznym i charyzmatycznym-
głęboką intuicją Kościoła- a nade wszystko odczytywaniem jego aktualnych
potrzeb. „Natchniona intuicja Braci Sołuńskich miała swoje źródło w przeżyciu tajemnicy
Zesłania Ducha Świętego. Dlatego właśnie kryła w sobie coś rewolucyjnego,
niezrozumiałego wręcz dla uniformistycznej mentalności zachodniej IX w. Aby
docenić wielkość tego dzieła, trzeba było jedenastu wieków dojrzewania
świadomości eklezjologicznej w Kościele Zachodnim, gotowych wreszcie do uznania
obydwu braci za współpatronów chrześcijańskiej Europy. Ich dziedzictwo zostało
dotknięte losami podzielonego chrześcijaństwa. Dopiero dzisiaj odżywa, a oni
sami stają się żywymi wzorcami spotkania kultur i tradycji w jednym Kościele”-
przypominał ks. W. Hryniewicz. Chyba godną przypomnienia jest również osobna
encyklika Slavorum Apostoli, wydana
przez papieża Jana Pawła II upamiętniająca tysiącletnią rocznicę dzieła
ewangelizacji świętych Cyryla i Metodego. Pragnę passusem tej encykliki
zakończyć moją refleksję: „Jedność jest spotkaniem w prawdzie i miłości, które
są darem Ducha Świętego. Cyryl i Metody, poprzez osobowość i dokonane dzieło,
są postaciami, które budzą a nowo we wszystkich chrześcijanach wielką tęsknotę
za zjednoczeniem i jednością między dwoma siostrzanymi Kościołami wschodnim i
zachodnim… Być chrześcijaninem w naszych czasach oznacza być twórcą komunii w
Kościele i w społeczeństwie. Służą temu celowi: otwartość ducha ku braciom,
wzajemne zrozumienie, gotowość współpracy na drodze wspaniałomyślnej wymiany
dóbr kulturowych i duchowych”.