Ps 104, 1-2
Błogosław, duszo moja,
Pana,
Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki!
Odziany w majestat i piękno,
światłem okryty jak płaszczem.
Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki!
Odziany w majestat i piękno,
światłem okryty jak płaszczem.
Świat w którym żyjemy w jakimś
stopniu cierpi na brak jasności. Nie chodzi to energię słoneczną, czy światło,
które bez przerwy zostaje emitowane dzięki transmisji prądu. Nie chodzi tu o
światłość w sensie wyrażenia poetyckiego, czy metafory. Myślę o braku
wewnętrznego światła; emanującego w procesie przybliżania się człowieka do
Boga. Olśniewający jest opis Psalmisty. Ujmuje Boga w słowach- symbolach, przekraczających
zwyczajną kategorię opisu. „Wielkość”, „Piękno”, „Majestat”, „Światło”.
Utożsamia on Boga ze światłością- ubiera Go w „świetlisty kostium” i akcentuje
prostotę Jego istoty. Przejrzystość światła, jego niezmącony blask,
energetyczność, nie dopuszcza żadnego pierwiastka obcego, nic nie jest wstanie
zmącić tego wyobrażenia. „Święty przychodzi z góry… Majestat Jego okrywa
niebiosa, a ziemia pełna jest chwały. Wspaniałość Jego podobna do światła,
promienie z rąk Jego tryskają” (Ha 3,3-4). Taka wizja może sparaliżować człowieka,
spowodować fizyczne zastygnięcie, a nawet ślepotę. Czyż cała mistyka nie jest
drogą przez ciemność ku światłości ? Światło które wytryskuje od objawiającego się
Boga, nie tylko po to udziela światła, by rozjaśniać ciemność, ale by
przeobrazić noc w dzień. Pierwsze słowa Biblii: „Niechaj się stanie światłość”,
stanowią również końcowy akord historii świata: „I już nocy nie będzie. A nie
potrzeba im światła lampy ani światła słońca, bo Pan Bóg będzie święcił nad
nimi” (Ap 22,5). „Bóg nie jest widowiskiem. Kontemplacja Boga jest bardziej
ukryta, przesłonięta, zbijająca z tropu. On się w jakimś stopniu odsłania…,
dzięki przekraczaniu, które w rozdarcie wprowadza pokój”(J. Paliard).
Pojawienie się Boga rozświetla wszystko nowym blaskiem. Dlatego liturgia
bizantyjska w modlitwie w ciągu dnia woła: „Chwała Tobie, który objawiłeś nam Światłość”.
To już nie jest pełne euforii święto świateł, ale święto światła które spowija
Ciało Zmartwychwstałego Pana ukazującego się ludzkim oczom. Jestem wśród was- „Światłość
ze Światłości”. Boskie światło przekracza zmysły i rozum. Jest niematerialne i
nie ma w sobie nic, co mogłoby zmysłowo zagarnąć oczy. Dlatego św. Symeon Nowy
Teolog nazywa je „niewidzialnym ogniem” zarazem kładąc silny akcent na jego
widzialność. „Światłość Boża staje się zasadą naszej świadomości- pisał W.
Łosski- w niej poznajemy Boga i poznajemy samych siebie. Bada ono głębie bytu,
który osiąga zjednoczenie z Bogiem, staje się dla niego sądem Bożym przed sądem
ostatecznym”. Można postawić ważne pytanie: czemu tak często jesteśmy daleko od
tego światła ? Z pomocą w zrozumieniu tego problemu pomogły mi słowa Antoniego
Blooma, wprawdzie dotyczące życia modlitwy, ale śmiało można je przenieść na grunt
„duchowego oświecenia”. On pisze następująco: „Dzieje się tak, ponieważ sami
sobie mamy tak mało do zaofiarowania, co by było strawą dla myśli, uczucia i
życia. Jeśli przypatrzysz się swemu życiu uważnie, wkrótce odkryjesz, że niemal
nigdy nie żyjemy od wnętrza w kierunku na zewnątrz; zamiast tego odpowiadamy na
pobudki, na podniety. Innymi słowy żyjemy odbijając coś, reagując na coś… Jak
rzadko potrafimy żyć po prostu czerpiąc z głębi i bogactwa, które, jak
zakładamy, są wewnątrz nas”. Bóg nas rozświetla niejako od środka, przenikając światłem
wszystkie struktury naszego człowieczeństwa. Odziany w światło Chrystus, czyni
nas napełnionymi światłem- przebóstwionymi, podniesionymi do poziomu rzeczywistości
przemienionej. Urzeczywistnia się to, o
czym mówił św. Grzegorz Palamas: „Twoja dusza przyjąwszy łaskę rozbłyśnie cała
podobna do samego Boga”.