Ps 128,3
Małżonka twoja jak płodny
szczep winny w zaciszu twego domu.
Synowie twoi jak oliwne gałązki
dokoła twego stołu.
Czy taki idealny na wskroś
poetycki obraz zacisza domowego we współczesnych świecie jeszcze istnieje ?
Prowokuje nas Biblia tym idealnym i pełnym harmonii obrazem rodziny. Miejsce
zacisznego i szczelnie utkanego miłością ludzką domu, zajęło wyobrażenie domu
jako „przedsionka”- „przedpokoju”, „poczekalni”- który przebiega się w
zadyszce. W wielu europejskich miastach trudno usłyszeć krzyk dziecka, nie
mówiąc już o domowej krzątaninie spowijającej prozę codziennego życia. Dom stał
się noclegownią- tymczasowym i przygodnym miejscem pobytu, a płodzenie dzieci
stało się niechcianym produktem konsumowania miłości. Zagubiliśmy się mocno w
naszym pojmowaniu szczęścia. Rozmydliło się nasze pojmowanie miłości, rodziny.
Wszystko stało się tak banalnie i spłaszczone, że słowa dzisiejszego psalmu
mogą u niektórych co najwyżej wywołać prześmiewczy uśmiech. A z drugiej strony
towarzyszy mi wewnętrzne przeświadczenie, że każdy z nas tęskni za takim
zacisznym domem; miejscem ludzkiej a zarazem duchowej płodności. Przestrzenią
ludzkiej komunii, wzajemnego obdarowania i zatrzymania się w pośród szalonego
pędu świata. Miał rację mądry Pascal: „Twój dom może ci zastąpić cały świat.
Ale cały świat nigdy nie zastąpi ci domu”. Brakuje nam takiego miejsca,
podświadomie za nim tęsknimy, szczególnie wtedy kiedy próbujemy szukać
zamienników, które pozwolą nam w połowie drogi poczuć się kochanymi. „Dla
człowieka, podobnie jak dla ptaka, świat ma wiele miejsc, gdzie można odpocząć,
ale gniazdo jest jedno”(O. Holmes). Ta refleksja skądinąd ważna przesuwa nasze spojrzenie
na obecność małżeństwa. Wspólnota miłości- kreatywna, owocująca, dynamizująca w
sposób najpełniejszy miłość. Niewątpliwie najbardziej uderzające w małżeństwie,
a potencjalnie także najbardziej uświęcające jest to, że wyłączna i w swej
istocie jedyna miłość, jaką ono zakłada, spontaniczne jest nastawiona na
otwarcie. Małżonkowie kiedy zostają rodzicami ich dom przeobraża się w „winnicę”,
znajdują się w takiej sytuacji, że ich miłość musi siłą rzeczy przekształcać
się coraz wyraźniej we wspólne wyrzeczenie. Zatracając się w miłości i względem
siebie- będą najpełniej owocować- wydawać życie. Kochać i wiecznie trwać rymują
się w jednym dziele, jakim jest ludzkie życie. Pomyślmy twórczo o domu, zatęsknijmy
za nim, zdajmy się na Bożą intuicję. W jakimś stopniu my kreujemy rzeczywistość
i jesteśmy wstanie zatrzymać się w miejscu gdzie będzie nam ciepło i wygodnie-
niczym w matczynym łonie. Ostatecznie miejsce do którego zdążamy też będzie
domem- sublimacją najpełniejszej ojcowskiej i macierzyńskiej miłości Boga.