Mt 16,13-19
Gdy
Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo
ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana
Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z
proroków”. Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Szymon
Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”...
Ewangelia jest splotem intrygujących
duchowo wydarzeń, odciskając ślad na ludziach których życie splata się z
dynamiczną obecnością Boga. Wszystkie trzy synoptyczne świadectwa Ewangelistów
podają, że w drodze do Cezarei Filipowej, kilka dni przed zakończeniem w
Jerozolimie swej mesjańskiej działalności, Jezus pytał uczniów o ich zdanie na
temat jego tożsamości. Za nim wejdziemy w głąb tego wyznania, które uczynił
Piotr, naszkicujmy tło. Nowy Testament przedstawia Jezusa z Nazaretu jako
człowieka z własną historią, której kulminacyjnym momentem jest Wcielenie i
Zmartwychwstanie. Ten obraz stanowi przez wieki nieodłączną część pamięci
chrześcijańskiej i liturgicznego uobecnienia. Ale świadkowie Dobrej Nowiny, nie
tylko przybliżają nam historię Jezusa- często zabarwioną emocjonalnym
stosunkiem i osobistą fascynacją, ale próbują Go opisać posługując się
terminami wskazującym na Jego szczególną misję. Z drugiej strony wielu Ojców
Kościoła twierdziło, że niebezpiecznie jest mówić o Bogu. Jest w tym jakiś duży
ładunek prawdy; cokolwiek o Nim orzekamy może wydawać się śmieszne w porównaniu
z tym, kim jest Ten, do którego chcemy się przybliżyć, zrozumieć, czy stworzyć adekwatny
profil osobowy. Pewnie łatwiej było apostołom formułować jakąś charakterystykę,
czy akcentować przymioty Mistrza; w końcu znali Go bezpośrednio- namacalnie.
Chyba nikt nie ma wątpliwości do tego, że największym autorytetem, na którym
opiera się wiara chrześcijańska jest świadectwo Apostołów. Ci sami ludzie
wyjaśniali autorytet Mistrza bogactwem tytułów, z których Chrystus, ten, który
został namaszczony- Mesjasz, zaczął funkcjonować niemal jako imię: nie był to
już Chrystus Jezus, lecz Jezus Chrystus. „W sercu Boga Mesjasz przebywał „od
wieków”, a w przyszłym królestwie panowaniu Jego nie będzie końca… Ale Chrystus
objawił również i to, czego nie przewidział żaden z proroków. W Nim samym,
obiecanym Mesjaszu, objawił się Bóg. To, co Nieskończone i Wszechogarniające,
przyjęło ludzkie oblicze i głos w Cieśli z Nazaretu, „Synu Boga Żywego” (A.
Mień). Znaczenie słów i czynów Chrystusa w ogromnym stopniu jest zależne od
tego, kim On jest. „W pewnym sensie wszystkie doktrynalne debaty historii
chrześcijaństwa- pisał J. Meyendorf- dadzą się zredukować do problemu
tożsamości Chrystusa. Od czasów apostolskich do późnego średniowiecza błyskotliwie
przedstawiano i zażarcie broniono różnych poglądów na tę kwestię”. My
współcześni nie musimy rozbijać się o te kwestie tak mocno, jak ludzie żyjący
wiele wieków temu. Mamy te sporne dyskusje za sobą. Jedyne, co nam pozostaje to
świadomość wiary i jej osobisty kształt. Jakość naszego świadectwa zawsze jest
zależna od udzielonej odpowiedzi na pytanie Mistrza. Wierzę, ma swoją wartość
gatunkową i stanowi dominantę autentycznego życia chrześcijańskiego. Pana może
zrozumieć, poznać, ujrzeć, jedynie ten- kto idzie za Nim w wierze. „W
Chrystusie odkrywamy, że Bóg jest miłością- pisał patriarcha Athenagoras- a ta
jest jednocześnie siłą przenikającą świat i ufnością, która naszemu wzrokowi
daje pełnię widzenia”. Za wyznaniem wiary, zawsze kryje się głębia bogactwa
serca- intensywność miłości przenikająca w niewyobrażalny sposób całego
człowieka. Według Beatrycze Dantego poznania Boga „nie mogą przebić niczyje
oczy, jeśli dusza niedojrzała w miłości”. W jednym ze swoich kazań św. Augustyn powiedział: "Istnieje ogromna różnica między tym, czy wierzymy w to, że Jezus jest Chrystusem, czy wierzymy w Chrystusa. Wszak w to, że był Chrystusem, wierzyły nawet demony, lecz jednocześnie nie wierzyły w Chrystusa. Widzicie, wierzymy w Chrystusa, jeśli jednocześnie pokładamy w nim nadzieję i miłujemy Go. Jeśli wierzysz, nie mając nadziei i miłości, wierzysz jedynie, że jest on Chrystusem, lecz nie wierzysz w Chrystusa. Zatem jeśli wierzysz w Chrystusa, przez twą wiarę Chrystus przychodzi do ciebie i w taki czy inny sposób jednoczysz się z nim i stajesz się członkiem jego ciała. Lecz to nie może się stać, jeśli wierze nie towarzyszy nadzieja i miłość".