Mt 5, 38-48
…
Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a
nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych
nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali
synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego
wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?
Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż
szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy
doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski».
Człowiek jest „zrodzony z ziemi”,
ale jego głównym zadaniem jest promieniowanie miłością. Jestem głęboko
przekonany, że na końcu czasów stając przed Obliczem Boga, nie będziemy
oskarżani o to, że nie dokonywaliśmy cudów, czy pomnażaliśmy jakkolwiek
rozumianą wielkość Kościoła, ale z pewnością będziemy odpowiadać za to, iż nie potrafiliśmy
kochać bezinteresownie i przebaczać. Dzisiejsza Ewangelia jest echem
Chrystusowego Kazania na Górze- Błogosławieni potrafiący pomnażać miłość ! Dla
chrześcijanina nie ma wrogów, są tylko bracia i siostry na których zatrzymało
się spojrzenie miłości drugiego człowieka lub nie. „Czystość serca to miłość
do wszystkich słabych, którzy upadają”- mówił św. Izaak z Niniwy. Miał rację o.
Pronzato próbując określić kim jest właściwie nasz bliźni, który powinien
stanąć w centrum naszego zainteresowania: „Bliźnim jest ten, kogo czynię
bliźnim, nie stojąc w miejscu. Wówczas i on czuje, że jestem mu bliski, że
jestem jego bliźnim. Miłość oznacza właśnie zniesienie dystansu wewnętrznego…
Aby się zbliżyć musimy wyjść z siebie. Musimy rozbić skorupę naszego egoizmu,
zrobić coś co stoi w sprzeczności z naszym interesem…, tylko w taki sposób
możemy spotkać brata”. Nasz świat w którym żyjemy, biegniemy w zawrotnym pędzie,
tak bardzo się skurczył w miłości; stał się zachłanny, egoistyczny,
zagarniający wszystko dla siebie. Wydestylowana została miłość… Człowiek
przechodzi obok drugiego człowieka, nie zauważając go- a co najgorsze będąc obojętnym
na wszystko. Co się stało z wrażliwym- kochającym ludzkim sercem ? Miał rację
Camus pisząc, że „świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi
godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz istoty i serce olśnione miłością”.
Dziś w wielu krajach, gdzie życie biegnie pod znakiem krzyża i niewyobrażalnych
represji, miłość i przebaczenie stało się duchowością współczesnych
męczenników. Jej wielkość uzewnętrznia się w pełnej żarliwości modlitwie
zanoszonej przez usta chrześcijan za prześladowców. Prawdziwa siła i wielkość
człowieka wyraża się w miłości do tych innych- „połamać serce” i rozdać je, to
jest dopiero heroizm wiary, najpełniejsze utożsamienie się z Bogiem który jest
Miłością.