piątek, 3 lutego 2017

Ps 27, 8-9

Będę szukał oblicza Twego, Panie.
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twego sługi.
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.

Ten fragment Psalmu jakoś naturalnie odsyła moją percepcję ku rozlicznym „portretom” Chrystusa. Myślę to o licznych ikonach ukazujących Acheiropoiete- oblicze nie uczynione ludzką ręką, którego odpowiednikiem łacińskim było non manufactum, a słowiańskim nierukotworiennyj. To jeden z wielu tajemniczych obrazów kultowych które przez wieki przechowywało chrześcijaństwo w pamięci i malarskiej posłudze pędzla. „Obraz taki powstawał albo za sprawą cudu dokonanego przez niebo, albo przez bezpośredni związek z ciałem tego, kogo przedstawiał. W ten sposób odcisk stał się relikwią kontaktową.” (H. Belting). Najprościej mówiąc, Chrystus sam z siebie miał wolę aby pozostawić swój obraz- Oblicze. Nie będę w tym miejscu przywoływał mnóstwa narosłych legend które towarzyszyły zaistnieniu świętych wizerunków Chrystusa, ale pragnę skupić się na osobie sportretowanej. Towarzyszy mi głębokie przeświadczenie, że Chrystus odbił cudownie na chuście swoje oblicze. Dla chrześcijaństwa obraz jest konkretnym dowodem na podstawowy dogmat wcielenia Boga w człowieka, które powtórzyło się w ziemskiej materii płótna. Według przekazu Ojców Kościoła, sam Bóg w swej miłości do człowieka dostarczył widzialnego dowodu swej inkarnacji w postaci cudownego wizerunku, a tym samym uprawomocnił wykonywanie obrazów. Ewagriusz w swojej refleksji o historii kościoła określa prawdziwy portret Chrystusa z Edessy „wizerunkiem uczynionym przez Boga”- theographos typos. Stąd do dziś istnieje w świadomości Kościoła przekonanie o cudownym Obliczu Chrystusa- uobecnionym pięknie Boga. W ten sposób istnienie Świętego Oblicza niejako poświadcza historyczne istnienie Tego, który za życia pozostawił odcisk swego ciała, utrwalając w przekonaniu wierzących prawdę o tym, że On jest z nimi „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Nie musimy daleko szukać, w naszej bliskości jest ciągle do końca niezrozumiała i fascynująca tkanina z odciśniętym w trójwymiarze ciałem umęczonego mężczyzny. „Wyrafinowane metody badawcze pozwalają odkryć ślady oblicza na słynnym Całunie Turyńskim, którego tajemnica nie została rozwiązana pomimo prób ustalenia jego pochodzenia przy pomocy węgla C 14. Trudno jest kwestionować głębokie podobieństwo oblicza z całunu i obrazu Acheiropoiete. Jest to zależność dziwna i zdumiewająca” (M. Quenot). Miał rację prawosławny teolog Olivier Clement pisząc: „Ikona więc, poprzez sztukę powściągliwie „przemieniającą”, stawia przed nami osobową obecność na obraz Chrystusa, stającą się jakby sakramentem Boskiego Piękna. Ta obecność zaprasza nas do komunii”. Piękne Oblicze- rozświetlone boską światłością, które w Synu ma formę ludzkiej twarzy. „Przez Chrystusa cała nasza natura zostaje naprawiona ponieważ przedstawia On jako figura to czym my naprawdę jesteśmy”(św. Grzegorz z Nyssy). Tylko w taki sposób jesteśmy w nas samych rozpoznać twarz i spojrzenie Bogaczłowieka. „Ikona to jest antropologia, to jest teologia ciała ludzkiego”- przekonywał wielokrotnie Nowosielski. Nie można w pełni zrozumieć siebie bez odniesieniu do uobecnionego Piękna. Twarz Boga jaśnieje na twarzach profanów. „Człowiek ma wartość absolutną- mówił Lubac- ponieważ jego twarz oświetla promień padający z Oblicza Boga; ponieważ oddycha już wiecznością..” Człowiek nie powinien się lękać poznania Boga i słów zlepionych w modlitwę: Daj mi zobaczyć Twoją Twarz !