Ps 27, 8-9
Będę szukał oblicza
Twego, Panie.
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twego sługi.
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.
Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy,
nie odtrącaj w gniewie Twego sługi.
Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.
Ten fragment Psalmu jakoś naturalnie
odsyła moją percepcję ku rozlicznym „portretom” Chrystusa. Myślę to o licznych
ikonach ukazujących Acheiropoiete- oblicze
nie uczynione ludzką ręką, którego odpowiednikiem łacińskim było non manufactum, a słowiańskim nierukotworiennyj. To jeden z wielu
tajemniczych obrazów kultowych które przez wieki przechowywało chrześcijaństwo
w pamięci i malarskiej posłudze pędzla. „Obraz taki powstawał albo za sprawą
cudu dokonanego przez niebo, albo przez bezpośredni związek z ciałem tego, kogo
przedstawiał. W ten sposób odcisk stał się relikwią kontaktową.” (H. Belting).
Najprościej mówiąc, Chrystus sam z siebie miał wolę aby pozostawić swój obraz-
Oblicze. Nie będę w tym miejscu przywoływał mnóstwa narosłych legend które
towarzyszyły zaistnieniu świętych wizerunków Chrystusa, ale pragnę skupić się
na osobie sportretowanej. Towarzyszy mi głębokie przeświadczenie, że Chrystus
odbił cudownie na chuście swoje oblicze. Dla chrześcijaństwa obraz jest
konkretnym dowodem na podstawowy dogmat wcielenia Boga w człowieka, które
powtórzyło się w ziemskiej materii płótna. Według przekazu Ojców Kościoła, sam
Bóg w swej miłości do człowieka dostarczył widzialnego dowodu swej inkarnacji w
postaci cudownego wizerunku, a tym samym uprawomocnił wykonywanie obrazów.
Ewagriusz w swojej refleksji o historii kościoła określa prawdziwy portret
Chrystusa z Edessy „wizerunkiem uczynionym przez Boga”- theographos typos. Stąd do dziś istnieje w świadomości Kościoła
przekonanie o cudownym Obliczu Chrystusa- uobecnionym pięknie Boga. W ten
sposób istnienie Świętego Oblicza niejako
poświadcza historyczne istnienie Tego, który za życia pozostawił odcisk swego ciała,
utrwalając w przekonaniu wierzących prawdę o tym, że On jest z nimi „przez
wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Nie musimy daleko szukać, w naszej bliskości
jest ciągle do końca niezrozumiała i fascynująca tkanina z odciśniętym w
trójwymiarze ciałem umęczonego mężczyzny. „Wyrafinowane metody badawcze
pozwalają odkryć ślady oblicza na słynnym Całunie Turyńskim, którego tajemnica
nie została rozwiązana pomimo prób ustalenia jego pochodzenia przy pomocy węgla
C 14. Trudno jest kwestionować głębokie podobieństwo oblicza z całunu i obrazu
Acheiropoiete. Jest to zależność dziwna i zdumiewająca” (M. Quenot). Miał rację
prawosławny teolog Olivier Clement pisząc: „Ikona więc, poprzez sztukę
powściągliwie „przemieniającą”, stawia przed nami osobową obecność na obraz
Chrystusa, stającą się jakby sakramentem Boskiego Piękna. Ta obecność zaprasza
nas do komunii”. Piękne Oblicze- rozświetlone boską światłością, które w Synu
ma formę ludzkiej twarzy. „Przez Chrystusa cała nasza natura zostaje naprawiona
ponieważ przedstawia On jako figura to czym my naprawdę jesteśmy”(św. Grzegorz
z Nyssy). Tylko w taki sposób jesteśmy w nas samych rozpoznać twarz i
spojrzenie Bogaczłowieka. „Ikona to jest antropologia, to jest teologia ciała
ludzkiego”- przekonywał wielokrotnie Nowosielski. Nie można w pełni zrozumieć
siebie bez odniesieniu do uobecnionego Piękna. Twarz Boga jaśnieje na twarzach
profanów. „Człowiek ma wartość absolutną- mówił Lubac- ponieważ jego twarz
oświetla promień padający z Oblicza Boga; ponieważ oddycha już wiecznością..”
Człowiek nie powinien się lękać poznania Boga i słów zlepionych w modlitwę: Daj
mi zobaczyć Twoją Twarz !