Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy
przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie
ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak
każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może
dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde
drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. A
więc: poznacie ich po ich owocach».
Zbierając myśli do napisania
komentarza do dzisiejszej Ewangelii, zadzwonił domofon w moim mieszkaniu.
Oderwałem się od komputera i pobiegłem sprawdzić kto zaszczycił mnie swoją
osobą. „Świadkowie Jehowy. Czy chciałby pan porozmawiać o Bogu ?”-usłyszałem w
słuchawce. Zbili mnie z pantałyku i stali się namacalną ilustracją dzisiejszego
słowa o fałszywych prorokach. Zbiegłem po schodach wertując w umyśle
najodważniejsze i niepodważalne cytaty z Ewangelii. Dwóch młodych mężczyzn-
gorliwych- przekonanych o słuszności swojej misji. Byli w moim przekonaniu jak
uczniowie w drodze do Emaus, ale jeszcze nie poznali Chrystusa. Oczy i umysł na
uwięzi… Przed klatką podjęliśmy intensywny „sparing teologiczny” o Chrystusie
Bogu-człowieku. Moi adwersarze powielali przedawnione już argumenty przeciwko
boskości Chrystusa; tym samym zaprzeczając obecności wspólnoty Osób jaką jest
Trójca Święta. Już u początku Kościoła chrześcijanie zastanawiali się, czy
Chrystus był rzeczywiście i w pełni człowiekiem, czy też jedynie „zdawał się” posiadać
ludzkie ciało. Czy będąc człowiekiem rzeczywiście był prawdziwym Bogiem ?
Przecież był jednym z nas; przeżywał chwile radości i smutku, cierpiał, nie był
wolny od fizjologicznych potrzeb. A z drugiej strony był jakiś „inny”- emanował
z Niego niewypowiedziany blask. Tak intensywnie promieniował boskością, że
Piotr z towarzyszami na Taborze zaniemówili z wrażenia. Kiedy patrzył na ludzi
i ich dotykał wszyscy byli poruszeni, zdumieni i niepotrafiący oderwać od Niego
oczu. W Chrystusie Bóg naprawdę stawał się bliski, bliskimi też stawali się
ludzie- opowiadałem im o tym, ale nie zdołali się przybliżyć do tej prawdy. Nie
próbowałem bronić chrześcijaństwa jako to zawsze robię. Opowiadałem o
Chrystusie, jak jest dla mnie ważny- Wcielony Bóg w centrum mojego zwyczajnego życia.
Bóg mojej wiary, westchnień, pragnień… Codzienny Pokarm duszy- Przyjaciel ! Nie
przekonałem ich o słuszności moich przekonań, ale pokazałem że wiara jest
sensem mojego życia. Inaczej niż w przypadku innych dziedzin wiedzy, poznanie
Boga zaczyna się od ruchu Boga w kierunku człowieka, co w języku teologii chrześcijańskiej
nazwane jest łaską. Aby uwierzyć i przyjąć pewne twierdzenia, trzeba mieć
łaskę- to pociągnięcie przez „niewidzialną dłoń”. „Bóg, który ukazał się w
osobie Chrystusa, był tym samym Bogiem, który pojawił się przed Abrahamem,
Izaakiem i Jakubem, przed Sarą, Rebeką i Rachelą, przed królami, prorokami i
mędrcami. Chrześcijańskie Ewangelie nie są zawieszone w próżni- wraz z
objawieniem Boga Izraelowi stanowią całość”- powie Robert Wilken. Patron dzisiejszego
dnia św. Ireneusz z Lyonu, czynny apologeta wiary chrześcijańskiej i odważny
szermierz w zwalczaniu licznych herezji pisał: „Pan nauczył nas, że nikt nie
może poznać Boga inaczej niż przez Jego naukę. Bóg nie może być poznany bez
Bożej pomocy.” Moim przedmówcom zabrakło Bożej pomocy i gruntownej znajomości
teologii. Rozstaliśmy się kulturalnie, pieczętując dysputę uściskiem dłoni.
Odszedłem wypełniony nadzieją, że kiedyś spotkają Prawdę. Kończę słowami
Ireneusza: „Dla mnie jest Jezus Chrystus…, to krzyż Jego, Jego śmierć i
zmartwychwstanie, i wiara którą otrzymujemy przez Niego”.