Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie
wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie
mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę,
nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich
ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy
zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby
twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda
tobie…
W dzisiejszym świecie trwa wyścig o
pierwsze miejsca. Często środkiem do bycia zauważonym jest „wielkoduszność”
względem tych którym życie oszczędziło spokojnego i szczęśliwego bytowania.
Znane osoby show biznesu prześcigają się w maratonie o twarz najbardziej „miłosiernego
dawcy”. Ta hojność jest świetnym chwytem marketingowym i przysparza mnóstwo dodatkowej
popularności. Jakie pobudki stoją za takimi działaniami ? Diagnoza tego stanu
rzeczy może wyglądać mniej atrakcyjnie i dobrodusznie niż rejestrują to flesze
medialnych aparatów, czy kamery telewizyjne podbijające słupki gwiazdorskiej
popularności. Gesty pełne rozmachu względem biednych ludzi, zawsze przyciągają
oko ciekawskich w których uruchamia się przelotna iska altruizmu. Ewangelia
pokazuje te sprawy z innej perspektywy. Chrystus mówi o takim działaniu które będzie
dystrybucją dobra a jednocześnie będzie anonimowe, pokorne i schowane w cieniu.
Historia pokazuje, że wielcy społecznicy zawsze byli ludźmi schowanymi w cieniu
wielkich i pięknych instytucji charytatywnych, które wskrzeszali do życia. Nie
potrzebowali rozgłosu, poklasku, czy medialnego show. Ludzie autentyczni w
rozdawaniu miłości, potrafili znaleźć pieniądze na czynienie dobra „na ulicy”.
Chrześcijaństwo uczyło się przez wieki odkrywać na obrzeżach świata twarz
wykluczonego, biednego i odepchniętego Chrystusa który przychodził w drugim
człowieku. Luksusem chrześcijaństwa powinien być zawsze ten drugi- poraniony i
pozostawiony na marginesie. Wielu ludzi ma serca zajęte przez pieniądz; opróżnione
z Boga. Jeżeli zdobywają się na jakiś gest to tylko dlatego, aby lepiej wypaść
przed innymi. „Człowiek bogaty nie potrafi już dostrzec ubogiego lub widzi go w
sposób niewłaściwy… Widzi w nim narzędzie, którym można zarobić na Raj” (A.
Pronzato). Słowa Bossueta pozwalają dostrzec we właściwym świetle ludzką
aktywność: „Kościół jest naprawdę miastem ubogich… Bogaci są cudzoziemcami,
jedynie służba na rzecz ubogich nadaje im obywatelstwo”. Każdy nasz gest oparty
na autentycznej miłości i niesieniu szczerej pomocy, staje się przedłużeniem
najpiękniejszego gestu Boga jaki każdego dnia czyni dla niezauważanej przez
ogół ludzkości. Bóg- biedak wśród biedaków, wędrowiec wśród wędrowców,
cierpiący głów wobec dzieci przeczesujących wysypiska śmieci w poszukiwaniu
jedzenia. „Niech nikt nie pyszni się tym, że daje coś ubogiemu- powie stanowczo
św. Augustyn- Niech nikt nie mówi w swym sercu: Ja daję, on otrzymuje, ja go
przygarniam, on nie ma nawet dachu. Może więcej brakuje tobie. Może ten którego
ty przyjmujesz, jest człowiekiem sprawiedliwym: on potrzebuje dachu, ty nieba,
on nie ma pieniędzy, ale tobie brak sprawiedliwości”.