…Przyjdźcie
do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.
Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego
serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje
jarzmo, a moje brzemię lekkie».
Kościół Zachodni w
liturgii przeżywa dzisiaj Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jest to
typowo łacińskie w teologii i pobożności pojmowanie Chrystusa. Nie jest to
mistyczna przesycona egzaltacją antropomorfizacja Boga, ale próba postrzegania Go jako źródła daru- miłości. Już ludzie średniowiecza kontemplując wydarzenia z życia
Chrystusa, w swojej często prostej pobożności, opartej na rozważaniu Narodzenia
i Męki Pańskiej, oczyma wiary kontemplowali pełne miłości serce Boga-człowieka.
Już św. Bernard z Clairvaux pisał w kontekście tajemnicy Wcielenia i Odkupienia: „Starajmy
się być jak to Dzieciątko. Uczmy się od niego, bowiem jest łagodne i pokornego
serca, a wielki Bóg nie mógł stać się małym człowiekiem bez przyczyny, ani
umrzeć za nic, ani dać się ukrzyżować na próżno. Uczmy się jego pokory,
naśladujmy jego łagodność; niech ogarnie nas miłość, łączmy się z nim w
cierpieniu, niech obmyje nas jego krew.” Bóg jest Miłością Ukrzyżowaną,
odsłaniającą dla każdego człowieka swoje wypełnione po brzegi ogniem miłości
serce. Jakby chciał każdemu powiedzieć, tu w centrum Mnie, odnajdziesz
wewnętrzny spokój i poczujesz, iż jesteś kochany. Modlitwa zaczerpnięta z
kolekty liturgicznej, oddaje coś z tej tęsknoty człowieka: „Panie, nasz Boże,
udziel nam tej łaski, abyśmy zawsze żyli i działali w tej miłości, która
skłoniła Syna Twego do oddania życia za świat”. Z przebitego boku Chrystusa
rodzi się Kościół, niczym oblubienica Ewa która została uczyniona z boku Adama.
Z tego boku, wytryskuje krew i woda- symbol dwóch życiodajnych sakramentów:
Chrztu i Eucharystii- naszej komunii z Miłością. Odmawiając Litanię do Serca
Jezusa, wypowiadamy pełne poruszenia słowa: „Jezu cichy i pokornego serca,
uczyń serca nasze według serca Twego”. Uczyń moje serce na wzór swojego serca.
To nie tylko pobożne życzenie podyktowane ludową pobożnością przeżywaną w
rytmie kalendarza liturgicznego. Jest to żywe pragnienie uczynienia z własnego
serca, sanktuarium dla żywego Boga. Pisał o tym Mikołaj Kabasilas: „Dlatego
ten, kto zdecydował się żyć z Chrystusem, musi być związany z Jego sercem i z
Jego głową, bo znikąd nie przyjdzie na nas życie. To jednak jest niemożliwe,
jeśli nie pragnie się tego samego, co pragnie Chrystus… Potrzeba wykonywać
własną wolę w woli Chrystusa i starać się, by mieć te pragnienia i cieszyć się
z Nim tymi samymi radościami…, człowiek dobry wyciąga ze skarbca swego serca,
rzeczy dobre.” Warto sobie zadać w tym miejscu pytanie; jakie jest moje serce ?
To na poziomie niezgłębionego serca doświadczamy naszej ludzkiej osobowości,
jako ukształtowanej na obraz i podobieństwo Boga. Na poziomie naszego serca
stajemy się „uczestnikami Boskiej Natury”; spotykamy się z Niestworzonym;
zostajemy zjednoczeni z żywym Bogiem w przemieniającym związku miłości. Dobrze
zauważył o. Thomas Merton mówią, iż „serce jest zdolnością, przez którą
człowiek poznaje Boga”.