niedziela, 14 maja 2017

J 14, 1-12

Odezwał się do Niego Tomasz: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

Pewien egipski pustelnik z IV wieku, udając się na pielgrzymkę dowiedział się o pewnej mniszce która żyła w odosobnieniu. Chciał ją koniecznie poznać i zapytać się o motywy jakimi się kierowała wybierając drogę życia w izolacji i stałości miejsca. Mnich był ciekawski, rozpoczął od pozornie banalnego pytania: „Co robisz, kiedy cały czas tu siedzisz ?” Mniszka odpowiedziała: „Ja nie siedzę, ja jestem cały czas w drodze”. W tych słowach zawiera się cała duchowa intuicja i potrzeba wychodzenia ku Bogu. Stagnacja jest obca chrześcijaństwu. Potrzeba nieustannie wychodzić z zaklętego kręgu własnego „ja”. Bronimy religijnej obojętności i stoimy obleczeni w kalosze wyświechtanej nowoczesności. Stoimy w miejscu udając, że nie wiemy, iż za kolejnym skrzyżowaniem Chrystus będzie chciał nałożyć na moje nasze stopy sandały, wręczyć kij w dłoń i wypchnąć w przygodę wiary. Wierzący jest zawsze w drodze z pytaniem w głębi duszy quo vadis Domine. Historia z anonimową mniszką uzmysławia, że można być odseparowanym od świata, zamkniętym w murach klasztoru, własnego domu lub innego miejsca a jednocześnie być w drodze. Niesamowite są pierwsze słowa mądrego i anonimowego pielgrzyma z rosyjskich opowieści: „Dzięki łasce Boga jestem człowiekiem, chrześcijaninem; sądząc z czynów- wielkim grzesznikiem, z powołania- pielgrzymem bez dachu nad głową, najniższego stanu, tułającym się z miejsca na miejsce. Cała moja majętność to na ramieniu torba z suchym chlebem, a na piersiach święta Biblia”. Ten człowiek w całej rozciągłości swego wnętrza usłyszał Chrystusowe słowa zachęty: „Pójdź za Mną”. Wejdź na drogę- stań się wędrowcem czującym pod nogami chropowatość ziemi i zapach nieba. „Komu Bóg chce wyświadczyć prawdziwą łaskę, tego wysyła w szeroki świat”(J. Eichendorff). Bóg umieścił człowieka w Raju, ale zdaje się jakby tam było mu za ciasno. Wprawdzie opuścił ziemię szczęśliwości i urodzaju; onieśmielony, odziany w skóry i pełen wstydu, ale nie stracił z oczu widoku kochającego Boga. Wszedł w inny świat- nieprzyjazny, ale Bóg był zawsze z nim. Thomas S. Eliot w poemacie zatytułowanym Ziemia jałowa, opisuje następującą sytuację wędrówki na której pojawia się nieznajomy towarzysz: „Kim jest ten trzeci, który zawsze idzie obok ciebie ? Gdy liczę nas, jesteśmy tylko ty i ja. Lecz gdy spoglądam przed siebie w biel drogi, zawsze ktoś idzie obok ciebie”. Podróżujący po duchowej drodze człowiek nigdy nie jest sam. Na jakimś etapie odkrywa że obok niego kroczy niewidzialny na pierwszy rzut oka Towarzysz. „Czyż nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze” (Łk 24,13)- mówili między sobą podekscytowani uczniowie poruszający się płochliwie w tajemnicy Chrystusowego zmartwychwstania. „Niezbadane są drogi na których Bóg odnajduje człowieka”- mówił F. Dostojewski. Chrystus mówi w dzisiejszej Ewangelii: „Ja jestem drogą”. Odtąd człowiek jest zdolny do bycia viator, dysponowany do kroczenia ku jasno sprecyzowanemu celowi. Bóg nie rozdaje map, ponieważ nie znika z oddali horyzontu serca. Dobrze to wyraził Mikołaj Kabasilas: „Jest On zarówno zajazdem, w którym nocujemy, jak końcem naszej podróży”.