Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was
umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje
przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania
Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w
was była i aby radość wasza była pełna».
Największym kryzysem
naszych czasów jest niezdolność do kochania i bycia kochanym. Świat jest pełen
egoistycznych, inteligentnych i przedsiębiorczych dwunogów potrafiących do
perfekcji udoskonalać autoprezentacje siebie, ale paradoksalnie nie
potrafiących zrozumieć sensu miłości w relacji do drugiego „Ja”. Myślę o tej
głębi miłości którą nakreślił Chrystus i pozostawił nie naruszając w żaden
sposób ludzkiej wolności. Jego uczniowie a wraz z nimi chrześcijaństwo będzie
kiełkowało stopniowo do zrozumienia i uczynienia własnym tego przykazania. Miłość
jest kondensacją ludzkich emocji, pragnień, chcenia i odrobiny wyjścia poza
siebie. Ale nie jest to „produkt” psychologicznej kalkulacji czy wdrukowanego
szablonu postępowania. Jej rozkwit ma odpowiednie podłoże. Trzeba przejść
duchowy próg, aby to pełniej pojąć. „Miłość uzdalnia człowieka zarówno do
przeżywania szczęścia, jak i cierpienia. Kto miłuje, tym intensywniej doświadcza
radości i trudu życia… Miłość nie ma obietnicy sukcesu. Jest w niej coś
bezinteresownego, przeciwnego doraźnej użytkowości i korzyści. Prawdziwa miłość
nie idzie w parze z ambicją i dążeniem za wszelką cenę do sukcesu” (W.Hryniewicz).
Wydarzenie paschalne odsłania i pozwala zrozumieć całą głębię miłości Boga do
człowieka. Głębię miłości która jest w łonie Trójcy. „Bóg jest Ojcem, który
kocha Syna i nas w Nim, aż do przyzwolenia na opuszczenie na Krzyżu za nas-
mówił B. Forte- Jeśli w Ojcu jest źródło miłości, to w Synu jest receptywność
miłości. Syn, który na Krzyżu dokonuje aktu najwyższego posłuszeństwa, a w
zmartwychwstaniu otrzymuje Ducha życia, jest czystym przyjęciem, nieskończonym
posłuszeństwem miłości, wieczną bezinteresownością”. Jednocześnie ten Miłowany
i trwający w miłości, udziela Miłość Kościołowi. Polecenie Chrystusa względem
uczniów, aby „trwać w miłości”- nie oznacza błogiej egzaltacji, czy stanu
permanentnej sielankowości w przeświadczeniu że świat będzie idealny, ale zakłada
stanowcze wyjście ku drugiemu człowiekowi (tam gdzie nie jest sympatycznie i
beztrosko). Miłość staje się źródłem siły dynamizującej aktywność, zdolnej sforsować
lęk przed światem, grzechem i opróżnionym z miłości sercem brata lub siostry.
Miała rację św. Teresa z Avila: „Doskonała miłość bliźniego jest w nas o tyle
tylko, o ile zrodzi się jak drzewo z korzenia, z doskonałej miłości Boga”. W
tej perspektywie chrześcijaństwo staje się pozbawioną poklasku instytucją sług, obwieszczającą
że Bóg przez ludzi wypowiada swoją miłość światu. Miłość drugiego staje się
obecnością Boga w duszy !