J 15, 18-21
Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie
wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją
własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze
świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie o słowie, które do was
powiedziałem: „Sługa nie jest większy od swego pana”. Jeżeli Mnie
prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i
wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia,
bo nie znają Tego, który Mnie posłał».
Nasz wiek jest równie mocno naznaczony prześladowaniami
i męczeństwem. Nie tylko tym uciskiem prowadzącym do przelewania krwi
niewinnych ale nade wszystko ideologicznym, światopoglądowym dokonującym się
stopniowo i programowo. Chrześcijan jest umieszczony w centrum wydarzeń
współczesnego świata. Tak rozumiana obecność w jakimś sensie jest narażona na trudne
konfrontacje. W społeczeństwach europejskich już od dłuższego czasu dokonuje
się erozja tego wszystkiego, co nosi znamiona chrześcijańskości. Zmasowany
ateizm, agnostycyzm, opisany szyldem tolerancji stał się niebezpiecznym indyferentyzmem. Europejscy
wolnomyśliciele pragną uczynić z Kościoła skansen „starych i nieprzydatnych
nikomu rzeczy”, wystawienniczy portal dawnej kultury w którym będzie można na
nowo proklamować śmierć Boga. Tu nie chodzi o wytoczoną kampanię przeciwko sztucznej
dewocji, czy pomieszaniu głupoty z religią. Nie chodzi wcale o to, że religia w
wyścigu z płytkimi propozycjami hedonistycznego świata może przegrywać. Chodzi
o postawy negacji, absurdu a nawet agresji skierowanej w stronę religii która
ocala resztki człowieczej godności. Już nie tylko jak pisał Roger Icor „Bóg
jest niepotrzebny”, ale jakiekolwiek przejawy życia duchowego stają się pożywką
dla ironicznej kpiny i medialnego vulgus.
Komu tak naprawdę przeszkadza Bóg ?
Komu przeszkadza chrześcijanin który stara się żyć zgodnie z Ewangelią ? Być
może tym którzy próbują zagłuszyć swoje sumienie, uciec od ważnych pytań
dotyczących sensu własnego istnienia i tego, co w głębi rozrywa ich duszę na
strzępy. Ich bunt wymierzony w wiarę zdaje się być największym krzykiem
błagania o ocalenie. Chrześcijanin staje naprzeciw swoich poranionych,
pogubionych lub agresywnych braci, wiedząc że w każdym wydarzeniu działa Bóg.
Ma odwagę spojrzeć im w oczy. „Bóg
ofiaruje ludziom siebie w zależności od ich pragnienia…Chciałby jednak napoić
ich całymi strumieniami, by chrześcijanie mogli ze swej strony gasić pragnienie
świata”. Ludzie głębokiej wiary nie boją się kpin, oszczerstw, cierpienia czy
utraty życia. Jak mówił św. Ojciec Pio: „Dobre serce jest zawsze mężne. Cierpi,
ale ukrywa swe łzy i pocieszając się, poświęca siebie dla Boga i bliźniego”.