wtorek, 27 lutego 2018


Iz 1, 10. 16-20

«Obmyjcie się i oczyśćcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobru! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie!... Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby były czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna.

Wielkopostna droga każdego chrześcijanina musi prowadzić do uznania w sobie grzechu; tej bolesnej i paraliżującej rzeczywistości, separującej od miłości Boga. W człowieku wiary winna zrodzić się tęsknota za lepszym życiem- Rajem z którego niegdyś został wygnany Adam i nigdy nie porzucił tęsknoty za szczęściem. „Czas pokuty- śpiewamy w Wielkim Kanonie Pokutnym- przychodzę do Ciebie, mego Stwórcy, zabierz ze mnie ciężkie brzemię grzechów i jako miłosierny daj mi łzy pociechy.” Zdaniem starca Sylwana, najdoskonalsze poznanie Boga będzie udziałem tych, którzy go szukają ze łzami. „Świętym nie jest ten, co widzi anioły lub wskrzesza umarłych. Świętym jest ten, kto widzi swoje grzechy i potrafi nad nimi płakać.” Pokajanie powiązane ze szczerym wyznaniem grzechów i obfitującą w miłość poprawą i żalem, pozwala odkryć autentyczną radość uzdrowionego- odkupionego człowieka. „I naucz mnie skruchy, naucz mnie widzieć me grzechy i nie zostawiaj mnie, kiedy w rozpaczy dostrzegę, jak wielka jest ich masa, jak wielka jest ich siła, jak nieprzezwyciężalna siła grzechu. Abym w tym momencie, w którym powiem sobie, że nie ma dla mnie wybawienia, nie ma dla mnie ocalenia, poznał, że ono jest... w Chrystusie” (A. Mień). Zrzucając uwierający bagaż strapienia i grzechów, chrześcijanin wchodzi w liturgię życia- z otchłani wychodzi ku zmartwychwstaniu wraz z Tym, który podeptał spisek demona i jego intrygi. „Zdejmij bielmo, a zobaczysz Słońce duchowe, Oko nieskończone, stokroć razy jaśniejsze od słońca materialnego”(św. Tichon Zadoński). Pierwszą decydującą walką jest zderzenie się z potęgą śmierci, która nas paraliżuje i zamyka na życie w Bogu. Chrystus wydobywa nas z dołu zagłady, bezradności, duchowej klaustrofobii. „Namaszczenie Jego Duchem powinno przenikać wszystkie włókna naszego bytu- pisał J. Corbon- prostować naszą zbuntowaną wolę, oczyszczać nasze motywacje, oswobadzać nasze popędy, wszystko integrując w naszym sercu, gdzie będzie królować Jego miłość... A im bardziej będzie On przekształcał nasze serce, jednocząc je z wolą Ojca, tym bardziej będziemy odkrywać siebie jako ubogich w Jego miłość.” Skąpani w blasku Jego światłości, rozbłyśniemy bielą śniegu utkanego w sercu miłosiernego Boga.