«Obmyjcie
się i oczyśćcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie
czynić zło! Zaprawiajcie się w dobru! Troszczcie się o sprawiedliwość,
wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy
stawajcie!... Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją;
choćby były czerwone jak purpura, staną się białe jak wełna.
Wielkopostna droga
każdego chrześcijanina musi prowadzić do uznania w sobie grzechu; tej bolesnej
i paraliżującej rzeczywistości, separującej od miłości Boga. W człowieku wiary
winna zrodzić się tęsknota za lepszym życiem- Rajem z którego niegdyś został
wygnany Adam i nigdy nie porzucił tęsknoty za szczęściem. „Czas pokuty-
śpiewamy w Wielkim Kanonie Pokutnym- przychodzę do Ciebie, mego Stwórcy,
zabierz ze mnie ciężkie brzemię grzechów i jako miłosierny daj mi łzy pociechy.”
Zdaniem starca Sylwana, najdoskonalsze poznanie Boga będzie udziałem tych,
którzy go szukają ze łzami. „Świętym nie jest ten, co widzi anioły lub
wskrzesza umarłych. Świętym jest ten, kto widzi swoje grzechy i potrafi nad
nimi płakać.” Pokajanie powiązane ze szczerym wyznaniem grzechów i obfitującą w
miłość poprawą i żalem, pozwala odkryć autentyczną radość uzdrowionego-
odkupionego człowieka. „I naucz mnie skruchy, naucz mnie widzieć me grzechy i
nie zostawiaj mnie, kiedy w rozpaczy dostrzegę, jak wielka jest ich masa, jak
wielka jest ich siła, jak nieprzezwyciężalna siła grzechu. Abym w tym momencie,
w którym powiem sobie, że nie ma dla mnie wybawienia, nie ma dla mnie ocalenia,
poznał, że ono jest... w Chrystusie” (A. Mień). Zrzucając uwierający bagaż
strapienia i grzechów, chrześcijanin wchodzi w liturgię życia- z otchłani
wychodzi ku zmartwychwstaniu wraz z Tym, który podeptał spisek demona i jego
intrygi. „Zdejmij bielmo, a zobaczysz Słońce duchowe, Oko nieskończone, stokroć
razy jaśniejsze od słońca materialnego”(św. Tichon Zadoński). Pierwszą
decydującą walką jest zderzenie się z potęgą śmierci, która nas paraliżuje i
zamyka na życie w Bogu. Chrystus wydobywa nas z dołu zagłady, bezradności,
duchowej klaustrofobii. „Namaszczenie Jego Duchem powinno przenikać wszystkie
włókna naszego bytu- pisał J. Corbon- prostować naszą zbuntowaną wolę,
oczyszczać nasze motywacje, oswobadzać nasze popędy, wszystko integrując w naszym
sercu, gdzie będzie królować Jego miłość... A im bardziej będzie On
przekształcał nasze serce, jednocząc je z wolą Ojca, tym bardziej będziemy
odkrywać siebie jako ubogich w Jego miłość.” Skąpani w blasku Jego światłości,
rozbłyśniemy bielą śniegu utkanego w sercu miłosiernego Boga.