poniedziałek, 26 lutego 2018


Łk 6, 36-38

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie».

Wczoraj czytaliśmy o przemienieniu Chrystusa na górze Tabor. Myślę, że schodząc z góry uczniowie byli już innymi ludźmi- przeobrażonymi intensywnością Boskiego światła. „Bóg zstępuje do otchłani, człowiek wznosi się ku niebu- pisze K. Ware- W Chrystusie Bóg utożsamia się z nami, uczestnicząc bezgranicznie w naszym stanie. W Wyniku tego, my ludzie dostępujemy pojednania z Bogiem, uczestnicząc maksymalnie w Boskim życiu.” Ojcowie Kościoła i wielcy asceci twierdzili, że największym z grzechów jest zapomnienie. Nie można zapomnieć momentu w którym doświadcza się nadmiaru łaski. Stając się uczestnikiem takiego wydarzenia, człowiek musi wyjść poza siebie i utrwalone w duszy zdumienie musi prowadzić ku miłości. „Jak ciężko zejść z góry objawienia. Oczy wpatrzone w niebo opuścić na ziemię. Rękami przyzwyczajonymi do gestu modlitewnego rozplątywać węzły ziemskich spraw. Jak ciężko zejść z góry objawienia. Najchętniej by tam pozostać- a może nie wchodzić wcale”- pytał M. Maliński. Jeżeli mamy doświadczyć Taboru i pozostać na zewnątrz tacy sami (zapatrzeni w siebie i własne sprawy), to nie ma sensu sięgać szczytu. Jeżeli nie ma miejsca na miłosierdzie w naszym sercu, to nic nie jest warte zachodu. Kościół bez miłosierdzia, przebaczenia, dobroci- jest jedynie kolejną instytucją, pośród wielu innych ofert dzisiejszego świata. Chrześcijaństwo to meta humanizm- opromieniony obecnością przemienionego Pana. Dzięki tchnieniu i żarowi wylanego z serca Baranka Ducha, jesteśmy powołani do uobecnienia miłości. Tylko miłość czyni religię prawdziwą, pozbawioną nachalnego moralizatorstwa i krótkowzrocznego dogmatyzmu. Miłość pozwala przezwyciężyć wszystkie karykatury i maski, które przez wieki ludzie wiary niefortunnie lub bezmyślnie przywdziewali. Święty Jan Chryzostom przypominał, że „dobroć, współczucie, miłosierdzie i miłość wyrażają jednocześnie i naturę Boga, i Jego dzieło” oraz że biedny i potrzebujący człowiek jest drugim Chrystusem. Dobrze wziąć sobie do serca przestrogę mądrego biskupa: „Wasze psy są troskliwie żywione, ale u waszych drzwi pozwalacie umierać z głodu Jezusowi Chrystusowi.”