Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest
miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie
będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a
będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi
wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie».
Wczoraj czytaliśmy o
przemienieniu Chrystusa na górze Tabor. Myślę, że schodząc z góry uczniowie
byli już innymi ludźmi- przeobrażonymi intensywnością Boskiego światła. „Bóg
zstępuje do otchłani, człowiek wznosi się ku niebu- pisze K. Ware- W Chrystusie
Bóg utożsamia się z nami, uczestnicząc bezgranicznie w naszym stanie. W Wyniku
tego, my ludzie dostępujemy pojednania z Bogiem, uczestnicząc maksymalnie w
Boskim życiu.” Ojcowie Kościoła i wielcy asceci twierdzili, że największym z
grzechów jest zapomnienie. Nie można zapomnieć momentu w którym doświadcza się
nadmiaru łaski. Stając się uczestnikiem takiego wydarzenia, człowiek musi wyjść
poza siebie i utrwalone w duszy zdumienie musi prowadzić ku miłości. „Jak
ciężko zejść z góry objawienia. Oczy wpatrzone w niebo opuścić na ziemię.
Rękami przyzwyczajonymi do gestu modlitewnego rozplątywać węzły ziemskich
spraw. Jak ciężko zejść z góry objawienia. Najchętniej by tam pozostać- a może
nie wchodzić wcale”- pytał M. Maliński. Jeżeli mamy doświadczyć Taboru i
pozostać na zewnątrz tacy sami (zapatrzeni w siebie i własne sprawy), to nie ma
sensu sięgać szczytu. Jeżeli nie ma miejsca na miłosierdzie w naszym sercu, to
nic nie jest warte zachodu. Kościół bez miłosierdzia, przebaczenia, dobroci-
jest jedynie kolejną instytucją, pośród wielu innych ofert dzisiejszego świata.
Chrześcijaństwo to meta humanizm- opromieniony obecnością przemienionego Pana.
Dzięki tchnieniu i żarowi wylanego z serca Baranka Ducha, jesteśmy powołani do
uobecnienia miłości. Tylko miłość czyni religię prawdziwą, pozbawioną
nachalnego moralizatorstwa i krótkowzrocznego dogmatyzmu. Miłość pozwala
przezwyciężyć wszystkie karykatury i maski, które przez wieki ludzie wiary
niefortunnie lub bezmyślnie przywdziewali. Święty Jan Chryzostom przypominał,
że „dobroć, współczucie, miłosierdzie i miłość wyrażają jednocześnie i naturę
Boga, i Jego dzieło” oraz że biedny i potrzebujący człowiek jest drugim
Chrystusem. Dobrze wziąć sobie do serca przestrogę mądrego biskupa: „Wasze psy
są troskliwie żywione, ale u waszych drzwi pozwalacie umierać z głodu Jezusowi
Chrystusowi.”