Gdy
Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo
ludzie uważają Syna Człowieczego?” A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana
Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z
proroków”. Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Szymon
Piotr: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”...
Przywykliśmy już do
tego wyznania Piotra. Wszystko wydaje się tak niezwykle wyraźne i oczywiste, iż
umyka sprzed naszych oczu cała wewnętrzna szamotanina prowadząca do tak
poważnego i brzemiennego w skutkach świadectwa. Piotr w imieniu dwunastu-
będącego jeszcze w zarodku Kościoła (ziarna)- uznaje bóstwo Chrystusowe. „Ty
jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego.” W uszach Żydów tak śmiała deklaracja mogła trącić
bluźnierstwem. Piotr ma odwagę wyjść przed innych- jego serce zostaje poruszone
palcem Ducha Świętego. Nie potrzeba mu i jego towarzyszom dowodów; oni wszyscy
doświadczyli uśmierzenia burzy i wielu cudownych potwierdzeń. Nie mogą już
powiedzieć inaczej jak tylko: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym” (14,33). Dla tej
grupki prostych rybaków i zagarniętych w przygodę wiary śmiałków, nie ma poza
Nim innego Mesjasza. Aramejskie słowo mesziha
tłumaczy się jako „namaszczony, pomazaniec Pana.”Jego grecki odpowiednik brzmi christos, co przyjęliśmy w formie
Chrystus. W tym wyznaniu apostoła zawiera się ciągle nasze, nigdy niegasnące
wyznanie wiary w Tego, którego królewskie namaszczenie otrzymaliśmy w czasie
chrztu świętego. Pytanie powracające każdego dnia, szczególnie wtedy kiedy
świat próbuje nas wstawić w dylematy zwątpienia i niewiary. Wiara to nieustanna
konieczność potwierdzania, niegasnący żar podtrzymywany w kruchym glinianym
naczyniu serca. „Usłyszenie umiłowanego imienia- powie Ch. Yannaras- jest
natychmiastową świadomością, bezwymiarową bliskością obecności. To nasze życie
całkowicie przekształca się w relację z Nim.” Chrześcijaństwo żyjące w
Chrystusie i przez Chrystusa, czerpiące z Ewangelii Życia może być jedyną
alternatywą dla wszystkich utopii i nieprzerwanego do tej pory pasma ludzkich zaprzeczeń.
Bez tego wyznania nie ma uchrystusowienia- teoforyczności- rozświetlania
zaciemnionego przez grzech świata. Miał rację Bernanos: „Wielkim nieszczęściem,
wielką biedą naszego czasu nie jest to, że istnieją bezbożni, lecz ze są
przeciętni chrześcijanie.” Człowiek jest zawsze miejscem wyznania wiary !