W
Kafarnaum lud powiedział do Jezusa: „Jakiego dokonasz znaku, abyśmy go widzieli
i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak
napisano: «Dał im do jedzenia chleb z nieba»”. Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec
mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z
nieba zstępuje i życie daje światu”. Rzekli więc do Niego: „Panie, dawaj nam
zawsze tego chleba”. Odpowiedział im Jezus: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie
przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.
Człowiek już tak ma,
jest wiecznie spragnionym znaków, doznań, nadzwyczajnych sytuacji, które
wprawią go w zakłopotanie. Nie jesteśmy innymi ludźmi, niż ci którzy domagali
się od Chrystusa znaków. My też potrzebujemy „chleba”, który nakarmi nasz
ograniczony intelekt, wypełni serce i pozwoli napełnić płuca powiewem
transcendencji. Człowiek jest niezwykle zainteresowany sferą ducha, nawet jeśli
pół świata próbuje z niego zrobić oświeceniowego prześmiewcę religii. Jezus nie
pozostaje obojętny na ludzkie pragnienie zobaczenia, dotknięcia, skondensowania
swoich myśli na czymś przekraczającym szarą codzienność. Pozostawia siebie w „znaku”
chleba. Oczywiście kiedy używam słowa znak- to mam na myśli rzeczywistość o
wiele głębszą, niż tylko coś, co zostało oznaczone. „Jam jest chleb życia”- nie
zrozumieją tych słów "pobożni" Żydzi. Jest taki moment w filmie Pasja, kiedy to fałszywi świadkowie
zeznają przeciwko Jezusowi, i jedno z przytłaczających zdrowy rozsądek oskarżeń było następującej
treści- „on mówił, abyśmy zjedli Jego ciało”. Zrozumienie przez tych ludzi słów
Jezusa- o pożywaniu, zakrawało tylko na jakiś religijny kanibalizm. Nic nie zrozumieli z
tego przesłania. Dopiero uczniowie w Wieczerniku i po wydarzeniu zmartwychwstania, zrozumieją w
pełni znaczenie tych słów. Wielu z chrześcijan współczesnych ma ogromny problem
z Eucharystią. Z pomocą przychodzą na słowa św. Jana Chryzostoma, próbujące
nieporadnie ogarnąć tajemnicę przeistoczenia chleba i wina. „To nie człowiek
sprawia, że dary stają się Ciałem i Krwią Chrystusa, ale sam Chrystus, który
został ukrzyżowany. Kapłan reprezentujący Chrystusa wypowiada te słowa, ale ich
skuteczność i łaska pochodzą od Boga”. Według pięknego określenia św.
Ireneusza, liturgia to kielich syntezy, już nic większego i pełniejszego w
Bożej ekonomii nie może się wydarzyć. Eucharystia- zapowiedziany Chleb Życia-
wprowadza nas wobec Trzech Osób Boskich, dlatego każda celebracja rozpoczyna
się od znaku krzyża i wezwania tych Osób. Stajemy naprzeciw Boga. Stworzenie
staje z darami, naprzeciw Stwórcy. Lex
credendi z teologii wyprowadzonej z refleksji Ojców Kościoła przeszło do
liturgii, stając się lex orandi. Wyrażają
to słowa Evdokimova: „Duch Święty spoczął na człowieczeństwie Chrystusa,
przebóstwionym i przenikniętym Bożymi energiami. Eucharystyczna
Pięćdziesiątnica pozwala przyjmować w komunii chwalebne Ciało Pańskie, a Duch
Święty, jeszcze „za zasłoną” wyraża przebóstwienie człowieka, jego udział w
Chrystusie Pantokratorze”. Tu dotykamy znaków przez które w sposób najbardziej
pełny, Bóg objawia cud swojej obecności- „Jestem z wami po wszystkie dni- Chleb Życia”.