Herod
kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony
brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: „Nie
wolno ci mieć żony twego brata”. A Herodiada zawzięła się na niego i rada
byłaby go zgładzić, lecz nie mogła… Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod
w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i
osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka Herodiady weszła i tańczyła, spodobała
się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: „Proś mnie, o co
chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę
mojego królestwa”. Ona wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?” Ta
odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”. Natychmiast weszła z pośpiechem do
króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”.
Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął
go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę
dało swej matce.
W historii Kościoła można
prześledzić mnóstwo zatrważających „spektakli męczeństwa” ludzi, którzy w
ekstremum chwili potrafili jednoznacznie opowiedzieć się po stronie Chrystusa- pieczętując
ową szaloną miłość, utratą własnego życia. Dzisiaj liturgia przypomina nam o
świętym Janie Chrzcicielu- bezkompromisowy prorok; potrafił ludziom powiedzieć
prosto w oczy, że ich życie jest zaprzeczeniem wartości moralnych i Bożych przykazań.
Zginął tragicznie, stając się częścią misternie zaplanowanego spektaklu, ku
uciesze publiki. Córka Herodiady podpuszczona przez matkę, tak zdumiewająco dobrze
zawładnęła zmysłami Heroda, iż wpadł w pułapkę okrutnej i niesprawiedliwej
decyzji. Jedna ze sztuk- jaką jest taniec stał się doskonałą pomocą w
zlikwidowaniu człowieka, godzącego w sumienia grzeszników. Dostojewski napisał
kiedyś, że „taniec to nieme wyznanie miłości”. W tej rozwiązłej scenerii,
taniec stał się wyznaniem śmierci; obnoszeniem na misie głowy Człowieka który
przechodząc przez pustynię, czynił ją miejscem duchowego rozkwitu. Taniec
Salome stał się „teatrem śmierci”- ku uciesze pozbawionej skrupułów widowni.
„Tak jak ekstaza umożliwia przekraczanie własnych granic, tak taniec jest
sposobem unoszenia się w przestrzeni, odkrywania nowych wymiarów bez utraty
kontaktu z własnym ciałem”. Młoda dziewczyna zatopiona w sile erotycznego ładunku,
wibracji całej cielesności- nie tylko wypowiedziała się swoim ciałem, ale
również dotknęła się świętości ciała, które umieszczone na tacy, przemawiało o wiele
głośniej. Krzyk Jana przeszył serce króla, po tym wydarzeniu już nigdy nie zaśnie
spokojnie, głos sumienia będzie go tropić do końca życia. Tak już jest krew męczenników woła
głośno z ziemi ku niebu, o sprawiedliwość.