czwartek, 27 sierpnia 2015


Mt 24,42-51

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby się włamać do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie…

Chrystus tak wiele razy zaprasza nas do czujności serca, abyśmy nieprzespali czasu nawiedzenia. Życie chrześcijanina jest czuwaniem; człowiek współczesny bardzo często jest zaspany i błądzi w wielu iluzjach, które najczęściej sam sobie wykuwa. Brak czujności sprawia, że nie przyjmujemy na serio Boga do naszego życia, płyniemy z chwilą, chwytamy każdy dzień, zapominając iż wszystko w naszym życiu jest łaską. Przypominają mi się słowa francuskiego filozofa i mistyka Gustawa Thibon: „Czujesz, że ci ciasno. Marzysz o ucieczce. Wystrzegaj się jednak miraży. Nie biegnij, by uciec, nie uciekaj od siebie; raczej drąż to ciasne miejsce, które zostało ci dane: znajdziesz tu Boga i wszystko. Bóg nie unosi się na twoim horyzoncie, ale śpi w głębi ciebie. Różność biegnie, a miłość drąży. Jeśli uciekniesz od siebie, twoje więzienie biec będzie z tobą i na wietrze towarzyszącym twojemu biegowi będzie się stawało coraz ciaśniejsze. Jeśli zgłębisz się w sobie, rozszerzy się ono w raj”. Czuwanie to odkrycie w swoim wnętrzu raju. To konieczność zatrzymania, wejścia w siebie, sforsowania nawarstwionej skorupy serca. Wczoraj pewien mężczyzna powiedział mi, że na nic nie ma czasu, nic nie planuje; każdy dzień jest dla niego wyzwaniem i torem wyścigowym po którym się sunie, aby zarobić jak najwięcej pieniędzy. Czuwanie to pauza, spowalniająca rozbiegane i rozkrzyczane obszary życia. To wejście w kontemplację Chrystusa, który w chwili niewiadomej- zaskakującej może przyjść. Dzisiaj liturgia wspomina św. Monikę- matkę św. Augustyna. Cudowna kobieta, której życie było nieustannym czekaniem na cud nawrócenia własnego syna. Przez długie lata ze łzami w oczach i z sercem pełnym nadziei, modliła się o nawrócenie Augustyna. Bóg wysłuchał jej modlitw. Augustyn nawrócił się, przyjął chrzest i poświęcił się służbie Bożej. Nieprawdopodobne cuda, oparte na zaufaniu Bogu i czujności. Monika zmarła w Ostii koło Rzymu. Przepiękna scena pożegnania z matką; została utrwalona na kartach autobiograficznego wyznania, które spisał Augustyn: „Rozmawialiśmy ze sobą z ogromną serdecznością i zapominając o tym, co przeszłe, i kierując się ku przyszłości, zastanawialiśmy się w świetle Prawdy, którą Ty jesteś, na czym polega życie świętych, to życie, którego „oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie wstąpiło”. Chłonęliśmy sercem niebiańskie strumienie z Twojego źródła, ze źródła życia, które jest w Tobie”.