Salomon
stanął przed ołtarzem Pana wobec całego zgromadzenia izraelskiego i
wyciągnąwszy ręce do nieba, rzekł: „O Panie, Boże Izraela! Nie ma takiego Boga
jak Ty ani w górze na niebie, ani w dole na ziemi, tak zachowującego przymierze
i łaskę względem Twoich sług, którzy czczą Cię z całego swego serca. Czy jednak
naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą
Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem. Zważ więc na modlitwę
Twego sługi i jego błaganie, o Panie, Boże mój, i wysłuchaj to wołanie i tę
modlitwę, w której dziś Twój sługa stara się ubłagać Cię o to, aby w nocy i w
dzień Twoje oczy patrzyły na tę świątynię. Jest to miejsce, o którym
powiedziałeś: «Tam będzie moje imię», tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi
Twój sługa na tym miejscu.
Poruszająca i
wypełniona teologicznymi natchnienia jest modlitwa Salomona. Nawet tak mądry
władca musiał zderzyć się z paradoksami wiary- Czy naprawdę Bóg zamieszka na
ziemi ? Przekraczało to jakiekolwiek spekulacje i rozumowe dochodzenia.
Izraelita myślał i kochał sercem…, dla niego wyobrażenie Boga, będącego tu i
teraz (wśród profanów) było naruszeniem jakiegoś wyabstrahowanego i całkowicie
niezdolnego do ogarnięcia obszaru zamieszkiwania Boga. Tylko święta przestrzeń
Świątyni, była świadkiem boskich zstąpień- trochę niczym grecka wyrocznia. My
jako chrześcijanie czytamy słowa tej modlitwy i pełni zadowolenia stwierdzamy:
twoja modlitwa została wysłuchana. Bóg przyszedł do swojej własności- zobaczyły
Go nasze cielesne oczy, dotykały dłonie, uszy zatrzymały słowa. Wcielenie-
przyjście Nieogarnionego rozsunęło zasłonę niebios, a świątynia nie zatrzymała
Boga Żydów. Stał się Bogiem bliskim dla wszystkich… „Wcielenie w rzeczywistości
przeobraziło nie tylko nasze poznanie Boga. Zmieniło ono również spojrzenie
człowieka na świat, na siebie samego, na swoją aktywność w świecie… Celem
przyjścia Chrystusa było odnowienie całego człowieka i odtworzenie go według
obrazu, którego modelem jest On sam.” (Schonborn Ch.). My jako chrześcijanie zobaczyliśmy
obraz Boga w świetle wiary, zapłodnionej przesłaniem Ewangelii. W swej książce
pt. „Oblicze człowieka” Max Picard pisze następująco: „Bóg nie chciał straszyć
człowieka. Dlatego ukazał mu się z obliczem człowieka. Przychodzi do niego jak
przyjaciel do przyjaciela: bez hałasu, delikatnie pukając do drzwi. Nie zauważa
się nawet, że oto już siedzi za stołem, jak ktoś, kto zawsze tu był. Tak właśnie
Bóg się zachowuje- jak przyjaciel człowieka: przechodzi niemal niezauważalnie,
nie budząc w nim lęku, pod postacią człowieka, z ludzkim obliczem… Pokornie
zasiada obok pokornych, przed przyjęciem ludzkiej postaci wyzbywa się swej
potęgi”. Wcale nie jest nam łatwiej wierzyć, ponieważ Bóg ukazał się ludzkim
oczom. Wiara ciągle wymaga modlitwy złożonej z wątpliwości i udręk duszy. Dla
Salomona powodem duchowego napięcia było to, czy Wszechmocy zamieszka w
materialnych murach- czy Shekina wypełni
to miejsce, czyniąc je sercem kultu Izraela. My pytamy inaczej, bardziej indywidualnie
choć równie poważnie- Czy Chrystus wypełni moje serce. Czy potrafię odsłonić
własną zasłonę niedowierzania ? Trzeba otworzyć oczy serca. Jak pisał Bruno
Forte: „Wiara to ofiarowanie swego serca, oddać je bezwarunkowo w ręce
Drugiego: Wierzy ten, kto czyni się więźniem niewidzialnego Boga, kto zgadza
się na bycie zawładniętym przez Niego w posłusznym słuchaniu i uległości. Wiara
to poddanie się, powierzenie, zrzeczenie- nie posiadanie, gwarancja, pewność…” Powracam
do salomonowego pytania: „czy naprawdę Bóg zamieszka na ziemi ?”. Już
zamieszkał, tylko człowiek musi wpierw zamieszkać w sobie- to jedyny warunek
uchwycenia Bożego Oblicza !