Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie
odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity,
a trzeciego dnia zmartwychwstanie». Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce
iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i
niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci
swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli
cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?»
Czas wielkopostnego nawrócenia i przepełniona
nadzieją kontemplacja Krzyża, pozwala chrześcijanom odkryć najbardziej
wiarygodne i przepełnione miłością oblicze Boga-Człowieka. Filanthropos- Przyjaciel człowieka, którego oblicze wzgardzone,
oplute, odrzucone, zaświadcza o największej miłości. Krzyż Chrystusa, staje się
wyrazem tej irracjonalnej, bezprecedensowej „szalonej miłości”. Tylko taka
perspektywa odsłania nam prawdziwy sens Odkupienia. Mamy do czynienia z
przeobrażającą człowieka i świat manifestacja miłości. Ten nurt miłości
wypływający z ran Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Baranka- ożywia, uświęca, stygmatyzuje,
przebóstwia zranionego grzechem człowieka. Bóg przez krzyż schodzi do
najbardziej infernalnej przestrzeni ludzkiego świata, aby swoją obecnością
rozświetlić mroki absurdu i zwątpienia. Ludzkość może przyjąć to terapeutyczne
zstąpienie miłości lub odrzucić. Rosyjski myśliciel Bierdiajew pisał: „Chrystus
przyszedł na świat, jako uniżony, nie w chwale, był w świecie incognito i to
było Jego kenozą”. Ale owocem tego upokorzenia i wyniszczenia, staje się
największe zwycięstwo. Dlatego Krzyż splata w sobie dwa aspekty: niewypowiedziane
cierpienie, które wydaje się po ludzku nie do uniesienia i triumf życia rozkwitającego,
tak jak pokazują to wschodnie ikony krzyża. „Bóg króluje z drzewa życia”.
Pokazuje swoje rany, niczym trofea zdobyte w boju i nieustannie przekonuje
człowieka o miłości. „Ukrzyżowany solidaryzuje się ze wszystkimi tymi, którzy z
własnej winy zostali pozbawieni Ducha i doświadczyli wygnania- oddzielenia od
Boga. Właśnie tak, Syn ukrzyżowany umożliwia grzesznikom pogodzenie się z Ojcem
dzięki darowi Ducha wylanego na Niego podczas Paschy, i przez Niego,
Zmartwychwstałego, danego wszelkiemu ciału”. Bóg w sposób najbardziej
maksymalny wypowiedział nam miłość. A gdzie jest człowiek ze swoim krzyżem ?
Chrześcijaństwo dzisiaj wstydzi się krzyża, który jest niewygodny,
nieprzyjemny, demaskujący, wymagający określonych postaw. „Ubi est Crux mea ?” –pyta
mały chłopiec z pewnego malowidła. Chciałby pobiec za grupą szczęśliwych ludzi,
podążających za Chrystusem dźwigającym na plecach smutki świata. Gdzieś zagubiliśmy
krzyż. Jesteśmy reprezentantami chrześcijaństwa wypalonego, wątpiącego,
zbutwiałego, pozbawionego duchowej witalności. Wielu ludzi wierzących wyrzuciło
krzyż ze swojej mikroprzestrzeni. W mieszkaniach ludzi ochrzczonych zamiast znaku
zbawienia i dumy, wiszą afrykańskie maski i talizmany, stoją statuetki Buddy i
palą się pogańskie kadzidełka, infekujące okultyzmem przestrzeń życiową. To
wszystko świadczy o duchowej pustce, rozkładowi duszy i rozpaczliwemu
poszukiwaniu duchowego świata. Z oddali słychać tylko demoniczny śmiech największego
prześmiewcy i plagiatora Boga. Jedynym antidotum na ten stan rzeczy, jest
przylgniecie do krzyża Zbawiciela. Postawić krzyż w centrum swojego życia-
przylgnąć do niego i prosić o wskrzeszającą do na powrót do życia miłość. Pragnę to rozważanie
zakończyć słowami modlitwy eucharystycznej o tajemnicy pojednania: „Ty
nieustannie wzywasz grzeszników do odnowy w Twoim Duchu i najpełniej objawiasz
swoją wszechmoc w łasce przebaczenia. Wiele razy ludzie łamali Twoje
przymierze, a Ty zamiast ich opuścić zawarłeś z nimi nowe przymierze przez Jezusa,
Twojego Syna i naszego Odkupiciela… Nam także dajesz cza pojednania i pokoju,
abyśmy polecając się jedynie Twojemu miłosierdziu odnaleźli drogę powrotu do
Ciebie, otwierając się na działanie Ducha Świętego nowym życiem żyli w
Chrystusie, wychwalali nieprzerwanie Twoje imię i służyli braciom”.