środa, 10 lutego 2016

Wielki Post- czas łaski


W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5, 20-21).

Czas biegnie nieubłaganie; jeszcze niedawno wnosiliśmy uroczyście figurkę Dzieciątka Jezus- kontemplując misterium Wcielenia, a dzisiaj ogołoceni przez słowo Boga wychodzimy na pustynię. Wielki Post- to czas wędrówki i zmagania, mistycznej egzaltacji i dosięgania głębin własnej grzeszności, którą niejednokrotnie odkrywamy w sobie jako nasz oścień. Za każdym razem kiedy próbuję reżyserować sobie ten czas duchowej wiosny; zawsze wychodzi inaczej niż sobie założyłem. Kiedy pragnę odnaleźć w sobie „grzesznika- pokutnika”, Bóg pokazuje mi krajobrazy szczęścia. Znowu kiedy zaczynam czuć się bezpieczny w moim mieszkaniu wiary- natrafiam na chropowaty krzyż. Wielu ludzi błędnie uważa, iż czas Wielkiego Postu, to tylko mocowanie się z sobą. Rekolekcyjni kaznodzieje często utwierdzają nas w tym przekonaniu, naklejając niewidzialna etykietkę następującej treści: Jesteś grzesznikiem. Niech umrze w tobie grzech ! To są ważne treści, ale nie można skoncentrować się tylko na pokajaniu i wyrzucaniu sobie wszystkich świństw. Kiedyś jedna kobieta zrobiła mi taki wyrzut. „Proszę księdza. Chciałabym kiedyś przyjść do kościoła i usłyszeć z ambony choć raz, że Bóg mnie kocha. Ciągle tylko czuję się mieszana z błotem- wiecznie tylko o tej grzeszności”. Wielu ludzi w swojej codzienności, każdego dnia dźwiga różne krzyże- czują ich ciężar i gorycz. Dokładając im koleje poprzeczki- można przyczynić się do duchowej depresji. „Człowiek jest istotą sprzeczną i paradoksalną, mieszczącą w sobie krańcowe przeciwieństwa. Jest on istotą wzniosłą i upadłą, słabą i silną, wolną i zniewoloną. Jego korzenie są w niebie, w Bogu, ale i w otchłani, w „meonicznej” wolności, bezdni” (J. Krasicki). Tylko takie spojrzenie umożliwia realistyczne widzenie siebie, a jednocześnie zanurza naprawczo w nurcie łaski, którą udziela Bóg. Post, to czas łaski- duchowego wzrostu, podźwignięcia się wzwyż; uchwycenia w sobie wewnętrznego piękna i poczucia, że Bóg jest szalenie we mnie zakochany. Ta nasza wędrówka przez pustynie, musi mieć swoje postoje- małe oazy wytchnienia i spokoju. Reżyser Andrzej Tarkowski napisał mądre słowa: „Dokądkolwiek się wybieramy, zawsze w gruncie rzeczy będziemy szukali własnej duszy.” Mamy poszukać swojej duszy, to znaczy mojego własnego wewnętrznego świata w którym Bóg Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, dokonuje naszego duchowego odrodzenia. W tym czasie mamy odpocząć, wyciszyć się…, przestać biec na oślep. „Odpocząć. To znaczy począć się na nowo”- pisał Norwid. Wydobyć z siebie nowego człowieka, narodzonego z Ducha Świętego. Tak powinno wyglądać powstanie z kolan. Jest takie mądre opowiadanie zaczerpnięte z mądrości chasydów. Rabbi Bunam powiedział do swoich uczniów: „Każdy z was powinien mieć dwie kieszenie i w razie potrzeby sięgnąć do jednej albo drugiej; a w prawej kieszeni leżą słowa: Dla mnie stworzono świat, a w lewej: Jestem pyłem i prochem”. Na tym polega chrześcijańska metanoia; odkryć w sobie człowieka, który jest chwałą Boga. A z drugiej strony potrafi zobaczyć siebie jak proch- nicość, kogoś kto bez Boga jest bezradnym i zagubionym dzieckiem. Uchwycenie środka tak rozumianej antropologii, przewraca wszystko i odnawia życie wiary. Aby to wszystko ogarnąć umysłem i sercem, trzeba się przybliżyć do Krzyża. Podkreślam stanowczo, nie chodzi o dewocyjny doloryzm, czy sentymentalną wycieczkę w przeszłość na Golgotę. Nie powinno być miejsca na „gorzkie żale”. Chodzi o krzyż, który zostaje wbity w sam środek mojego serca. Baranek, który na nim zawisł, poi mnie strugami swojej miłości- taka jest prawda o Krzyżu. Z tej perspektywy rozpościera się krajobraz ocalenia. Bóg doświadczył odrzucenia i wyniszczenia, abyśmy zrozumieli na czym polega bezinteresowna miłość. Jak powie w swojej katechezie św. Cyryl Jerozolimski: „Nie umarł wbrew swej woli ani też nie został ofiarą przemocy, ale uczynił to dobrowolnie… Z własnej woli przyjął na siebie mękę, radując się wspaniałym dziełem, ciesząc się przyszłym triumfem i weseląc z powodu zbawienia ludzi. Nie wstydził się krzyża, bo przezeń dawał życie światu…” Nastał czas duchowej wiosny. Nie bądźmy smutni, przygnębieni czy osieroceni. Odkryjmy Krzyż, który emanuje światłem. Krzyż, który wyzwala od zwątpienia i bezradności. „Krzyż jest początkiem nieba”- tylko po nim możemy się wdrapać wyżej.