W
imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On to dla nas grzechem
uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością
Bożą (2 Kor 5, 20-21).
Czas biegnie
nieubłaganie; jeszcze niedawno wnosiliśmy uroczyście figurkę Dzieciątka Jezus-
kontemplując misterium Wcielenia, a dzisiaj ogołoceni przez słowo Boga
wychodzimy na pustynię. Wielki Post- to czas wędrówki i zmagania, mistycznej
egzaltacji i dosięgania głębin własnej grzeszności, którą niejednokrotnie odkrywamy
w sobie jako nasz oścień. Za każdym razem kiedy próbuję reżyserować sobie ten
czas duchowej wiosny; zawsze wychodzi inaczej niż sobie założyłem. Kiedy pragnę
odnaleźć w sobie „grzesznika- pokutnika”, Bóg pokazuje mi krajobrazy szczęścia.
Znowu kiedy zaczynam czuć się bezpieczny w moim mieszkaniu wiary- natrafiam na
chropowaty krzyż. Wielu ludzi błędnie uważa, iż czas Wielkiego Postu, to tylko
mocowanie się z sobą. Rekolekcyjni kaznodzieje często utwierdzają nas w tym
przekonaniu, naklejając niewidzialna etykietkę następującej treści: Jesteś
grzesznikiem. Niech umrze w tobie grzech ! To są ważne treści, ale nie można
skoncentrować się tylko na pokajaniu i wyrzucaniu sobie wszystkich świństw. Kiedyś
jedna kobieta zrobiła mi taki wyrzut. „Proszę księdza. Chciałabym kiedyś
przyjść do kościoła i usłyszeć z ambony choć raz, że Bóg mnie kocha. Ciągle
tylko czuję się mieszana z błotem- wiecznie tylko o tej grzeszności”. Wielu ludzi
w swojej codzienności, każdego dnia dźwiga różne krzyże- czują ich ciężar i
gorycz. Dokładając im koleje poprzeczki- można przyczynić się do duchowej
depresji. „Człowiek jest istotą sprzeczną i paradoksalną, mieszczącą w sobie
krańcowe przeciwieństwa. Jest on istotą wzniosłą i upadłą, słabą i silną, wolną
i zniewoloną. Jego korzenie są w niebie, w Bogu, ale i w otchłani, w
„meonicznej” wolności, bezdni” (J. Krasicki). Tylko takie spojrzenie umożliwia
realistyczne widzenie siebie, a jednocześnie zanurza naprawczo w nurcie łaski,
którą udziela Bóg. Post, to czas łaski- duchowego wzrostu, podźwignięcia się
wzwyż; uchwycenia w sobie wewnętrznego piękna i poczucia, że Bóg jest szalenie
we mnie zakochany. Ta nasza wędrówka przez pustynie, musi mieć swoje postoje-
małe oazy wytchnienia i spokoju. Reżyser Andrzej Tarkowski napisał mądre słowa:
„Dokądkolwiek się wybieramy, zawsze w gruncie rzeczy będziemy szukali własnej
duszy.” Mamy poszukać swojej duszy, to znaczy mojego własnego wewnętrznego
świata w którym Bóg Ukrzyżowany i Zmartwychwstały, dokonuje naszego duchowego
odrodzenia. W tym czasie mamy odpocząć, wyciszyć się…, przestać biec na oślep.
„Odpocząć. To znaczy począć się na nowo”- pisał Norwid. Wydobyć z siebie nowego
człowieka, narodzonego z Ducha Świętego. Tak powinno wyglądać powstanie z
kolan. Jest takie mądre opowiadanie zaczerpnięte z mądrości chasydów. Rabbi
Bunam powiedział do swoich uczniów: „Każdy z was powinien mieć dwie kieszenie i
w razie potrzeby sięgnąć do jednej albo drugiej; a w prawej kieszeni leżą
słowa: Dla mnie stworzono świat, a w lewej: Jestem pyłem i prochem”. Na tym
polega chrześcijańska metanoia; odkryć w sobie człowieka, który jest chwałą
Boga. A z drugiej strony potrafi zobaczyć siebie jak proch- nicość, kogoś kto
bez Boga jest bezradnym i zagubionym dzieckiem. Uchwycenie środka tak
rozumianej antropologii, przewraca wszystko i odnawia życie wiary. Aby to
wszystko ogarnąć umysłem i sercem, trzeba się przybliżyć do Krzyża. Podkreślam
stanowczo, nie chodzi o dewocyjny doloryzm, czy sentymentalną wycieczkę w
przeszłość na Golgotę. Nie powinno być miejsca na „gorzkie żale”. Chodzi o
krzyż, który zostaje wbity w sam środek mojego serca. Baranek, który na nim
zawisł, poi mnie strugami swojej miłości- taka jest prawda o Krzyżu. Z tej
perspektywy rozpościera się krajobraz ocalenia. Bóg doświadczył odrzucenia i
wyniszczenia, abyśmy zrozumieli na czym polega bezinteresowna miłość. Jak powie
w swojej katechezie św. Cyryl Jerozolimski: „Nie umarł wbrew swej woli ani też
nie został ofiarą przemocy, ale uczynił to dobrowolnie… Z własnej woli przyjął
na siebie mękę, radując się wspaniałym dziełem, ciesząc się przyszłym triumfem
i weseląc z powodu zbawienia ludzi. Nie wstydził się krzyża, bo przezeń dawał
życie światu…” Nastał czas duchowej wiosny. Nie bądźmy smutni, przygnębieni czy
osieroceni. Odkryjmy Krzyż, który emanuje światłem. Krzyż, który wyzwala od
zwątpienia i bezradności. „Krzyż jest początkiem nieba”- tylko po nim możemy
się wdrapać wyżej.