piątek, 5 lutego 2016

Mk 6,14-29
Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: „Proś mię, o co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”. Ona wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?” Ta odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.
Taniec, stanowi najbardziej skupiający na sobie element dzisiejszej Ewangelii. Zawłaszcza również naszą wyobraźnią. Homo ludens- człowiek bawiący się i czerpiący radość z zabawy. Tutaj mamy przeciwieństwo ludzkiej celebracji szczęścia… To teatr jednej aktorki, której udaje się przejąć władzę na życiem i śmiercią; od chwili ekstatycznego paraliżu ludzkich oczu utkwionych w tańcu pięknej Salome, odbija się cały tragizm sytuacji. Scena rozpościera się między krańcowymi sytuacjami: radość życia- wyrażona w intrygującym i zatrzymującym na sobie tańcu dziewczyny, a z drugiej strony pragnienie zemsty- ujście dla gniewu, rozprawienia się z kimś, kto jest burzycielem sumienia. Podstępna i niezwykle inteligentna Herodiada, posłużyła się własną córką, aby zniewolić zmysły Heroda. Uśpienie moralności króla, miało służyć eliminacji człowieka, który zagrażał interesom dworu, a nade wszystko mącił w głowie władcy. Taniec, który jest zwyczajnie wyrazem radości i dziękczynienia, stał się dogodnym instrumentem zaplanowanego morderstwa. Tylko w taki sposób można było raz na zawsze uciszyć nachalnego Proroka. Nadarzyła się ku temu okazja; wielka uczta z okazji urodzin władcy. Sala pełna muzyki i tańca, unoszące się w powietrzu wonności otępiały zmysły. Wszystko było gotowe na jeden z najbardziej żenujących i burzących krew w żyłach spektakli. Dostojewski pisał, że „taniec to nieme wyznanie miłosne”, tu nic nie było z wypowiedzi miłości, tu był tylko erotyzm sprowadzony w kulminacyjnym momencie do tragicznego finału śmierci niewinnego. „Taniec stał się masturbacją na forum publicznym”, niczym więcej…, zniewolił umysł i serce Heroda. Obudził najbardziej podstępną i złą stronę ludzkiej natury. Wszystko poszło jak należy: głowa Jana przyniesiona na misie, kobiety uradowane, podnieconemu władcy opadła amplituda ekstatycznej radości. Trzeba żyć dalej- „bardziej spokojnie”. Okazuje się, że śmierć Proroka rozbudziła jeszcze większy niepokój. Krew wołała z ziemi o sprawiedliwość i zapowiadała koniec kłamstw i tyranii. Dlaczego Ewangelia poświęca tak obszerny opis męczeństwa Jana ? Wyjaśnienie jest banalnie proste. Dla Chrystusa, był On postacią kluczową- najważniejszą w realizacji swojego posłannictwa. Ta posługa Jana pozwala się dopatrywać w nim także poprzednika Paruzji. Przyszedł bowiem „w duchu i mocy Eliasza” (Łk 1,17), a Mistrz sam wielokrotnie dokonuje komentarza względem jego osoby: „jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść” (Mt 11,14). „Mesjańska posługa Eliasza przybiera kształt posługi świadectwa świętego Jana Chrzciciela o Baranku.” Teksty liturgiczne i tradycja Kościoła widzi w Jego charyzmatycznej postaci „anioła ziemskiego i człowieka nieba”. Święty Jan jest gwałtownikiem, tą gwałtownością, która pochodzi od Chrystusa. Ten radykalizm zostaje przypieczętowany męczeństwem- a świadek jak wiemy, jest zawsze zwycięski.