Gdy
Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i
przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go poznano. Ludzie biegali po
całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych, tam gdzie, jak
słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do osad,
kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego
płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali
zdrowie.
Chrystus jest blisko
ludzi- w żadnej religii, nie ma tak bezpośredniego spotkania z Bogiem. Tak rozumiana
obecność, przekracza nasze ludzkie poczucie separacji i transcendencji. Nauczyciel
z Nazaretu- przyjaciel grzeszników, biednych, poranionych, duchowo połamanych,
nieszczęśliwych…, ludzi których twarze przedstawiają trudny- beznadziejny los. „Bóg
nie chce być Bogiem bez człowieka”. W Nim- Synu Człowieczym, najpełniej
wybrzmiewa sens ewangelizacji, jako misji. To słowo samo w sobie oznacza
posłannictwo, pochylenie się ku człowiekowi- zniżenie się ku temu co podłe,
śmierdzące, odstraszające, budzące irytację i odrażające. (cały pejzaż człowieczej
duszy. Bez przemalowań i retuszu). Wyzwolenie od bezsensu świata i
niesprawiedliwości. Najważniejszym przesłaniem chrześcijaństwa jest głoszenie
prawdy o zmartwychwstaniu. To wyzwolenie przynosi człowiekowi Chrystus; grzech,
choroba, bezdomność, samotność, pustka- nie mają ostatniego słowa. Ostatnie słowo,
spojrzenie, działanie, należy do Boga. Czasami trzeba zdobyć się na odwagę;
przedrżeć się przez zatłoczoną ulicę, odwrócić wzrok od ludzkich spojrzeń i
sądów, aby chwycić skrawek szaty Jezusa. Ten kawałek jest dla mnie, abym
poczuł, że moje życie nie jest skończone. Wiara pozwala zmierzyć się z sobą
samym i otwiera na cud. Matka Teresa z Kalkuty mówiła dzisiejszym
chrześcijanom: „Wielu ludzi umiera z braku chleba lecz jeszcze więcej z braku
miłości”. Nie bójmy się przyjść i prosić o miłość. Jeszcze nikt nie odszedł od
Boga z niczym.