Jezus
zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego na komorze celnej. Rzekł do niego:
«Pójdź za Mną!» On zostawił wszystko, wstał i z Nim poszedł. Potem Lewi wydał
dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a był spory tłum celników oraz innych
ludzi, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich
w Piśmie, mówiąc do Jego uczniów: «Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i
grzesznikami?» Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale
ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać do nawrócenia się
sprawiedliwych, lecz grzeszników».
Zdarzają się takie chwile w życie, gdzie trzeba stanąć sam na sam z Bogiem. To trudny moment. W jednej chwili wszystko może się kotłować w głowie i sercu. W takim momencie grunt sypie się pod nogami, a poczucie równowagi, ulatuje niczym dym z komina. Takich sytuacji nie można przewidzieć, nie można być na nie przygotowanym. Czy Lewi siedząc w komorze celnej przypuszczał, że Chrystus pofatyguje się osobiście, aby do niego przyjść. To była ostatnia myśl, która i tak wydawała się szaleństwem. Pomimo obecności innych osób, to co się dokonało z tym człowiekiem, było czymś najbardziej intymnym. Konwersacja pomiędzy grzesznikiem a Bogiem, dokonywała się w głębi serca- nieuchwytna dla bezimiennych i przypadkowych ludzi. Oni ciekawsko obserwowali zaistniałą sytuację, ale żaden z nich nie potrafił się przedrzeć do środka- gdzie miłość Boga przelewała się przez wnętrze celnika. Chrystus przywraca Lewiemu autentyczność. Jego twarz, spojrzenie, reakcja, pierwszy raz wydają się zupełnie naturalne…, nie musi już grać kogoś, kim nie jest. Poborca pieniędzy raczej nie był sympatycznym urzędnikiem, który z uśmiechem od ucha do ucha wykonywał swoją profesję- musiał być twardy, arogancki, a nade wszystko, skuteczny w swoim fachu. Chrystus zdjął z jego twarzy maskę- przywrócił mu utracone człowieczeństwo, pozwolił uwierzyć w dobro i przebaczenie. Pan przynosi przebaczenie i nowe zadanie człowiekowi, którego skandaliczna profesja skazywała na społeczny ostracyzm oraz nienawiść. Wszyscy jesteśmy grzesznikami, którzy kamuflując się, próbują zretuszować swoje grzechy i przewinienia. „Wszyscy nosimy tak gruby makijaż duchowy, że prawie straciliśmy naszą twarz. Ale wiara przychodzi tylko wtedy gdy stoimy twarzą w twarz”. Tylko człowiek niezwykle pokorny, jest zdolny do stanięcia naprzeciw Boga i powiedzenia: zmiłuj się nade mną i uzdrów moje serce ! Święty Teofan Rekluz podsuwa nam mądrą duchową radę: „Pokajaj się i zwróć do Boga, uznaj swoje grzechy i opłakuj je z serdeczną skrucha, a później wyznaj je przed twoim ojcem duchowym. Obiecaj w sercu, przed obliczem Pana, że nie chcesz już więcej obrażać Go swoimi grzechami”.