Gdy słudzy
przyprowadzili apostołów, stawili ich przed Sanhedrynem, a arcykapłan zapytał:
«Surowo wam zakazaliśmy nauczać w to imię, a oto napełniliście Jeruzalem waszą
nauką i chcecie ściągnąć na nas odpowiedzialność za krew tego Człowieka?» «Trzeba
bardziej słuchać Boga niż ludzi – odpowiedział Piotr, a także apostołowie. Bóg
naszych ojców wskrzesił Jezusa, którego wy straciliście, zawiesiwszy na
drzewie. Bóg wywyższył Go na miejscu po prawicy swojej jako Władcę i
Zbawiciela, aby zapewnić Izraelowi nawrócenie i odpuszczenie grzechów. Dajemy
temu świadectwo my właśnie oraz Duch Święty, którego Bóg udzielił tym, którzy
Mu są posłuszni». Gdy to usłyszeli, wpadli w gniew i chcieli ich zabić.
Historia bardzo często
zatacza koło i powraca w nowych odsłonach, odgrzebując „stare” problemy i
rozdrapując moralne nawarstwienia. To, co przeżywali apostołowie po zmartwychwstaniu-
niezrozumienie i odrzucenie, dotyka równie mocno dzisiejszych chrześcijan.
Nauczanie kościołów chrześcijańskich jest odrzucane, w globalnej przestrzeni
wymiany myśli skazane na zagłuszenie i wyśmianie. Świat stał się pogański i
głęboko podzielony. „Słucha innych ewangelii i przemawiają do niego inne
problemy. W grę wchodzą dynamiczne siły, usiłujące dokonać nowej integracji
świata, w którym dominują zjawiska nie dające się pogodzić z chrześcijańską
etyką”. Moralność, którą chrześcijaństwo aplikowało przez wieki historii w
krwiobieg europejskiej kultury i etosu życia, zostaje programowo i z
premedytacją wysysane z organizmów społecznych i zastępowane antropologicznie
destrukcyjnymi hybrydami nowych wzorców zachowań, wedle których nie istnieją
żadne zasady i normy. Chrześcijanie często walą głową w mur, aby przeforsować w
pluralizmie ideologicznych trucizn- prawdę o człowieku, jako najpiękniejszym i
najważniejszym pomyśle Boga. Świat posadził na ławie oskarżonych chrześcijan i
bawi się nimi, jak rzymscy cesarze- zaspokajający swoje psychopatyczne
zachcianki. Wszechobecna dekonstrukcja w wielu przestrzeniach społecznego oddziaływania
ma w założeniu doprowadzić do rzucenia ludzi wierzących na kolana, przed
oświeconymi masami niemoralnych barbarzyńców. Oczywiście nie można też wybielać
wspólnoty ludzi wierzących. Tam gdzie są ludzie, pojawiają się grzechy…,
karygodne pomyłki, zgorszenia. Jak pisał Lubac: „U jednego źródła zrodzić się może
świętość i najgorszy fałsz. Ponadto ludzie, zebrani razem i nawet wzajemnie się
wspierający, nieuchronnie zadają sobie cierpienie… We wspólnocie o tak
wyjątkowym charakterze możliwe stają się niewyobrażalnie głębokie rany, jakich
nie zna często ludzkie doświadczenie… W zwykłych okolicznościach chrześcijanin
troszczy się o prawdziwe życie Kościoła doświadcza go niewątpliwie częściej-
przeważnie w łagodniejszej postaci- niż cierpień zadawanych przez ludzi z
zewnątrz”. Tak czy inaczej chrześcijanie byli, są i będą burzycielami sumienia
świata. Obrońcami życia, piewcami moralności i stróżami poranka proklamującymi
zwycięstwo Chrystusa nad głupotą, czy obojętnością świata. Cała batalia o
obronę życia poczętego, pokazuje z jak silnymi strukturami trzeba się mierzyć.
Chrześcijanie zawsze będą stali po stronie życia. Nawet wtedy kiedy inni będą
mówili, że mają prawo decydowania po swojemu i stawania w roli, pana życia lub
śmierci. Potrzeba dzisiaj świadków wiary, którzy zdobędą się na odwagę
powiedzenia, iż „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi”. Jak pisał M. Eliade: „im
człowiek bardziej jest religijny, tym mocniej wpisuje się w to, co rzeczywiste,
tym mniej jest narażony na niebezpieczeństwo, ze zatraci się, wykonując czyny
nie mające wzorca, subiektywne, mówiąc zaś jednym słowem: niedorzeczne”.