Jezus powiedział: «Moje owce
słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne.
Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je
dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca.
Ja i Ojciec jedno jesteśmy».
Kościół to owczarnia; pomimo, że jest w nim wiele
owiec do siebie podobnych, każda jest inna i każdą Pasterz rozpoznaje z osobna.
Wielu ludzi nie chce tworzyć stada, chce na siłę zachować swoje indywidualność
i autonomię. Choć tak naprawdę Kościół nigdy tej autonomii nie odbierał, wręcz
przeciwnie poszerzał ją i dopełniał mądrością Ewangelii. Chrystus jest
pasterzem, dobrym, odpowiedzialnym, kochającym; potrafiącym przewidzieć
zagrażające niebezpieczeństwa. Bóg widzi dalej i kocha tak mocno, że nic nie
jest wstanie obniżyć intensywności tego uczucia. Taki Pasterz w przeciwieństwie
do wielu innych, jest gotowy oddać swoje życie, aby wspólnota została
nienaruszona. Każdą owce zna po imieniu. W Jego oczach każdy z nas jest ważny,
wyjątkowy, zasługujący na miłość. Swojej trzody- to jest Kościoła, nie traktuje
jako zapatrzonego w siebie towarzystwa, pozostawia zawsze margines wolności i
uchyloną furtkę, przez którą zawsze można wyjść- bez tłumaczenia się i usprawiedliwiania.
Każdy chrześcijanin, a szczególnie duchowi przewodnicy powinni uczyć się od
Chrystusa tej zdumiewającej dobroci, łagodności i miłości. Liturgia miłości-
ukonkretniona w codziennych postawach względem najbardziej potrzebujących.
Napisze św. Grzegorz Wielki: „Dobry Pasterz oddał życie za swoje owce, a by w
naszym sakramencie w swe ciało i krew się przemienić, i owce, które odkupił
nasycić pokarmem swego ciała. Gardząc śmiercią wskazał nam drogę, jaką iść
winniśmy, dał nam wzór, jaki mamy naśladować. Pierwszym naszym obowiązkiem jest
litościwie udzielać owcom tego, co posiadamy, a następnie, jeśli to konieczne,
i przez śmierć swoją służyć tym owcom”. Jednym słowem chodzi o tracenie swego
życia dla innych. Z wielkim wzruszeniem śledziłem wczorajszą wizytę Papieża
Franciszka w obecności prawosławnych biskupów na greckiej wyspie Lesbos, gdzie
znajduje się skupisko emigrantów czekających na dalsze decyzje związane z ich
przyszłością. Franciszek był wśród nich- dobry i przeniknięty szacunkiem do
człowieka pasterz. Blisko ludzi, rodzin i aktualnych problemów. Przechodząc
błogosławił i rozdawał uśmiech nadziei. Całował dzieci i kierował medialne oczy
świata na los zwykłych ludzi. Kościół jest tam, gdzie jest człowiek
potrzebujący pomocy; tam najpełniej rozbłyska obecność miłosiernego Pana. Tylko
w twarzy człowieka poranionego, skazanego na bezradność, można odkryć twarz
miłującego Boga. Pasterz i Owczarnia !