Jezus
ukazawszy się Jedenastu rzekł do nich: „Idźcie na cały świat i głoście
Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie
zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te
znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami
mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im
szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”. Po rozmowie z
nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli
i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę
znakami, które jej towarzyszyły.
Posłanie uczniów na
cały świat, jest jednym z najważniejszych aktów Chrystusa. Kościół posłany w
świat, aby zapłodnić ludzkość siłą Ewangelii. Słowo „apostoł”, po grecku apostolos, znaczy dokładnie to co
aramejskie shaluah- „wysłannik”. Zmartwychwstały
Pan wzniósł ręce i błogosławiąc apostołów, wysłał ich do głoszenia Ewangelii.
Świetnie oddaje to sztuka- złożona z barwnych plam, uobecniona w portalach
kościołów; na wieczność wrzeźbiona w kamień. Jak pisał ks. Aleksander Mień- „Odtąd
Jego obecność nie będzie miała granic. Jest wszędzie i w tajnikach dusz
ludzkich… Jest obecny w Kościele, w swoich apostołach, w którym powiedział: „Oto
Ja was posyłam…” I dopóki trwa świat- szlak apostolski nie będzie miał końca”. Od
dnia w którym Chrystus napełnił serca uczniów Obietnicą Ojca, wszystko jest
napełnione dynamizmem Ewangelii. Każdy chrześcijanin jest powołany do
świadectwa- wyjścia na zewnątrz i posiewu Chrystusowego słowa. To nie jest
łatwe zadanie, jest ono narażone na niezrozumienie i na śmieszność. Wczoraj
byłem świadkiem takiej sytuacji. Wspólnota neokatechumenalna w centrum miasta
głosiła Kerygmat- wieść o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. Zdumiewające i bardzo
osobiste świadectwa ludzi, którzy doświadczyli w swoim życiu działania
Chrystusa. Opowiadali o tym jak Bóg ich grzech, nędzę i bezradność przemienił w
zwycięstwo. Wydobył ich grobu grzechów i ukazał nową propozycję życia.
Chrześcijaństwo paschalne, radosne, przeniknięte duchem zmartwychwstałego Pana.
Ewangelia przetransponowana na życie tych ludzi zabrzmiała w nowy sposób na
agorze miasta. Wielu ludzi przechodziło obojętnie, niektórzy patrzyli na nich z
ironią i palcem pukało się w głowę, wypowiadając tym gestem swój sprzeciw i
niezadowolenie. Ale byli tacy ludzie, którzy zamiast pójść dalej, przejść na
drugą stronę ulicy- zatrzymywali się. Słowo ma moc stwarzać na nowo człowieka.
Być może po raz pierwszy, ktoś w tak bezpośredni sposób opowiadał im o
Chrystusie. Każde świadectwo poprzedzone zostało porywającą serce pieśnią… W
tych chwilach człowiek pozostawał z pytaniami, które kłębiły się w środku-
demontując wszystkie dotychczasowe odczucia. Jedno przesłanie było tak
wyraziste i przekonujące najbardziej zaryglowanego wewnętrznie człowieka- Bóg
kocha ciebie, pomimo twoich grzechów ! A na transparencie trzymanym przez młode
małżeństwo były słowa papieża Franciszka: „Głoście ludziom, że Bóg ich kocha
takimi, jakimi są”. Czy to nie jest współczesne posłanie do świata ? Miał rację
jeden z największych myślicieli XX wieku, Dietrich von Hildebrnadt, kiedy
mówił, że „prawdziwy chrześcijanin powinien być zupełnie wolny od tej żałosnej
zależności od „świata”. Zrozumiał on przecież, że ma być zgorszeniem, i winien
przyjmować z radością to, że „świat” uważa go za szalonego, śmiesznego i
ograniczonego. Czyż Chrystus nie powiedział: „Gdybyście byli ze świata, świat
by was miłował jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo ja
was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (J 15,19).
Chrześcijanie mają być szaleńcami i głupimi w oczach świata, wytykanymi
palcami, rewolucjonistami, których siłą demontującą niesprawiedliwość świata,
ma być miłość. Przed chrześcijanami stoi ogromne wyzwanie, które niczym sito
przecedzi autentycznych wyznawców od religijnych pozerów i tanich
ewangelizatorów- dla których ewangelizacja to tylko show. Przychodzi czas na
radykalne świadectwo swoim życiem. Dobrze to oddają słowa Karola de Foucauld: „Żyć
dzisiaj tak, jakbym wieczorem miał umrzeć jako męczennik”.