Jezus
powiedział do ludu: «Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie
będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam
jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje
Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę,
ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego,
który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym nic nie stracił z
tego wszystkiego, co Mi dał, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To
bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał
życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym».
Kolejny fragment Ewangelii, który stanowi cząstkę eucharystycznej
katechezy Chrystusa. Możemy już troszkę być znudzeni tymi teologicznymi
refleksami o największej tajemnicy chrześcijaństwa jaką jest Eucharystia.
Zmęczenie też jest potrzebne, świadczy bowiem o tym, że duchowe treści jakoś
nas ukształtowały- otworzyły na dar żywego Boga. „Kościół jest tajemnicą, a
zatem również sakramentem”- miejscem dotykania śladów obecności Chrystusa.
Wnętrze Kościoła- jest pewnym labiryntem do którego trzeba wejść i odważnie
przejść. Czasami trzeba się zgubić, zrobić krok do przodu, a czasami do tyłu. Skręcić
w zaułek i stanąć przed ścianą; zrewidować trasę i powrócić na start. Zacząć
jeszcze raz… Przejść duchową drogę- podobną do tej, którą przemierzali w
symbolicznej wędrówce pielgrzymi stąpający po posadzce labiryntów w gotyckich
katedrach. Dotrzeć do centrum świata- miejsca świętego- pępka świata, gdzie Bóg
staje tak bliski, że można Go dotknąć, czy ogarnąć wzrokiem. Pisała o tej
duchowej drodze poszukująca światła wiary, Simone Weil: Człowiek „jeśli tylko
nie straci odwagi, jeśli nie przestanie iść, może mieć pewność, że wreszcie
dojdzie do środka labiryntu, i tam Bóg czeka, by go pochłonąć. Później wyjdzie
stamtąd zmieniony, już jako ktoś inny, wchłonięty i strawiony przez Boga. Będzie
potem trzymał się wejścia labiryntu, by wciągać delikatnie tych, co się
zbliżają…” Czy nie jest to metaforyczny obraz serca Kościoła i pulsującej w
niej Liturgii Życia ? Bóg udziela się człowiekowi w tak nieprawdopodobny
sposób, że dar Komunii staje się aktem największego zjednoczenia- miłosnego
bycia naprzeciw Tego, który jest wszystkim. Berengaud twierdził, że „Kościół to
Tabernakulum Jego obecności”, to budowla, której jest On jednocześnie
Architektem i zwornikiem. To labirynt z powykręcanymi i nie łatwymi ścieżkami,
które z zaufaniu trzeba przejść, aby przekonać się, że w każdym momencie On,
nie utracił nikogo z horyzontu swojego wzroku. „Język wiary jest symbolem”( P.
Tilich), dzięki któremu możemy wyobraźnią dotrzeć o wiele dalej i głębiej.
Święty Augustyn scharakteryzował człowieka jako homo viator, czyli wędrowca, pielgrzyma do innego świata. Droga
chrześcijanina zawsze prowadzi do Chrystusa „a tego, który do Mnie przychodzi,
precz nie odrzucę…” Zakończę słowami muzułmańskiego myśliciela Ibrahima al-
Chawassa: „Droga do ciebie stała się całkiem jasna. A kto szuka, o ścieżkę nie
pyta; Gdy zima zagraża, w tobie jest wszak lato, Ty jesteś cieniem, gdy lato
zawita !”.