poniedziałek, 4 lipca 2016

Mt 9, 18-26
Gdy Jezus mówił do uczniów, oto przyszedł do Niego pewien zwierzchnik synagogi i oddając Mu pokłon, prosił: «Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i połóż na nią rękę, a żyć będzie». Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim… Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: «Odsuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi». A oni wyśmiewali Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.

Nagła i niespodziewana śmierć jest przeżyciem ogromnie traumatycznym, szczególnie dla rodziców którzy stracili swoje ukochane dziecko. Bezsilność wobec choroby i śmierci, połączona z mnóstwem niezręcznych pytań bez natychmiastowych odpowiedzi. Koniec wiąże się z początkiem; pytanie „Dokąd idziemy ?” odsyła  z powrotem do pytania „Skąd przychodzimy ?” Nasza kultura jest nieoswojona ze śmiercią, wykluczająca ją z codziennego języka i spychająca do betonowych ścian hospicjów na obrzeżach miast. Na śmierć nie chce się spoglądać, jest niczym nieprzyjemny intruz. Tylko w filmach akcji i groteskowym kinie grozy, śmierć zostaje spłycona i pokazana jako tragikomiczna farsa. Ludzie, nie chcą myśleć o śmierci z lęku przed nią. Jak bardzo łatwo można poddać się zbiorowej histerii. Kiedy Chrystus przyszedł do domu Jaira, wszyscy byli przekonani, że to już koniec- dziewczyna odeszła. Zawodzili i zaczęli myśleć o organizacji pogrzebu, a dziewczyna została przez Chrystusa wybudzona ze snu śmierci. Jak pisał Klemens Aleksandryjski: Chrystus wskrzesił ją swą mocą, „zniszczył potęgę śmiertelności i przemienił ciało z myślą o jego niezniszczalności”. Chrześcijanie w czasie każdej niedzielnej Eucharystii wypowiadają słowa Credo: „Oczekuję wskrzeszenia umarłych”. Ile w tym wyznaniu jest nadziei. Czy to tylko słowa bezrefleksyjnie recytowane przez liturgiczny kolektyw ? Co się stało ze sztuką dobrego umierania ? „Wybitni ludzie ducha spali w trumnach niczym w łożach małżeńskich i wyrażali braterską zażyłość ze śmiercią, będącą po prostu ostatecznym przejściem- paschą”. Święty Franciszek, czy Serafin z Sarowa potrafili tak zażyle zaprzyjaźnić się ze śmiercią, iż stawała się ona oswojona i pozbawiona paraliżującego lęku. Głosili radosne umieranie, opromienione światłem Zmartwychwstałego Chrystusa. Śmierć i życie jako obfite dary Boże. Człowiek przyjmując z pogodną radością swoją śmierć, staje się jej kreatorem- wolnym stworzeniem, które przechodząc przez ciemny tunel dochodzi do wiekuistej światłości Boga (przebudza się ze snu do życia w Bogu). W malarstwie Hieronima Boscha wejście w empireum namalowane jest jako korytarz w kształcie tunelu, przez który aniołowie prowadzą zmartwychwstałych z mroku do światła. Wszystko jawi się niczym sen na jawie, ale ostatecznym miejsce wędrówki staje się opromienione blaskiem światła oblicze Chrystusa. W śmierć trzeba wejść w jak rozkoszny sen, z nadzieją wybudzenia po drugiej stronie. „Zbudź się o śpiący i powstań z martwych a zajaśnieje ci, Chrystus”