Gdy Jezus
mówił do uczniów, oto przyszedł do Niego pewien zwierzchnik synagogi i oddając
Mu pokłon, prosił: «Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i połóż
na nią rękę, a żyć będzie». Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim… Gdy
Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy,
rzekł: «Odsuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi». A oni wyśmiewali
Go. Skoro jednak usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała.
Wieść o tym rozeszła się po całej tamtejszej okolicy.
Nagła i niespodziewana śmierć jest przeżyciem
ogromnie traumatycznym, szczególnie dla rodziców którzy stracili swoje ukochane
dziecko. Bezsilność wobec choroby i śmierci, połączona z mnóstwem niezręcznych
pytań bez natychmiastowych odpowiedzi. Koniec wiąże się z początkiem; pytanie „Dokąd
idziemy ?” odsyła z powrotem do pytania „Skąd
przychodzimy ?” Nasza kultura jest nieoswojona ze śmiercią, wykluczająca ją z
codziennego języka i spychająca do betonowych ścian hospicjów na obrzeżach
miast. Na śmierć nie chce się spoglądać, jest niczym nieprzyjemny intruz. Tylko
w filmach akcji i groteskowym kinie grozy, śmierć zostaje spłycona i pokazana
jako tragikomiczna farsa. Ludzie, nie chcą myśleć o śmierci z lęku przed nią.
Jak bardzo łatwo można poddać się zbiorowej histerii. Kiedy Chrystus przyszedł
do domu Jaira, wszyscy byli przekonani, że to już koniec- dziewczyna odeszła.
Zawodzili i zaczęli myśleć o organizacji pogrzebu, a dziewczyna została przez
Chrystusa wybudzona ze snu śmierci. Jak pisał Klemens Aleksandryjski: Chrystus
wskrzesił ją swą mocą, „zniszczył potęgę śmiertelności i przemienił ciało z
myślą o jego niezniszczalności”. Chrześcijanie w czasie każdej niedzielnej
Eucharystii wypowiadają słowa Credo: „Oczekuję wskrzeszenia umarłych”. Ile w
tym wyznaniu jest nadziei. Czy to tylko słowa bezrefleksyjnie recytowane przez
liturgiczny kolektyw ? Co się stało ze sztuką dobrego umierania ? „Wybitni
ludzie ducha spali w trumnach niczym w łożach małżeńskich i wyrażali braterską
zażyłość ze śmiercią, będącą po prostu ostatecznym przejściem- paschą”. Święty
Franciszek, czy Serafin z Sarowa potrafili tak zażyle zaprzyjaźnić się ze
śmiercią, iż stawała się ona oswojona i pozbawiona paraliżującego lęku. Głosili
radosne umieranie, opromienione światłem Zmartwychwstałego Chrystusa. Śmierć i
życie jako obfite dary Boże. Człowiek przyjmując z pogodną radością swoją śmierć,
staje się jej kreatorem- wolnym stworzeniem, które przechodząc przez ciemny
tunel dochodzi do wiekuistej światłości Boga (przebudza się ze snu do życia w
Bogu). W malarstwie Hieronima Boscha wejście w empireum namalowane jest jako
korytarz w kształcie tunelu, przez który aniołowie prowadzą zmartwychwstałych z
mroku do światła. Wszystko jawi się niczym sen na jawie, ale ostatecznym
miejsce wędrówki staje się opromienione blaskiem światła oblicze Chrystusa. W
śmierć trzeba wejść w jak rozkoszny sen, z nadzieją wybudzenia po drugiej
stronie. „Zbudź się o śpiący i powstań z martwych a zajaśnieje ci, Chrystus”