Gdy Jezus
przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim
rozmawiać. Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze
i chcą pomówić z Tobą». Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż
jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I wyciągnąwszy rękę ku swoim
uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego,
który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką».
Z pewnością można ten
fragment Ewangelii interpretować z pozycji kogoś, kto stoi na zewnątrz lub jest
w środku. Te dwie perspektywy postrzegania mogą być zbieżne lub okazać się paradoksalnie
spójne. Można widzieć sytuację oczami Maryi i krewnych Chrystusa, lub
wewnętrznie się irytować, ponieważ bliscy Nauczyciela stoją w kolejce na
„audiencję”. Maryja jest na zewnątrz, ale tak naprawdę jest najbliżej swojego
ukochanego Syna. W kontekście tych dwóch osób, przypominają mi się słowa
symbolicznego dialogu z powieści Pasternaka. „Każdy z nas jest w innej sytuacji, rozumiesz ?
Tobie skrzydła dane są po to, byś ulatywał na nich w obłoki, a mnie kobiecie,
po to, by przypaść do ziemi i skrzydłami słaniać pisklę przed
niebezpieczeństwem”. Ten dialog Lary z Żywago pokazuje jakże odrębne role
mężczyzny i kobiety. Można w tym wyznaniu znaleźć jakąś duchową tożsamość i
ewangeliczną parabolę. Chrystus jest tym, który próbuje swoich słuchaczy
wznieść ku górze, a Jego Matka otula miłością i trzyma kurczowo przy sobie.
Trzeba mieć ogromną wrażliwość, aby to pojąć, zrozumieć, scalić wewnętrznie.
Maryja doskonale rozumie Jego intencje i z wielką łatwością odczytuje te
najbardziej niewypowiedziane myśli. To wszystko ma jeden cel- ukształtowanie
człowieka wiary. Zachowanie Chrystusa i cierpliwa postawa Maryi pokazują jedno-
aby realizować wolę Ojca, trzeba nauczyć się czekania, bycia cierpliwym,
pozostawania na zewnątrz przez nieokreśloną chwilę. „Chrystus należy do tych,
którzy mają pokorne mniemanie o sobie, nie zaś do tych, którzy wynoszą się
ponad wspólnotę”( św. Klemens Rzymski). Bratem i siostrą Jezusa jest ten, który
potrafi przyjąć w całej pełni i prostocie serca depozyt Ewangelii. Bowiem w
przepowiadaniu Słowa urzeczywistnia się obecność Chrystusa wszędzie tam, gdzie
następuje głoszenie pełne duchowej wolności i dyspozycyjności. Braćmi są ci,
którzy przyjmują Słowo Życia i zamieniają je w czyn. W ludziach na zewnątrz i
wewnątrz możemy dostrzec oblicze Kościoła, który jest posłany aby
ewangelizować- tzn. obwieszczać zbawcze misterium Chrystusa. Mogą to zadanie
podjąć tylko ludzie nieprzeciętni, genialni, pozbawieni lęku, przeniknięci
wyobraźnią, jednocześnie niezwykle zwyczajni- tylko tacy mogą być największymi
szaleńcami ducha. Nasza codzienność potrzebuje takich świadków, których słowa
będą naprawiały zepsuty świat, podnosiły ku górze, ukazywały sens i całkiem
nowe horyzonty myślenia. „Wielkim nieszczęściem, wielką biedą naszego czasu nie
jest to, że istnieją bezbożni, lecz że są przeciętni chrześcijanie”- pisał ze
smutkiem Bernanos. Będąc uczniem Chrystusa nie można pozostać w miejscu, trzeba
wyjść, aby wobec drugiego człowieka być bratem, siostrą, matką- ikoną Kościoła
zatroskanego o przybliżenie Królestwa Bożego.