sobota, 4 marca 2017

Łk 12,35-40

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi oczekujących swego Pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie...

Chrześcijanie od samego początku byli świadomi swojej odmienności od pozostałych ludzi, którzy „beztrosko” przeżywali życie w poszukiwaniu licznych przyjemności, tylko po to, aby zapomnieć iż są śmiertelnikami. Złudzeniem niewierzących było przeświadczenie, że można przedłużyć swoje życie i oszukać nieuniknioną konieczność przemijania i wejścia w niebyt. Wyznawcy Chrystusa nie byli przywiązani do ziemi i spraw tego świata, towarzyszyło im głębokie przeświadczenie, że wszystko co najlepsze jest dopiero przed nimi. Chrześcijaństwo było i nieustannie jest religią czuwania, niewzruszonego trwania i tęsknoty za Chrystusem, który nadejdzie nagle i niezapowiedzianie. „Apokaliptyka była matką całej chrześcijańskiej teologii”- pisał niemiecki teolog Kasemann. Pierwsi chrześcijanie marzyli o barwnym- pięknym moralnie i duchowo świecie w którym „Bóg będzie wszystkim we wszystkich”. Nie potrafili znaleźć adekwatnego języka, aby móc go opisać, stąd często powracali do licznych zapewnień Pana szukając w nich otuchy i umocnienia serca „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga ? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie ja jestem”. Przyjście Chrystusa i poprzedzające je oczekiwanie jest kluczowym problemem teologii. „Wierzyli, że przyjdzie, ponieważ raz już przyszedł. Jego przyjście w chwale dokonuje się dla wierzących w Niego, gdy sprawują Wieczerzę Pańską. Ich modlitewne Maranatha było wezwaniem do przyjścia Chrystusa i jego spełnieniem w Eucharystii; „O przyjdź Panie Jezu- Pan nadchodzi”. Kościół jest „początkiem dni ostatecznych”. Wstępując do Kościoła wkraczamy w okres eschatyczny, który dla nas już nastąpił. Oczekując chwalebnego przyjścia Chrystusa, za każdym razem spotykamy Go w Eucharystii… Nasze oczekiwanie na Pana, który przyszedł,  który przychodzi i przyjdzie, nie oznacza ani akceptacji, ani też odrzucenia świata”(M. Afanasjew). Ten, na którego czekamy przyjdzie przyobleczony w światło, zdumiewający i pełen miłosnego spojrzenia. Jak Chrystus Sędzia z mozaiki baptysterium San Giovannni we Florencji. My również jesteśmy przeniknięci wewnętrznie tęsknotą za dniem uobecnionego Boskiego piękna- wiecznej miłości, która stanie się udziałem śmiertelników i uczyni ich wiecznymi. Żyjemy w świecie napełniając go paschalną tęsknotą za rzeczywistością przemienioną i napełnioną obecnością Boga. Tak naprawdę przyjście Pana ostatecznie już się zaczęło: w naszej egzystencji, kolejnej wielkopostnej drodze, być może w nieprzewidzianej śmierci i cudzie zmartwychwstania. Bądźmy pełni tęsknoty i jak pisał Orygenes: „Wkraczajmy więc w nowe życie i wobec Tego, który nas wskrzesił z Chrystusem, ukazujmy się codziennie nowi i, że tak powiem piękniejsi, gromadząc piękno naszego oblicza w Chrystusie zwierciadle i w Nim oglądając chwałę Pana, przemieniajmy się w ten sam obraz, gdyż Chrystus, powstając z martwych, z ziemskiego poniżenia wstąpił do chwały Ojcowskiego majestatu”.