U Pana jest bowiem łaska,
u Niego obfite odkupienie.
On odkupi Izraela
ze wszystkich jego grzechów.
u Niego obfite odkupienie.
On odkupi Izraela
ze wszystkich jego grzechów.
Myślę, że każdy piątek Wielkiego
Postu przeżywa się bardziej intensywnie niż wciągu pozostałych dni roku. Jesteśmy
bardziej skłonni do zatrzymania się i duchowego zamyślenia; mniej
skoncentrowani na sobie. Nasza uwaga skupia się na Chrystusie rozpostartym na
„Krzyżu symbolu odkupionego człowieka”. Krzyż musi nas prowokować do ważnych
pytań, w końcu to znak naszego ocalenia. „Kto szuka prawdy, zawsze wracać
będzie do pytania o to, jak można przezwyciężyć śmierć” (N. Fiodorow). To w tym
znaku chrześcijanin odkrywa sens własnej egzystencji i perspektywę zaskakującej
przyszłości. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje
z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5,24), ten sam św. Paweł powie jeszcze
mocniej „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak
tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa dzięki któremu świat stał się
ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata” (Ga 6,14). Chyba nie ma głębszej i
mocniejszej teologii Krzyża; to symbol nowego życia, którym zostają naznaczeni
ci, którzy przeszli przez kąpiel chrzcielną, przywdziali szaty godowe i stoją z
rozpromienioną twarzą oczekując nadejścia Zbawiciela. Tym znakiem jesteśmy
opieczętowani i wciągu całego naszego życia powtarzamy go, odkrywając w nim
siłę do przezwyciężania zła i wykrzesywania siły dobra. W czasie nabożeństw
cerkiewnych wierni wielokrotnie żegnają się znakiem krzyża. Idąc za myślą
Guardiniego- opasują się znakiem zbawienia, będąc przekonani, że to co czynią
identyfikuje ich ze Zwycięskim Mistrzem, jak również napełnia siłą, czyniąc z
grzeszników „wojowników światłości”. W tym geście zawiera się również wspomnienie
własnego chrztu, jak również gotowość do walki ze złym duchem. Już najstarsi
Ojcowie Kościoła zachęcali do tej praktyki swoich wiernych: „Gdy coś zaczynamy
i gdy już coś robimy, na początku i końcu, w czasie ubierania się i nakładania
butów, przed kąpielą, gdy podchodzimy do stołu, gdy zapalmy świece, gdy udajemy
się na spoczynek lub siadamy na krześle, w czasie codziennej krzątaniny
kreślimy na czole znak krzyża” (Tertulian). To świadectwo uświadamia nam że
pierwsi chrześcijanie sygnowali każdy najdrobniejszy szczegół własnego życia.
Święty Jan Chryzostom objaśnia głębię tego gestu zewnętrznego: „Gdy tylko
żegnasz się znakiem krzyża, weź sobie do serca wszystko, co jest w krzyżu;
stłum gniew i wszelkie powstałe namiętności ! Gdy się żegnasz, wypełnij swoje
czoło wielką ufnością, uczyń swoją duszę wolną… Nie powinno się jednak czynić
znaku krzyża tak po prostu- jednym palcem, lecz najpierw sercem, pełnym
najgłębszej wiary. Gdy w ten sposób kreślisz go na swoim czole, nie zbliży się
do ciebie żaden nieczysty duch, ponieważ widzi broń, która go rani, miecz,
który zadał mu cios śmiertelny”. Jest chyba jeszcze jeden ważny element tej
refleksji. Wierzący nie tylko nakreśla na swoim ciele znak krzyża, ale
przyjmuje postawę odzwierciedlającą znak zbawienia. Już w malarstwie
katakumbowych chrześcijanie ukazani zostali jako oranci- z podniesionymi
dłońmi, wpatrzeni w niebo, rozpromienieni radością i nadzieją. W absydach
wczesnochrześcijańskich kościołów umieszczano krzyż lub świętych którzy go
odzwierciedlali. Człowiek patrzący na rozświetlony krzyż pragnął nadejścia
Chrystusa- który wchodząc w świat uczyni go cieniem, a wszystko napełnione
łaską stanie się „nowym stworzeniem”.